Jednakże politycy, ekonomiści i media, w tym The Economist, bronią nadal koncepcji liberalnej gospodarki, jakby była to prawda objawiona i niepodlegająca żadnej ocenie.

>>> Czytaj też: Polska wstrząsnęła szczytem UE. Wzięliśmy rewanż za "hydraulika"

Wiele strategii gospodarczych w swym czasie było słusznych. Z tym, że żadna nie trwa wiecznie. Każda ma określony zasób możliwości, po których wyczerpaniu przestaje być skuteczna. Tak się ma też z liberalną gospodarką. Funkcjonowała bardzo dobrze po drugie wojnie światowej, aż doprowadziła, dzięki Internetowi, do globalizacji i w XXI wieku przestała być przydatną. Gorzej: stała się kryzysogenną i niebezpieczną dla społeczeństwa.

>>> Polecamy: Keynes, Hayek, Schumpeter: w czasie kryzysu stare idee przeżywają renesans

Reklama

Liberalna gospodarka głosi zasadę deregulacji swego funkcjonowania i nadrzędność interesów biznesu nad dobrem społeczeństwa. Strategia ta była stosowana ze wzmożoną intensywnością za czasów prezydentury Ronalda Reagana (1979-1990) i premierostwa Margaret Thatcher (1979-1990). W rezultacie powstały wielkie korporacje, które poprzez wykupywanie mniejszych konkurentów przejęły rządy. Ich szefowie oraz akcjonariusze dorobili się olbrzymich majątków. Zarobki kadry zarządzającej poszybowały w górę.

Na przykład w USA, szef wielkiej korporacji zarabia prawie 500 razy więcej niż jej pracownik. W firmie Home Depot prezes 2 stycznia do południa zarobił tyle, ile jego przeciętnie uposażony pracownik dostanie za cały rok. W Wielkiej Brytanii wskaźnik ten wynosi 1 do 120, jest niższy niż w USA, ale też bardzo wysoki.

Pensje szefów nie są uzależnione od efektywności zarządzania firmą. Zwykle, gdy Chief Executive Officer (CEO) zostaje zwolniony, dostaje wielomilionową odprawę, nieraz tak dużą, jak główna wygrana na loterii. Tylko, że w tym przypadku nie los, a kontrakt gwarantuje worek pieniędzy. W 2011 r. został zwolniony szef firmy Hewlett–Packard za nagabywanie seksualne podległej mu konsultantki. Otrzymał odprawę 18 mln dol. i zaraz został zatrudniony na podobnym stanowisku w firmie Oracle.

Olbrzymie dochody szefów często sprawiają, że przestają oni koncentrować się na zarządzaniu firmą, aby zająć się swoimi milionami. Firma podupada, a prezes tylko marzy o wypowiedzeniu i dostaniu olbrzymiej odprawy. Na przykład parę lat temu szefowi firmy Pfizer na pożegnanie wręczono 280 mln dol. Odchodzący na emeryturę szef firmy Exxon otrzymał 400 mln dol. W 2010 roku 25 szefów funduszy hedgingowych (spekulacyjnych o wysokim ryzyku, ale i zysku, za to znikomej regulacji) zarobiło po miliardzie dolarów! Każdy z nich zapłacił 15 proc. podatku, tak samo jak ci, co zarabiają 35 –50 tys. dol. rocznie. Zakłada się bowiem, że krociowe dochody inwestują, tworząc nowe miejsca pracy. Być może tak było kiedyś, obecnie angażują swe miliony poza granicami krajów, w których płacą podatki.

Czytaj cały artykuł na: