Dyżurny zarzut USA wobec Chin – sztuczne zaniżanie kursu juana w celu wspierania eksportu – ma coraz mniejsze uzasadnienie w rzeczywistości. Tylko w ciągu ostatniego półtora roku chińska waluta zyskała w stosunku do dolara 12 proc.
Sprawy juana nie mogło zabraknąć także podczas trwającej wizyty w USA wiceprezydenta, a od jesieni nowego przywódcy Xi Jinpinga. Do urealnienia kursu przekonywali go Barack Obama, Joe Biden, a także liderzy obu izb Kongresu. – Osiągnęliśmy postęp, ale jeszcze niewystarczający. Będziemy nadal naciskać w tej sprawie – oświadczył po spotkaniu Obamy z Xi Jinpingiem Lael Brainard z Departamentu Skarbu.
Zaniżanie przez Pekin kursu juana od lat jest dla Amerykanów usprawiedliwieniem ogromnego deficytu w handlu dwustronnym. W zeszłym roku osiągnął on rekordowy poziom 295,5 mld dolarów. Ale problem w tym, że coraz mniej jest to związane z kursem chińskiej waluty. Od czerwca 2010 r. zyskała ona wobec dolara 8,5 proc., a biorąc pod uwagę różnicę w poziomie inflacji w obu krajach – od 2005 r. ten wzrost wyniósł aż 40 proc.
– Uwagi na temat kursu wymiany juana są absolutnie bezpodstawne. Żadna inna waluta krajów rozwijających się nie zyskuje tak szybko na wartości – mówi Li Daokui, członek komitetu polityki monetarnej chińskiego Banku Centralnego. Według analityków juan pozostaje niedowartościowany, ale nie o 30-40 proc., jak stale przekonują amerykańscy przedsiębiorcy czy krytycy Pekinu, lecz od 5 do 20 proc. Po tym jak w zeszłym roku zyskał on wobec koszyka walut 8 proc. Międzynarodowy Fundusz Walutowy rozważa zniesienie wobec niego określenia „poważnie niedowartościowany”. Trudno w tej sytuacji będzie przeforsować w Kongresie pomysł wprowadzenia karnych sankcji na Chiny.
To, że Pekinowi zależy na jak najniższym kursie własnej waluty, jest zresztą co najwyżej półprawdą. Z jednej strony, chiński wzrost gospodarczy opiera się na produkcji przemysłowej, która dzięki taniemu juanowi jest konkurencyjna. Ale z drugiej, mocniejsza waluta to większa siła nabywcza Chińczyków. Zmusi to także chińskie przedsiębiorstwa do rozwoju bardziej innowacyjnych produktów, które mogłyby konkurować nie tylko ceną. Długofalowa strategia władz zakłada, że rozwój gospodarczy ma w coraz większym stopniu napędzać popyt wewnętrzny. To zresztą już widać w chińskim bilansie handlowym – o ile w 2007 r. jego nadwyżka przekraczała 10 proc. PKB, w zeszłym było to już tylko 3 proc.
Nie znaczy to jednak, że w amerykańsko-chińskich relacjach handlowych nie ma – lub nie będzie wkrótce – żadnych problemów. Temat juana coraz mocniej zastępują brak ochrony własności intelektualnej w Chinach oraz protekcjonistyczna polityka władz, które na rodzimym rynku chronią państwowe firmy przed konkurencją. Nie przypadkiem Obama w przedstawionym na początku tygodnia projekcie budżetu zaproponował przeznaczenie 26 mln dolarów na nową agencję, która zajmowałaby się tropieniem nieuczciwych praktyk handlowych. W wygłoszonym nieco wcześniej orędziu o stanie państwa wprost powiedział, że chodzi głównie o chińskie praktyki.
W ciągu ostatnich 18 miesięcy chińska waluta zyskała 12 proc. do dolara