Ze wstępnych szacunków KPMG wynika, że rośnie liczba inwestycji w specjalnych strefach ekonomicznych. W tym roku zgodę na rozpoczęcie przedsięwzięcia dostało o 10 proc. więcej przedsiębiorstw niż w ubiegłym, w sumie 195 firm.

>>> czytaj też: Łupkowa rewolucja nabiera tempa: pierwsze wydobycie gazu już w 2014 roku

Jednak wartość inwestycji będzie zbliżona do tej z 2010 r. i wyniesie ok. 6,5 mld zł. Jak tłumaczy Paweł Barański, dyrektor doradztwa podatkowego KPMG, oznacza to, że w SSE coraz częściej chcą się rozwijać firmy średniej wielkości – zatrudniające od 50 do 250 osób.

>>> Polecamy: KGHM ma już na celowniku kolejne przejęcia za granicą

Reklama
Wraz z nowymi firmami w SSE będzie przybywać miejsc pracy. W 2009 r. przedsiębiorstwa działające w strefach obcięły zatrudnienie netto o 1 proc., do 208,5 tys. (wtedy też liczba nowych pozwoleń w porównaniu z 2008 r. spadła o 36 proc.). Jednak już w ubiegłym roku znów zaczęły przyjmować pracowników. Wzrost zatrudnienia wyniósł 8 proc. – do 225,3 tys. W tym roku przedsiębiorstwa w strefach stworzyły w sumie 20 tys. nowych miejsc pracy, których liczba wynosi w sumie 244,6 tys. To o 9 proc. więcej niż przed rokiem.

