Na początku rzut oka na polityczny kalendarz – 16 sierpnia planowane jest spotkanie niemieckiej kanclerz Angeli Merkel z francuskim prezydentem Nicholasem Sarkozym, którego tematem ma być zacieśnienie współpracy fiskalnej w strefie euro, przyspieszenie reform, a także uzgodnienie działań w kwestii szybkiej implementacji ustaleń przyjętych podczas euro-szczytu z 21 lipca. Dzień później francuski minister finansów, a także minister ds. budżetowych, mają zaprezentować dodatkowe działania zmierzające do szybszego ograniczenia nadmiernego deficytu budżetowego. Z kolei, najpóźniej 18 sierpnia, rząd premiera Silvio Berlusconiego ma uchwalić nowy program oszczędnościowy, którego celem będzie zbilansowanie włoskiego budżetu do końca 2013 r. (taki ambitny cel postawił sobie minister finansów Giulio Tremonti). Wdrożenie nowych oszczędności zapowiedzieli już Portugalczycy, a o swojej determinacji ws. reform zapewnił nawet brytyjski premier, David Cameron. Widać, zatem, że politycy widząc, co dzieje się na rynkach finansowych, chcą stanąć na wysokości zadania i wprowadzić mało popularne społecznie działania. Teoretycznie łatwiej wtedy o zrozumienie takich działań przez przeciętnych obywateli… Teoretycznie, zatem inwestorzy powinni być podbudowani i tak pewnie będzie, gdyż rynek w krótkim terminie potrzebuje korekty. W czym jest jednak większy problem?

„Oszczędności nie są jedynie receptą na większe cierpienie w obecnej chwili, ale receptą na większe cierpienie w przyszłości. Nie zapewnia się bazy do wzrostu gospodarczego, mając ujemny wzrost gospodarczy” – to słowa amerykańskiego noblisty, Josepha Stiglitza, które padły kilka dni temu w kontekście publicznej debaty po obniżce ratingu USA. Niemniej można je odnieść do każdego rynku i każdej gospodarki – są też dość kontrowersyjne. Bo łatwo jest o teorię, gorzej o sensowne rozwiązania praktyczne (tym samym ze Stiglitzem się nie zgadzam). Niemniej sądzę, że decydenci będą mieć w najbliższych latach coraz większy ból głowy. Można odnieść wrażenie, że swoisty wyścig na wysokość cięć budżetowych, wspierany przez rynkową histerię odnośnie możliwych działań agencji ratingowych (gdyby oszczędności nie było), doprowadzi do długotrwałej stagnacji w gospodarkach, które będą je wdrażać. Najtrudniej będą miały kraje PIIGS, które mogą nie zdołać zahamować przyrostu swojego zadłużenia i w efekcie za kilka lat zostaną zmuszone do jego restrukturyzacji (tak jak teraz Grecja). Mniejsze, ale też widoczne problemy, będą mieć też rozwinięte gospodarki, jak Wielka Brytania, Francja, czy USA, na których będą teraz zwrócone oczy wielu analityków. Czemu o tym wspominam? Bo temat ten najpewniej powróci za kilka miesięcy i będzie mocnym pretekstem do kontynuacji zapoczątkowanej już negatywnej tendencji na rynkach – ucieczki inwestorów od ryzykownych aktywów.

W krótkim okresie rynek najpewniej kupi zapewnienia polityków, iż będzie lepiej. W nadchodzących dniach inwestorzy mogą też pomału dyskontować zbliżające się coroczne sympozjum FED w Jackson Hole, które rozpoczyna się 26 sierpnia. Szef FED może tam ogłosić program kolejnego wykupu aktywów (QE3), co podobnie jak miało to miejsce rok temu, mogłoby wyraźnie poprawić globalne nastroje. Wprawdzie podczas ostatniego głosowania FOMC ujawniło się aż 3 dysydentów, którzy mieli przeciwne zdanie, to jednak już dwóch z nich (Richard Fisher i Narayana Kocherlakota) zapowiada większą współpracę z szefem FED (za czwartkowym wydaniem Wall Street Journal). Tym samym ewentualny program QE3 nie wydaje się być zbyt zagrożony, chociaż nie ma do końca pewności, czy jego skala zadowoli rynki finansowe.
Tekst jest fragmentem tygodniowego raportu DM BOŚ z rynków zagranicznych.

Reklama

Powyższy materiał nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców ( Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715). Nie jest również tekstem promocyjnym Domu Maklerskiego BOŚ S.A. Pełny raport można znaleźć pod adresem www.bossa.pl.