Zijawudin Magomedow siedzi w obitym jedwabiem fotelu w swojej posiadłości leżącej w samym sercu dyplomatycznej dzielnicy Moskwy. – Za kilka lat moja firma będzie jednym z największych przedsiębiorstw transportowo-logistycznych świata – mówi prezes Summa Group, który twierdzi, że jego przedsiębiorstwo już osiąga roczne przychody na poziomie 10 mld dol. W ciągu dwóch lat spółka wyrosła z mało znanej firmy specjalizującej się w budowie rurociągów na współwłaściciela oraz operatora największych portów Rosji. Dzięki temu sukcesowi pochodzący z Dagestanu Magomedow awansował do kasty oligarchów, a Summa przyciąga uwagę w świetle planowanej prywatyzacji. Kreml zapowiada sprzedaż przedsiębiorstw wartych 100 mld dol. Będzie to największe przekazywanie własności od lat 90., kiedy to niewielka grupa biznesmenów mających powiązania z familią Borysa Jelcyna przejęła kluczowe poradzieckie przedsiębiorstwa.
Plan prywatyzacji został ogłoszony jeszcze w 2010 roku przez Dmitrija Miedwiediewa – wówczas prezydenta, dziś premiera. To część wielkiej reformy gospodarczej mającej stymulować inwestycje oraz uniezależnić kraj od eksportu ropy i gazu. – Prywatyzacja pozwoli zwiększyć konkurencyjność gospodarki, bo dominacja przedsiębiorstw kontrolowanych przez państwo tworzy zagrożenie dla przyszłości kraju – tłumaczył Miedwiediew w zeszłym roku.
Rosyjscy ekonomiści twierdzą, że po ostatnim spadku cen ropy konieczność wyprzedaży państwowego majątku tylko wzrosła. Z kolei potencjalni inwestorzy traktują realizacje obietnicy Kremla jako sprawdzian jego zaangażowania w reformy. – Rząd nie jest zadowolony z tego, jak są zarządzane przedsiębiorstwa państwowe, a jeśli one upadną, chcą mieć pewność, że winą za to nie zostaną obarczone władze – mówi Siergiej Guriew, jeden z doradców Miedwiediewa.
Reklama

Starcie na Kremlu

Po prywatyzacji sprzed 20 lat każdy program państwowej wyprzedaży napotyka na opór, zaś ostatnie zawirowania na rynkach budzą nowe wątpliwości. Wartość rynkowa wielu spółek jest na najniższym poziomie od wybuchu kryzysu w 2008 roku, dlatego wiele osób podejrzewa, że najlepsze kąski zostaną tanio sprzedane biznesmenom mającym powiązania z władzami.
Dodatkowo plany prywatyzacji zostały skomplikowane przez powrót na Kreml Władimira Putina – to on zlecił przejęcie przez państwo strategicznych przedsiębiorstw w trakcie pierwszych dwóch kadencji prezydenckich. Teraz z jego polecenia z listy firm przewidzianych do sprzedaży wykreślono spółki energetyczne, a ich przyszłością będzie wielki państwowy holding. – Nie chcemy, żeby przedsiębiorstwa branży energetycznej zostały za grosze sprzedane, a potem odsprzedane przez nowych właścicieli za wielkie pieniądze – powiedział w maju Putin. To skróciło listę przedsiębiorstw do prywatyzacji prawie o połowę, wzbudziło niepewność inwestorów co do planów rządu.
Na sprzedaż nadal są wystawione m.in. udziały w liniach lotniczych Aerofłot, morskim przewoźniku Sovkomflot, koncernie wydobywającym diamenty Alrosa (największym konkurencie De Beers), Kolejach Rosyjskich oraz największym porcie kraju w Noworosyjsku (połowa udziałów należy do Summa Group). Zagraniczni inwestorzy uważnie śledzą poczynania Kremla, jednak z powodu kryzysu nie chcą podejmować ryzyka związanego z inwestowaniem w Rosji. Dlatego większość puli zgarną rosyjscy przedsiębiorcy ze znajomościami, tacy jak Zijawudin Magomedow. Jego brak doświadczenia w kierowaniu holdingami z branży infrastrukturalnej i powiązania z urzędnikami z otoczenia Miedwiediewa budzą wiele kontrowersji. A to oznacza, że akcje, które kupi, i cena, jaką za nie zapłaci, będą wskaźnikiem tego, na ile władze w Moskwie potrafią zdystansować się od tak krytykowanej prywatyzacji epoki Jelcyna wcześniejszej krytykowanej prywatyzacji i jak bardzo dążą do wzmocnienia rynkowej gospodarki.
Summa Group już wygrała z zagranicznymi konkurentami, w tym m.in. z francuskim Louis Dreyfus – w maju tego roku za 186 mln dol. nabyła 50 proc. udziałów minus jedna akcja w państwowej spółce handlowej United Grain Company. Niedawno Summa ogłosiła kupno pakietu kontrolnego w Fesco, wielkim przedsiębiorstwie morskich przewozów kontenerowych dysponującym flotą oraz infrastrukturą portową na Dalekim Wschodzie, które łączą Rosję z ogromnymi rynkami azjatyckimi. Dzięki temu Magomedow może zdobyć jeszcze bardziej łakomy kąsek – należący do państwa pakiet akcji w spółce TransContainer, która odpowiada za ponad połowę kolejowych przewozów kontenerowych w Rosji (udziały zostaną wystawione na sprzedaż w przyszłym roku).
Jednak powiązania Zijawudina Magomedowa z ludźmi z otoczenia Miedwiediewa, m.in. z wicepremierem Arkadijem Dworkowiczem (koledzy ze studiów), dają przeciwnikom prywatyzacji broń do ręki. Twierdzą, że realizowana powoli wyprzedaż państwowego majątku ma umożliwić bajeczne wzbogacenie się nowemu pokoleniu oligarchów. – To, że Summa stała się potężną firmą, to w zasadzie projekt Miedwiediewa – mówi jeden z zagranicznych bankierów. Summa zaprzecza oskarżeniom o czerpanie korzyści z powiązań z ekipą premiera, a Dworkowicz nadal przyjaźniący się z Magomedowem zaprzecza, jakoby miał mu sprzyjać.
Te pytania zapowiadają wzmożenie walk wokół prywatyzacji. Konflikt, spowodowany po części ideologią, a po części walką o pieniądze oraz wpływy, obnaża podział na Kremlu pomiędzy konserwatystami i tymi, którzy określają się jako liberałowie. Coraz wyraźniejsze są naciski, by pakiety kontrolne w porcie Noworosyjsk i TransContainerze pozostały w rękach państwa. Władimir Jakunin, sojusznik Putina i były oficer KGB, obecnie zarządzający Koleją Rosyjską, sprzeciwia się sprzedaży udziałów w TransContainerze, w których Fesco już ma znaczny mniejszościowy pakiet. – Prywatyzacja nie powinna być celem rządu, celem powinno być zwiększenie efektywności transportu kolejowego. Prywatnego właściciela interesuje tylko zysk z inwestycji. To nie to samo, co dbanie o bezpieczeństwo pasażerów lub dobre zarządzanie przedsiębiorstwem. Summa chce skupywać wszystko – pytanie, za jakie pieniądze i w jakim celu – podkreśla.

