Pod względem rozwoju obrotu bezgotówkowego Polska wlecze się w ogonie Europy. Wszystko przez to, że mała liczba sklepów zdecydowała się na akceptowanie płatności kartami. Z danych NBP wynika, że w całym kraju funkcjonuje ok. 107 tys. akceptantów, u których działa ponad 250 tys. terminali akceptujących płatności kartami. To bardzo mało.
W przeliczeniu na milion mieszkańców mamy niecałe 6,6 tys. sztuk terminali. Nawet w Bułgarii jest lepiej. Tam na milion mieszkańców przypada ponad 8 tys. urządzeń. Liderem jest Finlandia, gdzie wspomniany wskaźnik sięga 37,5 tys. Średnia dla Unii to ponad 17,5 tys. Co ciekawe terminali nie przybywa u nas już tak szybko jak przed laty. W III kw. tego roku w porównaniu z II kw. jedynie o ok. 3 tys. sztuk. I to mimo zakrojonej na szeroką skalę akcji zorganizowanej przez Visę, w czasie której banki dofinansowują instalację terminali w nowych punktach.
A Polacy lubią płacić kartami. Widać to m.in. w danych dotyczących liczby transakcji na terminal. Pod tym względem mieścimy się w europejskiej średniej. Ponadto liczba transakcji rośnie o wiele szybciej niż liczba terminali. Od 2003 r. do końca 2010 r. liczba urządzeń akceptujących płatności bezgotówkowe wzrosła o 175 proc. W tym samym czasie liczba transakcji urosła o ponad 550 proc.
Reklama
Zdaniem przedstawicieli Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego najważniejszą przyczyną zahamowania rozwoju sieci akceptacji w Polsce są wysokie koszty obsługi transakcji. W efekcie handlowcom nie opłaca się instalować terminalu i przyjmować płatności kartami. Głównym składnikiem kosztów, obok dzierżawy sprzętu oraz kosztów połączenia telefonicznego, jest opłata interchange ustalana przez Visę i MasterCard. Stawka tej opłaty ustalona w Polsce na poziomie 1,5 – 1,6 proc. jest najwyższa w całej Unii. Średnia dla 27 państw to 0,72 proc. Najmniej płacą właściciele sklepów w Finlandii – jedynie 0,19 proc.
Polscy handlowcy od lat walczą o obniżenie tej opłaty.– Jeżeli organizacje kartowe nie zgodzą się obniżyć interchange, będziemy proponować zmiany legislacyjne, by uregulować rynek ustawowo – mówi Paweł Perz, prezes FROB. Takim rozwiązaniem jest m.in. wprowadzenie surcharge, czyli dodatkowej opłaty dla płacących kartą, choć, jak przyznaje Perz, to ostateczność.
Stanowisko, że wysoka opłata interchange blokuje rozwój rynku, popiera NBP. Dlatego też zdecydował się na wyznaczenie terminów, w którym organizacje płatnicze mają opracować propozycje obniżki opłaty interchange.
Zdaniem przedstawicieli agentów rozliczeniowych obniżka interchange od razu przełoży się na obniżenie prowizji odprowadzanych przez detalistów. Niewykluczone, że część obniżki stawek dla Visy i MasterCard zostanie skonsumowana przez agentów rozliczeniowych, którzy podniosą marże. Jak mówią, w Polsce są one o połowę niższe niż w większości krajów Unii.
Koszty wyższe niż marża
Z najnowszych danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że w III kw. tego roku działało u nas 256 tys. terminali do obsługi płatności kartą, co oznacza wzrost w porównaniu z II kw. o zaledwie 3 tys. sztuk. Wysokie koszty transakcji powodują, że wciąż w wielu sklepach widzimy kwotowe ograniczenia dla płatności kartą. Handlowcom po prostu nie opłaca się przyjmować płatności plastikiem, bo opłata dla agenta rozliczeniowego oraz koszty połączenia telefonicznego, dzięki którym terminal łączy się z centrum autoryzacyjnym, są wyższe niż marża na sprzedawanych produktach.
Ograniczenia takie są wprawdzie zgodne z prawem polskim, ale niezgodne z regulaminami i zarządzeniami organizacji płatniczych. Mimo to właściciele sklepów stosują je, jeżeli klient kupuje produkty o niskiej, ustalonej odgórnie marży.