Po trwającej pół wieku wojnie domowej z nędzarza Angola przemienia się w nowobogackiego krezusa. W piątek, dopiero po raz trzeci w swojej historii, kraj ten wybiera parlament.

Przywódca zwycięskiej partii zostanie prezydentem.

Murowanym faworytem elekcji jest rządzący Ludowy Ruch Wyzwolenia Angoli (MPLA) i jego przywódca, sprawujący władzę już czwarte dziesięciolecie prezydent Jose Eduardo Dos Santos. W Afryce dłużej od Dos Santosa rządzi tylko dyktator z Gwinei Równikowej Teodoro Obiang Nguema.

Podczas ostatniego przedwyborczego wiecu w rodzinnej Luandzie, Dos Santos przekonywał jednak, że 33 lata rządów to za mało, by odbudować kraj z wojennych zniszczeń. "Potrzebuję jeszcze pięciu lat" - mówił 70-letni prezydent.

Wojna w Angoli wybuchła na początku lat 60. Zaczęła się jako zbrojne powstanie przeciwko kolonialnym rządom Portugalii. W 1975 roku, gdy Lizbona pogodziła się z niepodległością Angoli, wyzwoleńcza wojna przerodziła się w wojnę domową. Nie trwałaby ona zapewne tak długo, ani nie spowodowała tylu ofiar (ok. pół miliona zabitych), gdyby nie wtrąciły się w nią Wschód i Zachód.

Reklama

Wschód poparł lewicową MPLA, która po proklamowaniu niepodległości przejęła władzę w Luandzie, Zachód - opozycyjne partie FNLA i UNITA. ZSRR i Kuba posłały do Angoli wojska, a sprzymierzona z Zachodem apartheidowska RPA dokonała zbrojnej inwazji, by wesprzeć partię UNITA. Angola, jak Nikaragua czy Afganistan, stała się zastępczym polem bitwy w zimnej wojnie, toczonej przez Zachód i Wschód.

Po raz pierwszy angolańska wojna skończyła się wraz z globalną zimną wojną i upadkiem komunizmu. Pokój miały przypieczętować pierwsze w historii kraju wybory, ale stały się one jednak przyczyną nowego konfliktu. Już po pierwszej turze wyborów w 1992 roku, nie mogąc pogodzić się z porażką, UNITA wznowiła wojnę i przerwała ją dopiero w 2002 roku, po śmierci swojego przywódcy Jonasa Savimbiego. Jego następca Isaias Samakuva podpisał z Dos Santosem rozejm.

Pieczętujące pokój wybory odbyły się dopiero w 2008 roku, a rządząca MPLA, zwyciężczyni wojny domowej, ponownie rozgromiła w nich partię UNITA, zdobywając ponad 80 proc. głosów (UNITA - niewiele ponad 10 proc.) Na podobny wynik MPLA liczy także w piątkowych wyborach.

W partii UNITA, słabej i skłóconej, jeszcze przed wyborami doszło do rozłamu i jeden z jej czołowych przywódców młodego pokolenia Abel Chivukuvuku założył własną partię i stanął z nią do wyborów. Najważniejszym argumentem rządzącej MPLA jest jednak petrodolarowe bogactwo, w jakim pławi się Angola od zakończenia wojny. Dzięki przebogatym polom naftowym, ustępującym w Afryce tylko tym z Nigerii, w latach 2002-2008 Angola notowała 15-20-procentowy wzrost gospodarczy, zahamowany nieco w ostatnich latach z powodu spadku światowych cen ropy.

Petrodolarowe bogactwo Angoli wpada jednak niemal wyłącznie do kieszeni rządzącej elity i rosnącej stołecznej klasy średniej. Na petrodolarach i rządowych koneksjach zbudowała swoje imperium 39-letnia prezydencka córka Isabel, jedna z najbogatszych i najbardziej wpływowych kobiet w Afryce.

Nierówno dzielone bogactwo sprawia, że podczas gdy Luanda przemienia się w nowoczesną, luksusową metropolię, drugie po Tokio najdroższe miasto świata, na wsi ludzie dalej klepią biedę. Jedna trzecia Angolańczyków nie ma pracy, nie umie czytać ani pisać, tylko nieliczni mają dostęp do czystej wody, a wielu głoduje. Sama MPLA przyznaje, że w biedzie żyje w Angoli ok. 40 proc. ludności, ale gdy kończyła się wojna, nędzarzami były trzy czwarte Angolańczyków.

Na petrodolarach rozkwitła korupcja. W raportach Transparenty International Angola co roku znajduje się wśród najbardziej skorumpowanych państw świata, a działacze praw człowieka twierdzą, że angolańscy dygnitarze traktują państwowy koncern naftowy Sonangol jak prywatną kasę, z której czerpią bez opamiętania. Organizacja Human Rights Watch szacuje, że z kasy Sonangolu zniknęło w ten sposób ponad 30 mld dolarów. Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie może doliczyć się 4 mld.

Oskarżenia o korupcję oraz marnotrawienie i zawłaszczanie państwowych petrodolarów padają pod adresem MPLA i Dos Santosa także ze strony opozycji. Wiosną w Luandzie doszło do nieznanych tu wcześniej ulicznych demonstracji i rozruchów. Przeciwko korupcji i arogancji władz protestowali studenci, zainspirowani ulicznymi rewolucjami z Bliskiego Wschodu, a także weterani wojenni, domagający się podwyżek zasiłków.

Piątkowe wybory parlamentarne będą jednocześnie prezydenckimi. Dos Santos, który nigdy nie poddał się wyborczej weryfikacji, w 2010 roku zmienił konstytucję i odtąd przywódca partii, która wygrywa wybory parlamentarne, zostaje automatycznie prezydentem kraju.

Na drugie miejsce na wyborczej liście MPLA Dos Santos kazał wpisać 56-letniego Manuela Vicente, byłego szefa koncernu naftowego Sonangol. W Angoli odebrano to jako sygnał, że tak jak przed laty Dos Santos został namaszczony na następcę przez pierwszego prezydenta kraju Agostinho Neto, tak teraz sam wybrał byłego nafciarza na swego sukcesora i ustąpi mu miejsca, nie czekając nawet na następne wybory.