Nie milknie awantura o reformę polskiego systemu emerytalnego. Rząd swoje, opozycja swoje. Pośrodku, coraz mniej z tego rozumiejące społeczeństwo. Trudno przekonać Polaków, aby uwierzyli, że ciężko zapracowane przez nich pieniądze po zapisaniu na kontach w ZUS będą dalej ich faktyczną własnością. Instytucja, którą rządzą politycy nie cieszy się zaufaniem narodu, podobnie jak sami politycy. Teraz ZUS położy ręce na większości naszych oszczędności przeznaczonych na jesień życia, a wtedy może nie być ona już złota.

>>> Czytaj też: Polskie finanse publiczne się chwieją. Złoty będzie tracił

Tymczasem dramatyczne wieści napływają ze świata. Katastrofa, jaka nawiedziła Japonię wywołała wzrost awersji do ryzyka na rynkach finansowych. Spadały ceny akcji, spekulanci walutowi uciekali do bezpiecznych walut, a że złoty za takową nie jest uważany, tracił więc szybko na wartości. Najbardziej błyszczał frank szwajcarski, który był wyceniony przez chwilę nawet na 3,27 PLN.

Takiego obrotu sprawy nie lubią zwolennicy kredytów denominowanych w walucie kraju Wilhelma Tella. Z kolei słaby złoty wobec dolara to mniej przejechanych kilometrów na baku paliwa. Polskie rafinerie zamiast zabezpieczać się przed zmianami kursów walut przerzucają skutki zawirowań walutowych na Bogu ducha winnych kierowców. I czynią to bez wahania, bowiem pozwala na to ich uprzywilejowana pozycja rynkowa. Na szczęście pod koniec tygodnia nasza sponiewierana waluta odrobiła część strat.

Reklama

Na domiar złego wzrosła cena ropy naftowej. A to za sprawą Libii. Za zgodą Rady Bezpieczeństwa, NATO już może wytaczać działa aby dokończyć dzieła wyzwolenia rozpoczętego przez naród. Zatem dni dyktatora można uznać już za policzone.

Trzęsienie ziemi i tsunami, jakie nawiedziło Japonię uderzyło też w giełdy – inwestorom na całym świecie puściły nerwy i w pierwszych dniach zeszłego tygodnia pozbywali się akcji przy coraz niższych kursach. Indeks tokijskiej giełdy stracił we wtorek ponad 10 proc., co jest zrozumiałe, ale dlaczego tam mocno krwawiły giełdy europejskie? Bełkot informacyjny, kreowany przez dziennikarzy nie mających pojęcia o funkcjonowaniu reaktorów atomowych, doprowadził do paniki na rynkach finansowych a także w … aptekach i to na różnych kontynentach. Tymczasem Japończycy, bohatersko walczący ze skutkami żywiołu i niekiełznaną technologią, odnieśli już pierwsze sukcesy w opanowaniu sytuacji, która wydałoby się, że wymyka się spod kontroli. Dzięki temu, prawdopodobieństwo skażenia promieniotwórczego na dużą skalę znacząco zmniejszyło się.

Decyzja banku centralnego Japonii wspierana przez państwa grupy G7 o interwencji na rynku walutowym, przyniosła efekt. Zatrzymano wzrost kursu jena, który mógłby zniweczyć szansę na szybką obudowę zniszczeń. Ostygły więc rozgrzane głowy spekulantów walutowych, opadły emocje i rynki finansowe zaczęły odzyskiwać równowagę. Sytuacja ekonomiczna Kraju Kwitnącej Wiśni była od kilku lat trudna i uległa pogorszeniu w wyniku kryzysu finansowego z 2008 roku. Zadłużenie rządowe stanowi dwukrotność rocznego PKB. Na szczęście na czarną godzinę Japonia uzbierała spore rezerwy walutowe o wartości 1,1 biliona dolarów.

Skutki ekonomiczne katastrofy, jaka nawiedziła Japonię mogą przenieść się również na inne kraje, szczególnie na Stany Zjednoczone, z którymi jest ona mocno powiązana biznesowo. Jedną z pokryzysowych bolączek USA jest rynek nieruchomości. W lutym liczba rozpoczętych budów zmniejszyła się tam do 479 tys., czyli do poziomu najniższego od kwietnia 2009 roku. Amerykańskie urzędy nadzoru budowlanego wydały też mniej pozwoleń na budowy, a to źle rokuje na najbliższą przyszłość. Są też pozytywne informacje, jak np. wzrost indeksu aktywności gospodarczej dotyczący trzech stanów: Pensylwania, New Jersey i Delaware. Niestety nie jest to jeszcze cała Ameryka.