Przebieg wtorkowej sesji na Wall Street był kopią tego, co widzieliśmy na głównych parkietach europejskich. Start z poziomu poniedziałkowego zamknięcia, niezdecydowanie w pierwszej godzinie handlu, próba ataku byków, redukcja zysków, kilkugodzinna stabilizacja i wreszcie zmęczenie popytu, zakończone spadkiem w ostatniej części sesji. Taka zgodność scenariuszy po obu stronach oceanu widoczna jest ostatnio nie po raz pierwszy. Można to tłumaczyć napływającymi w ciągu dnia informacjami, ale można też wsłuchiwać się po prostu w rytm rynkowych zmian.

Rytm ten najwyraźniej nie jest dyktowany przez byki. Mimo prób, popyt był w stanie we wtorek cokolwiek zdziałać jedynie do połowy sesji. Końcówka należała do niedźwiedzi. Te europejskie zdołały zepchnąć wskaźnik w Paryżu w dół o 0,35 proc., a DAX o 0,2 proc. Na parkiecie w Nowym Jorku było gorzej. Dow Jones stracił 0,55 proc., Nasdaq spadł o 1,26 proc. a S&P500 o prawie 0,9 proc. Europejskie strachy, choć wciąż obecne, aż tak bardzo na amerykańskich inwestorów wczoraj nie działały. Indeksy za oceanem poszły w dół dopiero po publikacji komunikatu Fed. Gracze nie przejęli się nawet gorszą niż oczekiwano dynamiką sprzedaży detalicznej. Komunikat Fed nie wniósł nic nowego. I może właśnie dlatego rozczarował. Widoczne są pewne sygnały poprawy w gospodarce, rynek pracy wciąż słaby, a europejskie zawirowania coraz bardziej groźne dla wzrostu gospodarczego. Stopy są i będą niskie. To wszystko już znamy. A sygnałów o luzowaniu nie ma.

A co mają powiedzieć inwestorzy w Europie? Po chwilowej niechęci wobec "nie" Wielkiej Brytanii w kwestii zmiany europejskich traktatów i zwiększenia dyscypliny finansowej, musieli przetrawić kolejne już "nie" ze strony Angeli Merkel. Tym razem w sprawie zwiększenia możliwości finansowych mającego dopiero powstać Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego. Ma on dysponować kwotą 500 mld euro i ani centa więcej. Europejski Bank Centralny ma się trzymać sztywno swojej roli. Ciekawe z czyją pomocą rządy większości europejskich państw zrolują w przyszłym roku setki miliardów euro zapadających długów? Inwestorzy prywatni zaczekają pewnie na opinie agencji ratingowych. A te nie zapowiadają się najlepiej. Wczoraj Fitch obniżyła perspektywy ocen Czech, Bułgarii, Łotwy i Litwy. Polskę na razie zostawiła w spokoju.

Na giełdach azjatyckich kolejny dzień przewagi spadków., choć o mniejszej niż ostatnio skali. Nikkei zniżkował o 0,4 proc. po nieco gorszych niż oczekiwano danych o produkcji przemysłowej. Na godzinę przed końcem sesji po kilka dziesiątych procent w dół szły wskaźniki Hong Kongu, Indonezji, Korei. W Szanghaju indeksy traciły po 0,5-0,9 proc.

Reklama

Nadzieję na niezły początek handlu w Europie dają sięgające 0,2-0,4 proc. zwyżki kontraktów na amerykańskie i europejskie indeksy. Dziś danych makroekonomicznych będzie niewiele. Poznamy jedynie dynamikę produkcji przemysłowej w strefie euro. Z uwagą będą obserwowane wyniki aukcji obligacji Niemiec i Włoch.