Negocjacje nad skalą wpływów i wydatków Unii na kolejne siedem lat (2014 – 2020) wchodzą na ostatnią prostą. Na dwa miesiące przed specjalnym szczytem przywódców UE, który ma zatwierdzić porozumienie w tej sprawie, ministrowie finansów usiłowali wczoraj zarysować zręby porozumienia. Płatnicy netto i beneficjenci znaleźli się co prawda w przeciwnych obozach, jednak różnice zdań między nimi nie przekraczają 10 proc. wielkości wydatków z kasy Unii.
– Paradoksalnie obawy o przyszłość strefy euro pomagają w osiągnięciu porozumienia w sprawie budżetu Unii, bo żaden kraj nie chce otwierać kolejnego pola konfliktu, gdy istnieje ryzyko, że sama Wspólnota się rozpadnie – mówi DGP Marco Incerti, ekspert brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS).
W czerwcu Komisja Europejska zaproponowała wzrost wydatków o 4,8 proc. w kolejnej siedmiolatce do 1,025 bln euro. Taką koncepcję popiera 15 krajów członkowskich, w tym Polska, Hiszpania, Rumunia, Węgry i Portugalia. Przeciwni są tzw. płatnicy netto (łącznie osiem państw) na czele z Niemcami, Wielką Brytanią, Francją i Holandią. Domagają się o 100 mld euro mniejszych wydatków, wskazując, że w okresie cięć w budżetach narodowych oszczędzać musi także Bruksela.
– Różnica zdań między oboma obozami jest o wiele mniejsza niż na tym etapie negocjacji przed poprzednimi wieloletnimi perspektywami finansowymi – wskazuje Incerti.
Reklama
Cięcia byłyby nawet do zaakceptowania dla biedniejszych krajów Europy Środkowej jak Polska. KE proponuje bowiem dla naszego kraju 80 mld euro funduszy strukturalnych (wobec 67 mld euro w latach 2007 – 2013). Po ich ograniczeniu o 10 proc. do 72 mld euro i tak byłby to niewielki wzrost.
Zachętą do zwiększenia funduszy strukturalnych dla bogatszych państw, jak Hiszpania czy Niemcy, ma być utworzenie nowej kategorii „regionów pośrednich” (od 75 do 90 proc. średniej UE). Dzięki temu część funduszy strukturalnych utrzymałoby także najbogatsze polskie województwo, Mazowsze.
Osobny spór dotyczy Wspólnej Polityki Rolnej (CAP). KE proponuje, aby wydatki na ten cel zachować nominalnie na obecnym poziomie, co z powodu inflacji oznaczałoby realny ich spadek. Przeciw takiemu rozwiązaniu opowiadają się jednak trzy państwa (Francja, Hiszpania i Irlandia), podczas gdy Wielka Brytania i Szwecja stoją na czele grupy krajów, które chcą większych cięć w wydatkach na CAP. Polska, podobnie jak większość krajów Europy Środkowej, po cichu kibicuje Paryżowi, ale woli nie zabierać głosu, aby zachować amunicję na ważniejszą walkę o fundusze strukturalne.
Dla Francuzów zwiększenie budżetu CAP jest tym ważniejsze, że w latach 2014 – 2020 ma nastąpić stopniowe wyrównanie różnic w subwencjach przypadających na hektar między zachodnią i wschodnią Europą. Francja na tym straci przynajmniej 7 proc. z wartych 9,5 mld euro rocznie subwencji, podczas gdy dla Polski subwencje wzrosłyby z 4 do ok. 5,5 mld euro rocznie.
Spór dotyczy także sposobu finansowania budżetu. KE chce, aby przynajmniej częściowo zastąpić system składek narodowych stałymi źródłami dochodów, jak podatek od transakcji finansowych. Takiemu rozwiązaniu są jednak od początku przeciwne Wielka Brytania i Szwecja, a ostatnio także Niemcy, co praktycznie przekreśla jego szanse.
W ostatnich dniach przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy wysunął nowy pomysł: utworzenie odrębnego budżetu dla krajów strefy euro. Jego zadaniem miałoby być niwelowanie tzw. szoków asymetrycznych, czyli czynników, które uderzają tylko w niektóre kraje Eurolandu. Taką ideę popierają m.in. Niemcy i Francja. Jednak perspektywy wprowadzenia jej w życie pozostają mgliste: nie będzie przedmiotem debat na najbliższych szczytach przywódców Unii.