Na pewno klienci mają niełatwy wybór – mogą liczyć na firmę lub na siebie. Bo w przypadku kłopotów Amber Gold, firmy, która działa poza nadzorem i systemem bankowym, nie ma mowy o gwarantowaniu depozytów jak w przypadku lokat w bankach. Tyle że o tym było wiadomo w momencie składania oszczędności i decyzja była podejmowana na własne ryzyko.

Tym bardziej że firma razem z innymi podobnymi znalazła się na celowniku Komisji Nadzoru Finansowego, więc w przypadku nieszczęścia klienci powinni mieć pretensje do siebie. Że uwierzyli, iż coś może rosnąć szybciej, niż wynika to z tabelek czy nudnych zapowiedzi ekonomistów. Ale w końcu to nieodosobniony przypadek. Można powiedzieć, że owi łatwowierni mieszczą się w trendzie. Mamy bowiem całkiem sporą rzeszę ludzi, którzy wierzą, że słupki mogą rosnąć szybciej, niż pozwalają na to ekonomia i nudne ględzenie ekspertów.

To politycy, sypiący jak z rękawa cudownymi pomysłami na uzdrowienie gospodarki. Potężną lekcję tego, jak kończy się taki optymizm, odebraliśmy w ciągu ostatnich czterech lat i cały czas ją odbieramy i w Europie, i w Ameryce. Jednak politycy, w przeciwieństwie do klientów firm takich jak Amber Gold, mają jedną zasadniczą przewagę. Ich bowiem ryzyko nie dotyczy. Za klapę firmy zapłaci klient, za klapę pomysłów – podatnik.