Piątkowa sesja na Wall Street zaczęła się sporym wzrostem indeksów. S&P500 podskoczył o prawie 1 proc., docierając do 1280 punktów. Poziomu tego jednak nie przebił, a byki zostały skarcone całkiem solidnie i tuż przed końcem handlu musiały bronić się przed zepchnięciem pod kreskę. Udało się, ale zwyżka o 0,3 proc. na finiszu, a szczególnie poprzedzający ją zjazd i cofnięcie się spod wspomnianego poziomu nie robią najlepszego wrażenia. Dwusesyjne odbicie wygląda bardzo mizernie. W dodatku Nasdaq w tym odbiciu nie uczestniczył i zniżkując o prawie 0,3 proc. znalazł się na poziomie dołka z 16 marca. Oby nie okazało się, że jego śladem pójdą dwa pozostałe indeksy, bo wówczas poważnie zwiększyłoby się zagrożenie powiększeniem skali spadków.

Czynnikiem, który może poprawić nastroje są nie tylko ewentualne lepsze dane makroekonomiczne, ale przede wszystkim, w zależności od punktu widzenia, mniej lub bardziej szczęśliwe rozwiązanie greckiego problemu. W tej materii zaczyna się robić coraz bardziej nerwowo. W sobotę szef euro grupy Jean-Claude Juncker postraszył, że kryzys zadłużenia w Europie może się rozszerzyć. Udział sektora prywatnego w ratowaniu Grecji może skończyć się ogłoszeniem tego kraju bankrutem przez agencje ratingowe, a to uderzy najpierw w Portugalię i Irlandię, a potem w Belgię i Włochy. W piątek wieczorem Moody’s poinformowała o możliwości obniżenia ratingu Włoch. Ministrowie finansów strefy euro nie posłuchali Junckera i nie przyklepali zgody nie tylko na kolejne dziesiątki miliardy euro, ale i na te skromne 12, które już zostały przyznane. Uzależniają to od przyjęcia przez Grecję nowego planu oszczędności.

Tymczasem we wtorek ma odbyć się w greckim parlamencie głosowanie nad votum zaufania dla zmodyfikowanego niedawno rządu. Modyfikacja polegała na zastąpieniu ministra finansów ministrem obrony narodowej. Bojowe doświadczenie nowego szefa z pewnością się przyda. Obaw, że przesadzi z szarżowaniem niema, bo jeszcze wcześniej był ministrem kultury.

Danych makroekonomicznych w tym tygodniu także będzie sporo. Będą one dotyczyły sytuacji na amerykańskim rynku nieruchomości oraz zamówień na dobra trwałe. Głównym punktem może okazać się posiedzenie Fed, po którym poznamy prognozy gospodarcze tego gremium. W piątek MFW obniżył z 2,7 do 2,5 prognozę wzrostu amerykańskiej gospodarki. W Europie, poza Grecją, uwagę inwestorów może zwrócić publikacja wskaźników aktywności gospodarczej w przemyśle i usługach.
Sygnały przed rozpoczęciem dzisiejszej sesji są niekorzystne. W Azji na godzinę przed końcem handlu spośród ważniejszych indeksów Nikkei rósł o 0,2 proc., a Shanghai B-Share o 0,1 proc. Shanghai Composite tracił 0,8 proc., w Hong Kongu spadek sięgał 0,3 proc., a na Tajwanie aż 1,3 proc. Kontrakty na amerykańskie indeksy szły w dół po 0,5 proc.

Reklama