Pieniądze pochodzące z Unii Europejskiej w Niemczech często są rozdzielane w sposób zupełnie przypadkowy.
Na przykład land Badenia-Wirtembergia ze środków pochodzących z funduszy strukturalnych powiększył budynki browaru, a ze środków Funduszu Społecznego finansował stażystów w markecie budowlanym „Obi” i dyskoncie „Aldi”.
>>> Czytaj też: Merkel: Niemcy korzystają na euro, jak niemal żaden inny kraj w Unii
„Często tam, gdzie trafiają środki unijne, obowiązuje zasada arbitralności” – dla „FTD” krytykuje całą sytuację eurodeputowana Franziska Brantner z ramienia Zielonych.
Europosłanka dodaje, że konieczna jest większa transparentność i dyskusja w parlamentach poszczególnych landów, czy środki faktycznie zostały wykorzystane w sposób sensowny.
>>> Zobacz też: Portugalia, nowy bankrut UE, może dostać nawet 75 mld euro
Portugalia, nowy bankrut UE, może dostać nawet 75 mld euro
Tego typu wewnętrzne kontrole nie są jednak przewidziane. UE sprawdza jedynie, czy zostały spełnione wymogi formalne, natomiast o tym, kto i na co otrzyma środki, decydują w Niemczech poszczególne landy.
Rząd w Stuttgardzie środki z Europejskiego Funduszu Społecznego przeznacza głównie na rozwój gospodarczy. Jedynie 15,5 proc. pieniędzy jest przeznaczane na problemy społeczne.
Sklepy Aldi i Obi otrzymały w 2007 roku z Europejskiego Funduszu Społecznego w sumie 80 tys. euro.