"Piątkowa sesja przyniosła oczekiwaną od kilku dni poprawę nastrojów. Trudno dociec powodów tej zmiany, bo warunki w rynkowym otoczeniu były wciąż tak samo niekorzystne, a sytuacja w Libii wciąż jest bardzo napięta" - ocenił Roman Przasnyski, analityk z Open Finance. Według niego, ceny ropy naftowej nadal utrzymują się na bardzo wysokim poziomie, zagrażając i tak nienajlepiej radzącym sobie gospodarkom.

„Dziś dowiedzieliśmy się o spadku brytyjskiego PKB o 0,6 proc. i o słabszym wzroście gospodarki amerykańskiej, która w czwartym kwartale dźwignęła się o zaledwie 2,8 proc. Giełdy jednak najwyraźniej miały chęć iść w górę i poszły" - podkreślił.

Indeks WIG20 rozpoczął dzień od zwyżki o 0,8 proc. i przez kilka godzin trzymał się w okolicach 2.675 punktów. „Przed południem byki podjęły nawet próbę zwiększenia skali wzrostu, jednak po zdobyciu dziesięciu punktów napotkały na większy opór podaży. Nie była ona jednak w stanie poważniej im zagrozić. Większe osłabienie przyszło dopiero wczesnym popołudniem, na krótko przed publikacją danych o dynamice amerykańskiego PKB. Gdy okazało się, że są one gorsze niż oczekiwano można było spodziewać się pogorszenia nastrojów. Giełdy światowe przyjęły jednak dane ze stoickim spokojem, więc i u nas indeks ponownie ruszył w górę, choć na tle europejskich parkietów nie błyszczał"- skomentował analityk.

Znacznie lepiej niż WIG20 radziły sobie indeksy giełd naszego regionu - w Sofii zwyżka sięgała 3,7 proc., w Budapeszcie wskaźnik rósł o 2 proc., w Bukareszcie o 1,5 proc., w Moskwie o 1,3 proc. „Na niecałe dwie godziny przed końcem notowań, w czasie gdy w Europie byki czuły się coraz pewniej, a indeksy za oceanem szły w górę o prawie 1 proc., w Warszawie po raz drugi doszło do osłabienia" – podsumował Przasnyski. Ostatecznie, po końcowym fixingu indeks WIG20 zyskał 0,74 proc. i wynosi 2.673,52 pkt. WIG wzrósł o 0,70 proc. do poziomu 46.874,11 pkt. Obroty wyniosły nieco ponad 800 mln zł.

Reklama