Jak wynika z prognoz NBP w 2012 roku skala wzrostu ma sięgnąć jedynie 2,3-4,8 proc., a w 2013 roku 1,7-4,4 proc. Z obserwacji analityków Open Finance, że w porównaniu z danymi z października ubiegłego roku oznacza to korektę w dół tych przewidywań. Do obniżenia prognoz skłoniły Narodowy Bank Polski gorsze oceny głównych czynników wpływających do tej pory korzystnie na siłę naszej gospodarki w czasie globalnej recesji. Chodzi tu głównie o czynniki o charakterze wewnętrznym, takie jak popyt krajowy i spożycie indywidualne. Ale także zwraca się uwagę na perspektywę istotnego pogorszenia się sprzyjających nam do tej pory warunków zewnętrznych, np. coraz bardziej prawdopodobne spowolnienie wzrostu w drugim półroczu w krajach rozwiniętych. Główne czynniki odpowiadające za to zjawisko to zmniejszenie się inwestycji, fatalna sytuacja na rynku pracy, kłopoty państw peryferyjnych, rosnąca inflacja, która powoduje konieczność radykalnych zmian w polityce pieniężnej oraz szoki zewnętrzne, takie jak wydarzenia w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, chłodzenie tempa wzrostu w głównych gospodarkach azjatyckich oraz kataklizm w Japonii. To wszystko powoduje potężne napięcia na rynkach finansowych i surowcowych.

>>>> Czytaj też: Ceny paliw mocno wzrosną. Odbije się to na gospodarce

Importowana przede wszystkim przez giełdy surowcowe inflacja zmusiła Radę Polityki Pieniężnej do podwyżki stóp procentowych i rozpoczęcia cyklu zaostrzania polityki pieniężnej. To bez wątpienia wpłynie niekorzystnie na tempo wzrostu gospodarczego. Przy aktywnym udziale Komisji Nadzoru Finansowego nieustannie od kilkunastu miesięcy zaostrzana jest polityka kredytowa, co działa w kierunku ograniczania popytu finansowanego kredytami. Nie poprawia się znacząco sytuacja na rynku pracy. Zwiększa się liczba zatrudnionych, jednak jednocześnie rośnie stopa bezrobocia. Trudno pocieszać się tym, że jest ona wyraźnie niższa niż w wielu krajach europejskich. Dynamika spożycia indywidualnego w 2010 roku znacznie wzrosła, jednak jest jedynie na poziomie zbliżonym do wieloletniej średniej. Nie jest to więc czynnik napawający nadmiernym optymizmem. Nie zwiększają się w istotny sposób nakłady inwestycyjne, a konieczność oszczędności budżetowych zmniejsza popyt i wpływa na ograniczenie inwestycji, które i tak nie mogą się dźwignąć po okresie gospodarczego spowolnienia. Dynamika sprzedaży detalicznej po załamaniu się w latach 2008-2009 powoli się dźwiga, jednak daleko jej do tempa wzrostu notowanego między 2005 a jesienią 2008 roku. W lutym bardzo mocno spadła, sięgając jedynie 5,8 proc., podczas gdy miesiąc wcześniej wynosiła 12 proc.

Większość spośród giełdowych spółek, które decydują się na ujawnienie swoich prognoz, przewiduje wzrost zarówno sprzedaży, jak i zysków. Część z nich wręcz tryska optymizmem. W przypadku niektórych wynika on z ich specyficznej sytuacji i indywidualnych planów ekspansji. Jednak wiele opiera swoje prognozy na ogólnych rachubach zakładających systematyczną poprawę sytuacji w gospodarce. Niektóre w oparciu o nie budują ambitne plany inwestycyjne. W każdym razie w 2011 roku spodziewają się w większości przynajmniej dwucyfrowego wzrostu sprzedaży i zysków, a nie brakuje optymistów liczących na zwyżkę bliską 20 proc. Dobre nastroje są powszechne niemal niezależnie od branż, jakie reprezentują poszczególne spółki. Dotyczą one deweloperów i firm zajmujących się budownictwem przemysłowym, jak JW Construction, Dom Development, Polnord, Budimex, Elektrobudowa, producentów artykułów gospodarstwa domowego i wyposażenia mieszkań, jak Amica, Zelmer, Grajewo. Optymistów nie brakuje w gronie firm przemysłowych, takich jak Stalprofil, Kopex, Kęty czy Boryszew oraz producentów oprogramowania komputerowego, jak Comarch i Qumak-Sekom. Dwa lata przewidywanego osłabienia tempa wzrostu gospodarczego może dać się jednak mocno we znaki zarówno samym spółkom, jak i inwestorom giełdowym.

Reklama
ikona lupy />
Tempo wzrostu gospodarczego i spożycie indywidualne (w proc.) / Forsal.pl