Po dwunastu latach od zakończenia konfliktu pozostało jeszcze od 14 tys. do 24 tys. hektarów zaminowanych gruntów. Wojsko chce, by w oczyszczaniu pomogły prywatne firmy.
Jak pisze dziennik „Izwiestija”, resort obrony zwrócił się już do ministerstwa finansów z wnioskiem o wydzielenie na ten cel dodatkowych 2 mld rubli (210 mln zł). Trzy czwarte z tej kwoty mogłyby otrzymać wyłonione w przetargach spółki specjalizujące się w tego typu zleceniach. – Ministerstwo obrony nie ma pieniędzy, a siłami naszych saperów w ciągu czterech lat uda się rozminować jedynie 1830 hektarów, czyli zaledwie 12 proc. ogólnej powierzchni – powiedział moskiewskiej gazecie anonimowy przedstawiciel resortu. Bez wsparcia z zewnątrz nie uda się zrealizować planu całkowitego oczyszczenia Czeczenii i sąsiedniej Inguszetii z min do 2015 r.
Proces rozminowywania ruszył na dobre dopiero w marcu tego roku. Wtedy do akcji wkroczyli saperzy wojskowi. Do tego czasu zajmował się tym bowiem jedynie specjalny oddział ministerstwa sytuacji nadzwyczajnych, który reagował w najbardziej skrajnych przypadkach. – Kierownictwo naszej republiki niejednokrotnie prosiło władze federalne o pomoc w tej kwestii. Miny co roku zabijają naszych ludzi – mówił szef rady bezpieczeństwa Czeczenii Abdurachman Alimchanow. Według głowy republiki Ramzana Kadyrowa do października ubiegłego roku miny zabiły w sumie 2165 osób, w tym 142 dzieci. Kolejne 1884 osoby zostały ranne.
Moskwie marzy się, by na zaminowanych dziś obszarach w przyszłości powstały centra turystyki zimowej. Z jednej strony miałoby to odciągnąć młodzież od radykalnego islamu, z drugiej – poprawiłoby sytuację gospodarczą regionu, w którym wartość PKB na osobę jest zbliżona bardziej do analogicznych wskaźników Czadu i Mauretanii niż państw europejskich. Dlatego w pierwszej kolejności armia skupi się na oczyszczeniu aułu (górskiej wioski) Cori, gdzie ma powstać jeden z pierwszych planowanych kurortów. Co akurat nie dziwi, zważywszy, że kompleks ma zbudować deputowany Rady Federacji Achmiet Pałankojew.
Reklama
Rozminowanie powojennego Kaukazu sprawia problemy nie tylko ze względów finansowych. Miny przeciwpiechotne były stawiane przez obie strony konfliktu. Rosjanie jedynie pobieżnie nanosili je na wojskowe mapy, zaś kaukascy rebelianci często nie robili nawet tego. Informacje o tym, które pole czy las są zaminowane, pochodzą więc głównie od mieszkańców okolicznych wiosek, którzy na własne oczy widzieli stawianie min. W czeczeńskich szkołach prowadzi się specjalne zajęcia, podczas których dzieci są uczone podstawowych zasad bezpieczeństwa i unikania min.
Rosjanom nie brakuje też problemów technicznych. W 2010 r. podczas rozminowywania pól należących do goschozu (państwowego gospodarstwa rolnego) Zaria w czeczeńskich Starych Atagach na minie przeciwczołgowej wyleciał wyprodukowany w Danii specjalistyczny pojazd rozminowujący Hydrema, wówczas jedyna taka maszyna na wyposażeniu rosyjskich sił zbrojnych.
2165 tyle osób zginęło na minach w Czeczenii
210 mln zł równowartości takiej kwoty brakuje, by rozminować republikę
24 tys. ha tyle pól i lasów uznaje się dziś za zaminowane