W połowie lat 60-tych Brazylia przeżywała szczyt cudu ekonomicznego dzięki inwestycjom finansowanym z kredytów. Marzenie o szybkim rozwoju prysło jak bańka mydlana w czasie kryzysu kredytowego w Ameryce Łacińskiej w latach 80-tych.

Kryzys ten utorował drogę do kiepskich reform oraz pakietów stabilizacyjnych z lat 90-tych. To doprowadziło do boomu cen towarów i pozwoliło na stabilny wzrost w 2000 r. Historia zatacza koło, bo brazylijska gospodarka od 2010 roku znów zaczyna się przegrzewać i prosperuje tylko dzięki rządowym inwestycjom finansowanym z kredytów. Jak długo potrwa ten boom?

Zahamowanie wzrostu cen surowców w 2005 roku oraz wynosząca 23 mld dolarów nadwyżka handlowa doprowadzą teraz do deficytu rzędu 20 mld dolarów. Jeśli zmniejszy się zapotrzebowanie na chińskie towary, zwiększający się deficyt po prostu eksploduje.

Reklama

Brazylijski real jest jedną z najbardziej przecenionych walut na świecie. Tani import uczynił Brazylijczyków bogatszymi. Ale producenci krajowi proszą o pomoc. Aby przeciwdziałać kryzysowi, rząd odkręcił kurki z pieniędzmi. Bardzo niskie stopy procentowe w USA, Europie i Japonii zalały kraj kapitałem. Rynek kredytowy w Brazylii rośnie teraz w tempie 20 proc. rocznie. Wszystko to sprawia, że brazylijska gospodarka wydaje się silna, ale też rodzi ryzyko przegrzania.

Jeśli następna dekada ma należeć do Ameryki Łacińskiej to sporo pozostało do zrobienia. Rząd powinien oszczędzać środki z prawdziwej żyły złota jaką jest sprzedaż surowców i przeznaczyć je na gorsze czasy, na sprawy takie jak edukacja czy poprawę infrastruktury. To trudne zadanie, jeśli jednak się uda, obecny boom gospodarczy nie będzie miał takich konsekwencji dla Brazylii, jak miało to miejsce 50 lat temu.

ikona lupy />
Siedziba Banco Bradesco SA w Sao Paulo w Brazylii. / Bloomberg
ikona lupy />
Rio de Janeiro, Brazylia / Bloomberg