Na razie jednak portugalski, były już premier daje do zrozumienia, iż on takiego wniosku nie złoży. Poza Jose Socratesem w podobnym tonie wypowiada się tez lider opozycyjnej PSD, dzięki której od wczoraj mamy polityczne trzęsienie ziemi w tym kraju. Przyznał on dzisiaj, iż nie należy obecnie przesądzać, iż zagraniczna pomoc byłaby potrzebna. Sytuacja robi się, zatem dość ciekawa – oby nie okazało się, że Portugalczycy oficjalnie zgłoszą się o pomoc dopiero w połowie kwietnia, kiedy to aukcja obligacji o wartości 4,5 mld EUR zakończy się fiaskiem. Niemniej inwestorzy zachowywali się dzisiaj tak, jakby właśnie liczyli na „zepchnięcie” problemu Portugalii o kilka tygodni.

>>> Nowy bankrut strefy euro może dostać nawet 75 mld euro

Nie przejmowano się też możliwymi problemami hiszpańskich banków (po obniżce ratingów przez Moody’s), a także nieoczekiwanym głębszym spadkiem dynamiki PKB Irlandii w IV kwartale ub.r. Słowem, problemy PIIGS-ów poszły w odstawkę, skupiano się na tym, że najprawdopodobniej 7 kwietnia Europejski Bank Centralny podniesie stopy procentowe, co teoretycznie jest pozytywne dla euro. Problem w tym, że rynek obecnie nie zastanawia się tylko nad tym, co zrobi ECB w kwietniu, ale jaka będzie polityka monetarna w całym 2011 r. A tutaj wydaje się, że nieco przeszacowuje się skalę tegorocznych podwyżek (3-4 ruchy po 25 p.b.).

Dzisiaj napłynęły też słabsze dane makroekonomiczne z Wielkiej Brytanii – sprzedaż detaliczna spadła w lutym o 0,8 proc. m/m, a w ujęciu rocznym wzrost wyniósł tylko 1,3 proc. r/r. Jednocześnie agencja Moody’s „pogroziła palcem”, twierdząc, iż widzi zagrożenia dla obecnego ratingu na poziomie „AAA”. Jej zdaniem mogą się one zacząć materializować w sytuacji, kiedy zbyt wolny wzrost gospodarczy będzie utrudniał efektywne obniżenie nadmiernego deficytu. Zdaniem Moody’s dynamika PKB w tym roku może wynieść 1,6 proc. r/r. Co to tak naprawdę oznacza dla funta? Jeżeli rynek zrozumie, że przeszacowuje skalę potencjalnych podwyżek stóp procentowych Banku Anglii, gdyż ten będzie musiał też uważać, aby nie „zniszczyć” wzrostu gospodarczego, to może na tej podstawie wybudować średnioterminową falę spadków GBP względem pozostałych walut.

Reklama

Brak reakcji rynków na problemy „europejskich świnek”, czyli krajów PIIGS, sprawił, że zyskał na tym też złoty. Inwestorzy zwrócili uwagę na słowa wiceministra finansów, który przyznał, że potencjalne zacieśnienie fiskalne w latach 2011-12 nie spowoduje nadmiernego wyhamowania dynamiki wzrostu PKB. W tym i przyszłym roku ma ona pozostać w okolicach 4,0 proc. W efekcie notowania EUR/PLN spadły poniżej ważnego poziomu 4,02, a USD/PLN sforsował 2,84.

EUR/USD: Obserwowane dzisiaj odbicie EUR/USD jest imponujące – udało się z impetem wrócić powyżej naruszonej wczoraj strefy 1,4121-57, a po południu naruszony został poziom 1,42. Teoretycznie rynek zatem ma potencjał do testowania okolic szczytu sprzed dwóch dni na 1,4249, a nawet ataku na opór -1,4281. Niemniej taki układ wykresu wcale nie zapowiada wzrostów w średnim terminie, a wręcz zwiększa tylko ryzyko głębszej korekty. Warto zwrócić uwagę na okolice 1,4320, gdzie przebiega kluczowa linia spadkowa trendu od szczytów z 2008 r.