Ostatni unijny szczyt zakończył się podpisaniem przez 25 państw Unii Europejskiej paktu fiskalnego (wyłamały się tylko Wielka Brytania i Czechy – red.). Czy ta umowa może skutecznie przyczynić się do przezwyciężenia kryzysu strefy euro?
Tak, bo najważniejsze jest obecnie przywrócenie dyscypliny fiskalnej, absolutne obniżenie deficytu finansów publicznych oraz przeprowadzenie reform strukturalnych. Tzw. złota reguła – oznaczająca, że pod groźbą kar deficyt finansów publicznych nie będzie mógł przekroczyć 0,5 proc. PKB – jest kluczowa dla walki z kryzysem.
Dla Francji, której deficyt wynosi dziś 5 proc. PKB, nie będzie to łatwe zadanie, podobnie zresztą jak i dla innych krajów UE. Drukowanie przez EBC milionów euro nie jest żadnym rozwiązaniem, gdyż takie działanie nie spowoduje, że rynki nabiorą zaufania do wspólnej waluty. Warto też, aby UE jak najszybciej stała się nie tylko unią ekonomiczną, ale też polityczną. Jak pokazuje dotychczasowe doświadczenia, bez dalszej integracji nie będziemy mogli dalej wspólnie funkcjonować.
Reklama
Czy bez zastrzeżeń popiera pani propozycje kanclerz Angeli Merkel, które nie podobają się licznym politykom, i to także we Francji?
W ustach Francuzki zabrzmi to prowokacyjne, ale tak to właśnie wygląda: warto w Unii próbować wyjść ponad podziały narodowe i wybrać rozwiązania najlepsze dla wszystkich. A takie są właśnie propozycje Berlina, które uważam za najbardziej realne.
Niemcy w czasie zjednoczenia dały przykład hojności oraz solidarności: w latach 1991 – 2009 zachodnie landy wpompowały we wschodnie ok. 1,3 bln euro, te jednak musiały zaakceptować rynkowe reformy. W pewnym sensie można je porównać z obecnymi propozycjami niemieckimi dla całej Unii. Z dzisiejszej perspektywy trzeba przyznać, że wprowadzone wówczas mechanizmy zadziałały. Wystarczy popatrzeć na niemiecką gospodarkę, która stała się najsilniejsza w Europie. Niemcy mają ponad 150 mld euro nadwyżki w wymianie handlowej, a Francja 75 mld euro deficytu.
Dlaczego Niemcom się udało, a inni mają problemy?
W znaczącej mierze z powodu niemieckiej decentralizacji, z którą we Francji są problemy. Warto więc uważnie przyjrzeć się, co i w jaki sposób w Niemczech tak dobrze funkcjonuje i przenieść te mechanizmy do całej Europy. U naszych sąsiadów można znaleźć wiele sprawdzonych rozwiązań strukturalnych, np. decyzje związane z rozwojem przedsiębiorstw są podejmowane w dialogu między pracodawcami a pracownikami. We Francji ciągle obowiązuje model kapitalizmu, w którym obie strony zwalczają się nawzajem, zamiast znaleźć rozwiązanie, z którego wszyscy będą czerpać zyski. Niemcy od dawna inwestują w edukację, bo uznały, że w przyszłości przyniesie to wymierne efekty. Wszystkie landy mają także doskonale opracowany system kształcenia zawodowego. No i jeszcze wydajność pracy.
Sprawy związane z Grecją nie znalazły się w programie szczytu, ale według nieoficjalnych doniesień doszło do wstępnej ugody z prywatnymi pożyczkodawcami. Grekom uda się do 20 marca spłacić 14,4 mld euro?
Kondycja Grecji z pewnością zajmowała wiele miejsca dyskusjach kuluarowych. Jej zadłużenie w stosunku do PKB wynosi 163 proc., a dzięki restrukturyzacji ma spaść do 120 proc. w 2020 r. Niestety, sami Grecy zdają się w to nie wierzyć, utrudniając negocjacje i sprzeciwiając się często jedynym rozsądnym propozycjom.