Nowi oligarchowie

Inny sojusznik Putina, były wicepremier Igor Sieczin jest z kolei przeciwnikiem sprzedaży dalszych 20 proc. akcji portu Noworosyjsk, w którym 50 proc. udziałów już należy wspólnie do Summy i Transnieftu, państwowego monopolisty zajmującego się transportem ropy. Sieczin sugeruje przejęcie pakietu przez Rosnieft – kierowanego przez niego państwowego giganta naftowego. Magomedow twierdzi, że udział spółki państwowej w transakcji byłby sprzeczny z zasadami prywatyzacji i że Rosnieft, który sam zajmuje się przewozami, mógłby zaszkodzić interesom portu.
Sukces Summy daje krytykom powód do twierdzenia, że firma rośnie tylko dzięki powiązaniom z władzami. Pytają, kto dał jej zgodę na kupno w 2002 roku działki nad Bałtykiem, dzięki czemu nawiązała współpracę z Transnieftem, który planował zbudować w tym miejscu port. Summa zainwestowała 150 mln dol., jednak udziałowcy twierdzą, że wspólna z Transnieftem własność nad powstałym w tym miejscu portem Primorsk – drugim co do wielkości w Rosji – jest czymś niezwykłym, tak samo jak późniejsze wielkie kontrakty na budowę rurociągów. – We współczesnej Rosji posiadanie atrakcyjnej nieruchomości nie oznacza dobrych możliwości biznesowych. Czasem nie da się jej nawet sprzedać lub rząd znajduje sposób, żeby zmusić właściciela do sprzedania jej za ułamek wartości – mówi Steven Dashevsky, menedżer funduszy inwestycyjnych z Moskwy. – Dostali kontrakty od Transnieftu, nie mając jakiegokolwiek doświadczenia w tej dziedzinie. To nie jest zbyt przejrzysta historia – zaznacza Władimir Miłow, były wiceminister energetyki.
Magomedow utrzymuje, że Summa po prostu znalazła się w dobrym miejscu w odpowiednim czasie i zadziałała szybciej niż inni, kupując ziemię w Primorsku. Dodaje, że jej działalność jest rzadkim przykładem skutecznego partnerstwa publiczno-prywatnego, które pozwoliło kontynuować współpracę z Transnieftem.
Inwestorzy notowanego w Londynie Noworosyjska kwestionują też sposób nabycia przez Summę wspólnie z Transnieftem w 2011 roku pakietu kontrolnego w tym czarnomorskim porcie. Transakcja, która miała formę przejęcia odwrotnego, kosztowała port 2,1 mld dol., Summa natomiast nie wydała nic. Jednocześnie spółka nie zwiększyła wartości portu dla jego inwestorów – przeciwnie, koszt akcji spadł o ponad 40 proc. – Transakcja zwiększyła skalę działalności spółki i sprawiła, że mogła starać się o kupno innych firm – mówi Dashevsky.
Tymczasem warunki na rynkach światowych mogą zmusić Kreml do zawieszenia prywatyzacji. – Ciężko przewidzieć rozwój sytuacji – mówi doradca premiera Siergiej Guriew. Jednak tym razem bankierzy i ludzie z otoczenia Miedwiediewa są zdania, że prywatyzacja będzie o wiele bardziej sprawiedliwa niż ta sprzed 20 lat. – Różnica jest ogromna. Wiemy teraz, jak organizować aukcje. Rząd może również powierzyć prywatyzacje szanowanym bankom inwestycyjnym. Niezależnie od tego, kto i z kim jest powiązany, to jeśli sprzedaż odbędzie się w trakcie przejrzystego konkurencyjnego przetargu, dostaniemy uczciwą cenę – przekonuje Guriew.