W końcu rynek otarł się o poziom 2630 pkt. i tak jak można było oczekiwać styczniowy dołek okazał się punktem zwrotnym, po którego osiągnięciu sytuacja rynkowa zmieniła się o 180 stopni i stery przejął popyt. Wzrosty utrzymały się do końca, ale w skali ostatnich 5 dni przypominają co najwyżej odbicie zdechłego kota zrzuconego z odpowiednio dużej wysokości.

Ze strefy makro nadchodziły dziś mieszane wieści. Poranna informacja o tym, że chiński bank centralny po raz kolejny podniósł stopę rezerwy obowiązkowej dla banków o 50 pkt. bazowych najpierw wywołała niewielkie spadki, ale szybko inwestorzy doszli do wniosku, że skoro to już 8 raz w ciągu 12 miesięcy to nie ma się czego obawiać. Najlepszym tego przykładem był rynek surowcowy, gdzie ropa po krótkiej korekcie powróciła na 2 proc. wzrosty. Chłodzenie rozgrzanej do czerwoności chińskiej gospodarki nie jest niczym zaskakującym zwłaszcza, że jej największym problemem będzie rosnąca inflacja, a więc zjawisko nie obce i naszej ekonomicznej rzeczywistości. Po wtorkowych danych GUS o wzroście cen w styczniu o 3,8 proc. w piątek ogłoszona została inflacja w cenach producentów (PPI), która osiągnęła poziom 6,2 proc. Nie ma zatem co oczekiwać, że przedsiębiorcy będą skłonni utrzymywać obecne ceny skoro im samym przychodzi płacić za towar więcej. Nie bez powodu inflacja PPI jest uznawana za przeciekającą, czyli taką która z opóźnieniem wpłynie na wzrost inflacji konsumenckiej. Dobrą natomiast informacją z polskiego przemysłu byłą dynamika produkcji przemysłowej, która w kraju w styczniu wyniosła 10,3 proc. To wciąż odczyt dwucyfrowy, który należy uznać za sukces, ale postępujący efekt bazy i brak równie dynamicznego wzrostu produkcji w Niemczech w przyszłych miesiącach spowolni ten wskaźnik, co już gracze powinni uwzględniać w swoich wycenach.

Dzisiejsze odbicie w końcówce notowań prezentowało się szczególnie dobrze pod względem obrotów, które dynamicznie rosły. W poniedziałek amerykańskie rynki będą zamknięte, co powinno sprowadzić marazm także na nasz parkiet, ale z racji zainicjowanego ruchu powrotnego do 2700 pkt. powinniśmy ten poziom zobaczyć na liczniku WIG20. Największą uwagę należy teraz przywiązać właśnie do skali i sposobu tego odbicia. Jeżeli byki wyprowadzą przekonującą kontrę to przy nawet neutralnych sygnałach na zachodzie rozpocznie się giełdowy rajd pościgowy za rynkami rozwiniętymi. Gdyby jednak sytuacja nieoczekiwanie przerodziła się w ponowny spadek i naruszenie 2600 pkt. wielu graczy szybko podejmie decyzję o ewakuacji z rynku, ponieważ powstaną istotne powody zmiany średnioterminowej perspektywy dalszego trendu.