Dziś europejscy liderzy rozmywają wynegocjowany niedawno pakt fiskalny. Jeszcze do niedawna miał on być lekiem na wszystkie bolączki unii walutowej. Teraz zagraża wzrostowi gospodarczemu, a istotę umowy kwestionuje już nie tylko nowy, socjalistyczny prezydent Francji Francois Hollande.

Premierzy krajów związkowych RFN również odrzucają dyscyplinę fiskalną i żądają od kanclerz Merkel nowych wydatków na pobudzenie gospodarki. Podobnie opozycja z SPD. Zarówno zabiegi Hollande’a, szantaż Bundesratu, jak i stanowisko SPD pokazują, jak bardzo zniuansowany jest obraz dobrych oszczędzających Europejczyków z północy i złych żyjących na kredyt Południowców. Nie ma czegoś takiego jak euro Północy i euro Południa.

Francuzi chcą drukowania pieniędzy i dalszych wydatków. Niemcy po cichu marzą o pobudzaniu gospodarki na kredyt. Holendrzy odrzucają cięcia i wierzą populiście Wildersowi. Belgowie mają problem z długiem publicznym. Północ cierpi na te same choroby co Południe. Nie ma sterylnej, wolnej od populizmu i życia na kredyt Unii Północy.