Grecy przez długie lata korzystali z pieniędzy pochodzących z różnych funduszy pomocowych, ale nie potrafili ich efektywnie wykorzystać. Zwłaszcza w porównaniu z tym, jak spożytkowały je kraje Europy Wschodniej i Centralnej, wśród których Polska może służyć za przykład do naśladowania – wasza gospodarka mimo kryzysu zanotowała w zeszłym roku wzrost o ponad 4 proc. PKB. Unia Europejska nie jest dojną krową, z której można wyciągać, ile się da, nie oferując nic w zamian.
Dlaczego Grekom tak trudno pogodzić się z zaciskaniem pasa?
Wszystko zrzuca się tam na karb międzynarodowego spisku i krwiożerczych korporacji w koalicji z bankami, które sprzysięgły się przeciwko temu krajowi. Populizm nie sprzyja wyjściu z zapaści. Zresztą wraz z przedłużającym się kryzysem ekonomicznym demagogia niektórych polityków rośnie w siłę w różnych krajach. We Francji coraz większą popularność zdobywa szefowa Frontu Narodowego Marine Le Pen, w Wielkiej Brytanii coraz więcej wpływów zdają się mieć eurosceptycy, podobnie jest we Włoszech czy w Hiszpanii. Na tym tle optymizmem napawa podpisanie przez Chorwację aktu akcesyjnego do Unii Europejskiej. I to w czasach, kiedy borykamy się z tak poważanym kryzysem. Zagrzeb zrozumiał, że lepiej być we Wspólnocie – choćby w trudnych czasach – niż poza nią. Tylko zjednoczona Europa stanowi przeciwwagę dla pozostałych światowych mocarstw.
Uważa pani, że będziemy się wtedy liczyć w globalnej konkurencji?
Tylko wówczas będziemy brani pod uwagę w czasie negocjacji z WTO, G20 czy Bankiem Światowym. Ani Francja, ani nawet potężne Niemcy same nic nie zdziałają. Takie są reguły gry. Dlatego pomimo różnic – politycznych, kulturowych i społecznych – wszystkim powinno zależeć, aby na forum światowym Unia mówiła jednym głosem.
Gospodarka strefy euro może w tym roku ponownie wpaść w recesję. Czy uda nam się w takich warunkach porozumieć w sprawie podziału środków przeznaczanych na tzw. fundusze strukturalne, które są obecnie kością niezgody między starymi krajami UE a nowymi, w tym Polski?
Rozwiązanie z pewnością nie zadowoli wszystkich, ale trzeba znaleźć jakiś kompromis. Trudno jednak przelewać z pustego w próżne. Wszyscy musimy redukować wydatki. Do tej pory na wspieranie biedniejszych regionów poszły ze strony UE olbrzymie środki i myślę, że dalej będzie się tak działo, choć na mniejszą skalę. Być może w czasie wzrostu gospodarczego powinniśmy więcej oszczędzać, aby w momencie spadku różnice w kwotach nie były tak duże. Nie ma co ukrywać, że bez tych funduszy strukturalnych wzrost gospodarczy m.in. w Polsce nie byłby tak spektakularny.
ikona lupy />
Mathilde Maurel, ekonomistka z francuskiego CNRS (Krajowe Centrum Badań Naukowych), dyrektor studiów ekonomicznych na Sorbonie (Centre d’Economie de la Sorbonne, Universite de Paris I), współpracuje z amerykańskim instytutem The William Davidson Institute (WDI), a wcześniej z Bankiem Światowym oraz Komisją Europejską. Prowadzi także wykłady w Moskwie, Szanghaju i Kairze. Sprawy związane ze światową ekonomią porusza na swoim blogu http://economie-globale.dalloz.fr materiały prasowe / DGP