Kuszenie firm motoryzacyjnych

Przyszły rok dla rozwoju stref wcale nie powinien być gorszy niż obecny. Jednak szefowie SSE mówią o tym z ostrożnością. – Z takim wyprzedzeniem nigdy nie możemy dokładnie powiedzieć, ile przedsiębiorstw i jakiej wielkości będzie chciało u nas zainwestować – mówi Marek Indyk, dyrektor Tarnobrzeskiej SSE. Przyznaje, że na razie można mówić o dwóch inwestycjach w pierwszym kwartale 2012 r. Ale nie ukrywa, że liczy na wynik zbliżony do tegorocznego, gdy udzielono 18 zezwoleń (o 3 więcej niż w 2010 roku) na łączną kwotę inwestycji w wysokości 563 mln zł (prawie dwukrotnie więcej niż przed rokiem). Jedną z największych było zaangażowanie firmy motoryzacyjnej Pilkington Automotive. Dzięki nowym projektom w tarnobrzeskiej strefie powstało w sumie 600 nowych miejsc pracy.
Na przedsiębiorstwa z branży motoryzacyjnej liczy również Katowicka SSE. – Mamy nadzieję na pozyskanie firm pokroju Opla czy Fiata – mówi Wojciech Rusek z katowickiej strefy, która prowadzi obecnie negocjacje w sprawie 4 projektów, w tym jednego bardzo dużego. – Jeśli udałoby nam się podpisać umowy z tymi inwestorami, to w przyszłym roku liczba nowych miejsc pracy mogłaby nawet przekroczyć 1,5 tys. – mówi Rusek. Łącznie strefa daje pracę 47 tys. osób. I, jak sądzi Rusek, 2012 r. przyciągnie tylu inwestorów, ilu czyli około 20. Kwota inwestycji może być jednak wyższa, bo rozmowy toczą się z naprawdę dużymi graczami. W 2010 r. firmy zainwestowały w Katowickiej SSE 1 mld zł, w 2011 r. już 1,2 mld zł.
Branża motoryzacyjna jest zainteresowana Katowicką SSE ze względu na bliskość głównych zakładów KIA, ulokowanych na Słowacji. Z tego względu swoje fabryki chcą tu lokalizować podwykonawcy części samochodowych, głównej z Korei czy Japonii. Chińczycy rzadko pytają o inwestycje w strefie. Natomiast wciąż widać zainteresowanie ze strony firm z Europy Zachodniej czy USA.
Na inwestorów z USA, Niemiec czy Włoch liczy także Łódzka SSE. – Rozpoczynamy kampanię wizerunkową, której celem będzie pozyskanie nowych firm z Niemiec. Na promocję wydamy 900 tys. zł, z czego 680 tys. zł zostanie sfinansowane z funduszy unijnych, które we wtorek udało nam się zdobyć – mówi Marcin Kwiatkiewicz, zastępca dyrektora ds. promocji i marketingu Łódzkiej SSE. Do tej pory inwestorzy z Niemiec ulokowali w Łódzkiej SSE kapitał o wartości 2 mld zł.
Tylko w tym roku w strefie wydano 22 zezwolenia. Firmy zadeklarowały zainwestować 840 mln zł i utworzyć 1,2 tys. nowych miejsc pracy. To oznacza 20-proc. wzrost pod względem zainwestowanego kapitału w porównaniu z 2010 r. – Liczymy, że w 2012 r. uda nam się utrzymać ten wzrost i doprowadzić też do stworzenia przynajmniej 1 tys. miejsc pracy – mówi Marcin Kwiatkiewicz. W tej chwili strefa prowadzi negocjacje z kilkunastoma firmami zainteresowanymi wybudowaniem zakładów. Dominują te z branży budowlanej, opakowaniowej. Ma też nadzieje na dwa projekty z sektora BPO (nowe technologie). Łódzka to jedna z nielicznych stref, której udaje się także przyciągać chińskich inwestorów. A konkretnie inwestora, bo do tej pory zezwolenie na działalność otrzymała tam tylko jedna firma, to Yuncheng Poland, który do końca 2013 roku ma wybudować w Konstantynowie Łódzkim nowoczesną fabrykę cylindrów do druku rotograwiurowego. – Liczymy, że już wkrótce pojawi się w strefie kolejny chiński inwestor – Sany Heavy Industry, drugi na świecie producent maszyn budowlanych. Firma już oglądała teren pod inwestycje w Kutnie – ujawnia Marcin Kwiatkiewicz.
Jednak nie wszystkie z największych stref miały w tym roku tylko wzrosty. W Mieleckiej SSE choć wydano 18 zezwoleń, wartość inwestycji przekroczyła 182 mln zł, a nowych miejsc pracy powstało 386, był to jednak rok o połowę gorszy od ubiegłego. – Dlatego w 2012 r. liczymy na wyraźną poprawę wyników – mówi Mariusz Błędowski, dyrektor Euro-Park Mielec SSE. Już prowadzi negocjacje z kilkoma inwestorami. Są to głównie międzynarodowe koncerny reprezentujące sektor farmaceutyczny, motoryzacyjny i lotniczy.

