Ubiegły rok był ostatnim tak obfitym dla partii politycznych. Rekordowe wydatki na kampanię wyborczą już się nie powtórzą. Od tego roku subwencje dla partii zostały ścięte o połowę.
Sprawozdania finansowe partii przekazane już Państwowej Komisji Wyborczej, do których dotarł „DGP”, pokazują, że głównym dochodem partii jest subwencja budżetowa. Nadchodzące lata będą więc dla nich chude. – Poradzą sobie te partie, które będą u władzy. One potrzebują np. mniej pieniędzy na promocję – mówi dr Rafał Chwedoruk, politolog.

>>> Czytaj też: Ropa sfinansuje populizm

Ze sprawozdań wynika, że najbogatszą partią jest PO. Jej ubiegłoroczne przychody wyniosły ponad 49 mln zł, ale to i tak mniej, niż wydała ona na dwie kampanie: prezydencką i samorządową. Pochłonęły one 52 mln zł. Także inne partie wydawały na ten cel więcej, niż wynosiły ich przychody – wspomagały się oszczędnościami z poprzednich lat i wpłatami sympatyków.
Reklama

>>> Polecamy: 3x5, czyli cukier, chleb i benzyna po 5 zł. Dlaczego żywność jest tak droga?

PO najwięcej zarobiła też sama. Na odsetkach zyskała ponad 2,5 mln zł. Pozostałe partie są w tej dziedzinie daleko w tyle, nie mają wystarczająco dużo pieniędzy, aby w ten sposób zasilać partyjną kasę. Radzą sobie inaczej. Ludowcy wyprzedają swój majątek – otrzymali z tego tytułu prawie 3 mln zł. Ich sytuacja jest najmniej komfortowa, bo wisi nad nimi 18 mln zł kary za błąd w rozliczeniu kampanii wyborczej w 2001 r. Liczą, że Sąd Najwyższy uchyli decyzję i nie będą ich musieli spłacać. PiS z kolei ma hojnych członków. Ta partia otrzymała 348 tys. zł ze składek członkowskich. Konkurencyjna PO wykazała w tej pozycji 75 tys. zł.
Najhojniejszych sympatyków ma PSL. Obdarowali oni w ubiegłym roku partię Pawlaka kwotą ponad 1,5 mln zł. Podczas gdy najbogatsza PO dostała o 300 tys. zł mniej. A to w związku z obniżeniem od tego roku subwencji może się stać jednym z ważniejszych dochodów ugrupowań politycznych. Bo budżetowe dochody PO spadną z poziomu 40 mln zł do 20 mln, nieco mniej będzie miał PiS, a dla PSL i SLD na bieżącą działalność czy finansowanie kampanii wyborczej zostanie 7 mln zł. – Partie, które będą trwale w opozycji, będą miały bardzo trudny rok, bo subwencji będzie mniej, a brak perspektyw szybkiego dojścia do władzy dodatkowo ograniczy napływ środków – ocenia dr Rafał Chwedoruk.
To oznacza, że partie będą musiały ciąć koszty stałe – takie zapowiedzi już się pojawiają. Audyt wydatków prowadzi PiS, zapowiada go PO.
Pod znakiem zapytania stoją wydatki na ekspertów. Zdecyduje o tym niższa subwencja i ustawa o fundacjach politycznych. Według PO, która zgłosiła ten projekt, partie mają na ten cel przeznaczać co najmniej 25 proc. subwencji. Ale pozostałe nie chcą o tym słyszeć.