W ten sposób ujemne saldo obrotów handlowych (różnica pomiędzy wartością importu i eksportu) wyniosło 3,7 mld euro. To przede wszystkim zasługa wymiany z krajami rozwijającymi się, z których więcej sprowadzamy, niż do nich wysyłamy. Do krajów rozwiniętych zdecydowanie więcej wywozimy, stąd z nimi saldo handlowe mamy dodatnie.
Naszym głównym partnerem pozostają Niemcy, lecz ich udział zarówno w eksporcie, jak i imporcie spada. Wynosi odpowiednio 25,8 proc. i 21,4 proc., gdy przed rokiem 26,3 proc. i 22 proc. Podobnie rzecz się ma z Wielką Brytanią, Francją czy Włochami. – Dla odmiany kraje rozwijające się, wliczając do tej grupy także kraje Europy Środkowo-Wschodniej, zwiększają swój udział w wymianie z Polską. Taką tendencję można zaobserwować zarówno po stronie eksportu, jak i importu. Może to sygnalizować nadchodzące zmiany w strukturze polskiego handlu zagranicznego w długim okresie, które mogą prowadzić do zwiększenia wymiany handlowej z dynamicznie rozwijającymi się rynkami wschodzącymi – uważa Andrzej Puta, dyrektor departamentu finansowania handlu HSBC Bank Polska.
Podkreśla, że zmiana procentowego udziału dziesiątki naszych największych partnerów handlowych po stronie eksportu ma związek z osłabieniem konsumpcji w krajach rozwiniętych w konsekwencji utrzymującego się spowolnienia gospodarczego. Ale także z coraz bardziej świadomym doborem rynków docelowych przez polskich eksporterów. Stawiają oni na te regiony, które pozwalają realizować większe marże, przy okazji dywersyfikując portfel odbiorców na przyszłość. Natomiast po stronie importowej jest to zmiana rynków dostaw, bo polscy handlowcy w coraz większym stopniu dokonują zakupów bez korzystania z usług pośredników z krajów rozwiniętych.