“Banki robią dokładnie to, co powinny robić: ograniczają ryzyko. Widać to dobrze na przykładzie włoskich obligacji, które są teraz wyprzedawane przez instytucje finansowe. Banki właśnie w ten sposób uciekają od epicentrum kryzysu” – mówi w wywiadzie dla Bloomberga Christian Clausen, który jest także prezesem Nordea Bank AB.
Zeszłotygodniowy skok rentowności włoskich obligacji do poziomu ponad 7 proc. zapalił sygnał alarmowy w bankach. Zobowiązane do podniesienia swoich kapitałów instytucje, w obawie przed możliwością powtórzenia przez Włochy losów Grecji, zaczęły porzucać włoskie aktywa.
>>> Czytaj też: Piasecki: To nie banki są szalone, tylko regulatorzy
Komisja Europejska szacuje, że dług Włoch w relacji do PKB sięgnie w tym roku 120,5 proc. Presja ze strony władz UE i inwestorów zmusiła Silvio Berlusconiego do rezygnacji ze stanowiska szefa rządu Włoch. Tekę premiera przejmie po nim ekonomista i były komisarz UE Mario Monti.
Rozpad strefy euro jeszcze nie jest odwołany
Ostrzejsze wymogi kapitałowe wprowadzone przez władze UE w odpowiedzi na problemy finansowe strefy euro zmusiły banki do poszukiwania dodatkowych 106 mld euro świeżego kapitału.
Zdaniem Clausena, zaangażowanie banków w obligacje zadłużonych państw Eurolandu radykalnie się zmniejszyło. Banki gromadzą kapitał m.in. poprzez zatrzymywanie zysków w bilansach oraz finansowanie hybrydowe.
>>> Czytaj też: UE: albo Europa dwóch prędkości albo koniec strefy euro
Reakcja polityków na kryzys zadłużenia jak na razie pokazuje, że w Unii panuje determinacja utrzymania integralności strefy euro. Wciąż jednak istnieje ryzyko rozpadu bloku z powodu silnej opozycji sprzeciwiającej się ostrym cięciom oszczędnościowym we Włoszech i Grecji.
“Myślę, że w tym momencie euro jest bezpieczne” – mówi Clausen. „Jednak, jeśli rządy nie zaczną skutecznie pracować nad finansami, wspólna waluta będzie zagrożona” – dodaje.
Żaden bank nie jest kuloodporny
O swoje banki obawiają się także państwa niezaangażowane bezpośrednio w problemy strefy euro. Szwecja, ojczyzna banku Nordea, chce zaostrzyć wymogi kapitałowe dla banków bardziej, niż większość krajów europejskich. Wszystko dlatego, że sektor bankowy Szwecji jest ponad 4 razy większy, niż gospodarka tego kraju. Jak twierdzi szwedzki minister ds. rynków finansowych Peter Norman, ryzyko rozprzestrzenienia się kryzysu z Włoch do innych krajów, wymaga większych buforów bezpieczeństwa w szwedzkich bankach.
„Jeśli włoskim kryzysem zarażą się na przykład francuskie banki, instytucje finansowe mogą z kolei zainfekować szwedzkie banki. W interesie szwedzkich podatników leży wprowadzenie surowszych wymogów kapitałowych, niż w pozostałych krajach Europy” – mówi Peter Norman.
>>> Czytaj też: Zachodnie banki potrzebują kapitału. Będą pozbywać się polskich spółek
Szwedzki rząd ma zaproponować nowe obostrzenia dla sektora bankowego do końca tego roku. Zdaniem ekonomistów, współczynnik kapitałowy Tier 1 w szwedzkich bankach powinien być o kilka pkt proc. wyższy, niż obecne minimum na poziomie 10 proc. Zgodnie z nowymi zarządzeniami Europejskiego Urzędu ds. Bankowości, banki w Europie muszą podnieść współczynnik Tier 1 do poziomu 9 proc. z 5 proc. wymaganych do tej pory.
“Żaden bank nie jest dzisiaj kuloodporny, ale instytucje te są teraz znacznie lepiej przygotowane, niż w 2008 r.” – ocenia Jan Erik Gjerland, analityk DNB ASA z siedzibą w Oslo.