Bez inwestycji drogowych za 15 lat kierowcy w Opolu będą jeździć z prędkością 20 km na godz. Miasto stanie w korkach. Takie wnioski przedstawili we wtorek w Opolu przedstawiciele katowickiej firmy Inkom, która przeanalizowała układ komunikacyjny miasta.

Największy problem Opola to - zdaniem Piotra Trybusia z katowickiego przedsiębiorstwa projektowo-usługowego "Inkom" - centrum miasta i jego ścisłe okolice. Powód - jest zbyt ciasno, by poszerzać lub dobudowywać jakiekolwiek drogi i w ten sposób rozładować ruch. Rozwiązaniem byłoby przerzucenie ciężaru poruszania się po centrum na komunikację miejskiej. Drugim newralgicznym punktem komunikacyjnym miasta, już częściowo udrażnianym przez remonty, ale ciągle mającym tzw. wąskie gardła, jest ulica Wrocławska. "Zwłaszcza w związku z tym, że krzyżuje się ona z obwodnicą północną i planowaną obwodnicą południową" - dodał Trybuś.

Zdaniem specjalisty Inkomu, by z kolei usprawnić ruch tranzytowy przez Opole (a jego zdaniem trzeba to zrobić m.in. ze względu na fakt, iż miasto jest nie tylko ważnym węzłem komunikacyjnym w regionie, ale i w południowej części kraju) potrzebne jest poszerzenie obwodnicy północnej do czterech pasów i zamienienie tradycyjnych skrzyżowań na węzły drogowe.

Jeśli miasto nie zrobi nic z infrastrukturą drogową - nie zbuduje dodatkowej przeprawy przez Odrę i nie odciąży centrum dodatkowymi trasami - to za 15 lat będziemy jeździć po Opolu z prędkością poniżej 20 km na godz. Miasto stanie w korkach. "To byłaby katastrofa komunikacyjna" - skwitował Trybuś. Dodał, że w takiej sytuacji nie pomogą nowe parkingi czy place, bo kierowcy po prostu do nich nie dojadą.

Inkom obliczył, że na całkowite rozwiązanie problemów komunikacyjnych miasto musiałoby mieć 2,7 mld zł brutto. Specjaliści z katowickiego przedsiębiorstwa obliczyli też jednak wariant skromniejszy. W tym przypadku ich koszt wyniósłby nieco ponad 2,1 mld zł brutto.

Reklama

Zdaniem Inkomu w najbliższych latach samorząd stolicy województwa będzie musiał tylko na utrzymanie i remonty ulic przeznaczać 18 mln zł rocznie.

Wicedyrektor Miejskiego Zarządu Dróg Piotr Rybczyński na wtorkowym spotkaniu z Inkomem zapowiedział, że MZD ogłosi trzy osobne przetargi na wykonanie trzech koncepcji omawianych już wcześniej tras, które miałyby rozładować ruch w mieście: średnicowej, bolkowskiej i obwodnicy południowej. "Mam nadzieję, że w najbliższych dwóch latach choć jeden z nich będzie miał kompletną dokumentację i decyzję środowiskową" - podsumował.

Zastępca prezydenta miasta Arkadiusz Wiśniewski powiedział, że inwestycje drogowe w Opolu powinny być realizowane równolegle na wielu kierunkach. Jego zdaniem trzeba zadbać o tranzyt budując węzły na obwodnicy północnej i poszerzając ją o dodatkowy pas, przygotowywać inwestycję budowy obwodnicy południowej Opola oraz zadbać o ruch wewnętrzny budując przeprawy przez Odrę. "Studium, które już mamy, a które Inkom uznał za bardzo dobre, uwzględnia budowę trzech takich przepraw: na trasie obwodnicy południowej, w trasie bolkowskiej i średnicowej" - stwierdził Wiśniewski. Jak dodał, "co najmniej dwie z nich trzeba by zrealizować: jedną ze śródmiejskich i tę na obwodnicy południowej".

Problem w tym, zdaniem zastępcy prezydenta, że dyskusja o ewentualnym przebiegu każdej z trzech proponowanych tras zawierających przeprawy przez Odrę, koncentruje się obecnie wyłącznie na podważaniu pomysłów, a nie szukaniu możliwie najmniej niekorzystnych rozwiązań. "Każdy z tych trzech wariantów - trasa bolkowska, średnicowa i obwodnica południowa, niesie za sobą negatywne aspekty dla środowiska. Trzeba więc uznać konieczność wyboru mniejszego zła" - mówił Wiśniewski.

Do końca roku mają być przeprowadzone konsultacje społeczne, by sprawdzić która z tras jest najbardziej korzystna zdaniem Opolan. Co jeśli żadna nie zyska przychylności mieszkańców? Zdaniem wiceprezydenta Wiśniewskiego życie w zatłoczonym, głośnym od zgiełku aut i pełnym spalin mieście może doprowadzić do jego wyludniania i zmniejszania się liczby przedsiębiorców.