Francuska eurodeputowana zaproponowała utworzenie specjalnej komisji, w której prawo głosu mieliby wyłącznie posłowie z państw strefy euro. To kolejny pomysł zmierzający ku instytucjonalnemu rozbiciu UE na kraje ze wspólną walutą i pozostające poza Eurolandem.

>>> Czytaj też: FT: Kryzys w strefie euro jest jak wirus. Uderzy w Europę Środkową

Komisja miałaby się zajmować kwestiami dotyczącymi unii walutowej. Pervenche Beres tłumaczy swoją propozycję chęcią... demokratyzacji procesu decyzyjnego. „Debata publiczna na temat polityki gospodarczej jest esencją demokracji. Trudno mówić o demokracji, gdy taka debata odbywa się jedynie na szczeblu państw członkowskich czy za zamkniętymi drzwiami Eurogrupy” – napisała Beres w jednym ze swoich raportów.
– Jeśli chcemy naprawić strefę euro, nie możemy prosić Polaków czy Brytyjczyków, by wzięli na siebie ryzyko i podjęli działania potrzebne, by ochronić strefę – dodała Beres w rozmowie z portalem EUobserver. Dlatego posłowie spoza Eurolandu nie mieliby na posiedzeniach komisji prawa głosu. Spośród 736 członków Parlamentu Europejskiego 267 reprezentuje dziesięć państw z własnymi walutami.
Reklama
Propozycja wywołała oburzenie zwłaszcza brytyjskich europosłów. „Nie istnieje precedens, by wykluczać członków PE wybranych w którymkolwiek z państw z uczestnictwa we wszystkich obszarach aktywności parlamentu” – napisał liberalny demokrata Andrew Duff w liście skierowanym do socjalistycznej eurodeputowanej, dodając, że podobne pomysły budzą jego poważne obawy.
Państwa spoza strefy euro mają się czego obawiać, idea Beres wpisuje się w trend budowy tzw. unii matrioszek, sprowadzającej się do instytucjonalnego wzmocnienia Eurolandu ich kosztem. W sierpniu padła propozycja utworzenia rady unii walutowej, na której czele z urzędu stałby przewodniczący Rady Europejskiej. Dziś jest nim Belg Herman Van Rompuy, ale realizacja tej koncepcji zamknęłaby drogę do tego fotela kandydatom z takich państw, jak Polska czy Szwecja, o ile nie przyjęłyby one wcześniej wspólnego pieniądza.
W tym roku odbył się też pierwszy w historii szczyt przywódców państw Eurolandu. Pojawiają się koncepcje rządu gospodarczego, jednolitych stawek podatkowych, emisji euroobligacji. Decyzje podejmowane przez strefę euro nie pozostaną jednak bez wpływu na państwa spoza niej, a zgodnie z unijnymi traktatami każdy kraj ma obowiązek wcześniej czy później przyjąć euro. Jedynymi wyjątkami są Kopenhaga i Londyn, które wywalczyły sobie tzw. opt-out, czyli prawo zachowania korony i funta.