Niedługo nie będzie się to opłacać

W SSE tradycyjnie najdynamiczniej rozwijają się inwestycje przedsiębiorstw produkujących części dla sektora motoryzacyjnego oraz działających w segmencie BPO, czyli wyspecjalizowanych usług. Inwestorzy narzekają jednak na brak wykwalifikowanych pracowników. – Problem nie jest nowy. Otwarcie rynku niemieckiego nie wpłynęło na znaczące pogorszenie sytuacji pracodawców w strefach. Po prostu w Polsce już brakuje inżynierów oraz wykwalifikowanych robotników – mówi Kiejstut Żagun, dyrektor doradztwa podatkowego KPMG.
Kolejnym problemem jest to, że strefy na dotychczasowych zasadach, czyli dające inwestującym tam firmom znaczne ulgi podatkowe, mają działać tylko do 2020 r. Duże firmy zastanawiają się, czy do tego czasu uda im się wypracować zwrot z inwestycji. Z badań KPMG wynika, że przedłużenie działalność SSE tylko o 6 lat dałoby 40 mld zł z napływu nowego kapitału i kilkanaście tysięcy nowych miejsc pracy. – To proste, do zakończenia działalności SSE na obecnych zasadach mamy już tylko 8 lat. Tymczasem inwestor potrzebuje 5 – 6 lat, by zrealizować całość inwestycji. Dlatego w tak krótkim czasie nie jest w stanie w pełni skorzystać z przywilejów podatkowych oferowanych w strefach – tłumaczy Marek Indyk.
Jerzy Siwkiewicz, wiceprezes Warmińsko-Mazurskiej SSE podaje przykład naszych sąsiadów – Litwa, Łotwa i Ukraina już ogłosiły, że u nich specjalne strefy będą działały przynajmniej do 2040 roku. W krajach Azji ten okres jest jeszcze dłuższy. Szefowie stref uważają, że przez to Polska stanie się dla inwestorów nieatrakcyjna. Nie przekonuje ich argumentacja ministra finansów, że z powodu specjalnych warunków prowadzenia działalności w strefach państwo traci na wpływach podatkowych. – Zyskuje na wpływach z podatków od osób fizycznych, które mają pracę – przekonuje Siwkiewicz.
Z badań przeprowadzonych przez Ernst & Young wynika, że jeśli strefy będą działały tylko do 2020 r., to połowa obecnych inwestorów nie przeprowadzi w nich już żadnych nowych przedsięwzięć. A 81 proc. z nich deklaruje, że chętnie lokowałoby tu nadal kapitał, gdyby SSE miały działać dłużej. Dlatego jesienią na spotkaniu z przedstawicielami stref wicepremier Waldemar Pawlak zadeklarował bezterminowe wydłużenie ich funkcjonowania. Ale na razie to tylko obietnica. I to tylko mniejszego koalicjanta.
Opinia

Inwestorzy lubią Polskę

Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych

Czy Polska jest jeszcze atrakcyjna dla nowych inwestorów?
Według danych na koniec października liczba zagranicznych inwestycji w Polsce w porównaniu z tym samym okresem 2010 r. wzrosła o 34 proc. Spośród projektów zrealizowanych w tym roku tylko połowa należy do firm już działających w naszym kraju. Pozostałe 50 proc. stanowią inwestycje nieobecnych dotąd w Polsce przedsiębiorstw. Naszym rynkiem najbardziej interesują się firmy z branży motoryzacyjnej. Wynika to w dużej mierze ze strategii budowania klastrów, których przewagą konkurencyjną jest organizacja i tworzenie łańcucha zaopatrzenia. Polską interesują się wciąż koncerny z branży przemysłu maszynowego, przede wszystkim artykułów gospodarstwa domowego, w której to branży nasz kraj wyrósł w tym roku na europejską potęgę. Będzie się pojawiać coraz więcej firm z sektora IT i telekomunikacyjnego.
Skąd pochodzą nowi inwestorzy?
Przede wszystkim z Azji, głównie z Korei i Japonii. Ci pierwsi wracają do Polski po trwającej ponad 5 lat przerwie. Koreańczycy chcą budować zakłady elektroniczne. Z kolei Japończycy lokalizują u nas swój przemysł spożywczy. Przetarcie szlaku nastąpiło wraz z ogłoszeniem przez Grupę Lotte miejsca, w którym wybuduje nowe fabryki. Powstaną one w Wałbrzyskiej SSE.
A co z kapitałem chińskim?
Chiny to ogromny inwestor w Europie, ale finansowy. Swoje pieniądze lokuje głównie w papiery dłużne, w tym w obligacje rządowe. Zakłady produkcyjne chińskie koncerny wolą uruchamiać w Afryce i Azji. Niestabilność części krajów Europy odpycha inwestorów z Państwa Środka. Chcemy ich jednak przekonać, że w Polsce ryzyko inwestycyjne jest mniejsze. Do tej pory chińskie koncerny zainwestowały u nas 300 mln euro. Jest jednak szansa na napływ nowego kapitału. Dowodem na to może być podpisanie porozumienia z firmą Sany Heavy Industry w sprawie planowanych przez nią inwestycji w jednej z polskich SSE.
ikona lupy />
Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych Mat. prasowe / DGP