Dokończenie Gawrona - okrętu, który miał być wielozadaniową korwetą, jako patrolowca - zapowiedział w środę premier Donald Tusk. Wspólnie z szefem MON zapowiedział też remont jednej z dwóch przekazanych Polsce przez USA fregat typu Oliver Hazard Perry. W listopadzie ub. r. minister Siemoniak ogłosił rezygnację z remontu dwóch fregat, uznając go za nieopłacalny.

"Jeśli chodzi o kadłub po projekcie Gawron, analizowaliśmy trzy warianty. Pierwszy - kontynuujemy budowę korwety, dodajemy co najmniej miliard sto milionów złotych. Ten wariant, ze stocznią, która jest w stanie upadłości, i przy braku rokowań na powodzenie tego projektu - został odrzucony w lutym, co wspólnie komunikowaliśmy z premierem" - przypomniał Siemoniak w rozmowie z PAP.

Drugi wariant zakładał rezygnację z projektu i oddanie okrętu na złom. "Ponieważ - sprawdzaliśmy - nikt na świecie nie jest zainteresowany kupnem tego kadłuba, ten wariant oznaczałby, że 460 mln zł plus dziesiątki milionów kosztów zerwania umowy byłyby zmarnowane" - powiedział Siemoniak.

Dodał, że trzeci wariant - wykorzystania kadłuba i przerobienia go na okręt patrolowy - analizowano przez kilka miesięcy, stawiając dwa warunki - "by Marynarka Wojenna potwierdziła, że okręt patrolowy jest jej potrzebny, i że to, co trzeba dołożyć, nie przekroczy bariery rozsądku i nie będzie droższe niż zakup nowego okrętu patrolowego".

Reklama

"Te warunki zostały spełnione, premier dołożył do nich warunek uzdrowienia Stoczni Marynarki Wojennej w stanie upadłości przez konsolidację ze stocznią Nauta" - dodał Siemoniak.

Wyraził przekonanie, że jest to "decyzja racjonalna i odpowiedzialna, która nie marnuje dotychczasowego ogromnego wysiłku finansowego", daje też szansę skonsolidowanej stoczni, ponieważ światowa koniunktura na okręty, które mogłaby budować SMW, "jest nienajgorsza".

Odnosząc się do decyzji o remoncie jednej z fregat szef MON powiedział: "W listopadzie zeszłego roku podjąłem decyzję, by nie remontować ich w Stanach Zjednoczonych kosztem pół miliarda złotych. Po kilku miesiącach zaczęliśmy dostawać od strony amerykańskiej sygnały, że remont mógłby się odbyć w Polsce" - powiedział minister. "Żadnej modernizacji nie ma, jest remont, który pozwala utrzymać fregatę" - podkreślił.

Dodał, że remont w Polsce - dokonany w tej samej skonsolidowanej stoczni, która ma dokończyć Gawrona - ma kosztować nie więcej niż 125 mln zł, a utrzymanie fregaty w służbie pozwoli utrzymać załogi do czasu pozyskania nowych okrętów. "Nie będziemy musieli odtwarzać załóg" - powiedział Siemoniak.

Poinformował, że w czwartek podpisał dokumenty w sprawie budowy trzech okrętów podwodnych, przypomniał też, że rusza program Kormoran - budowy niszczycieli min.

Premier zapowiedział też przed dwoma dniami zakup nie 26, lecz 70 śmigłowców dla wojska w ogłoszonym wiosną przetargu. "Analizując przez kilka miesięcy sytuację, to, co mówią oferenci, uznaliśmy, że ponieważ potrzeby sił zbrojnych są znacznie większe niż 26 śmigłowców, nie ma sensu doprowadzać do sytuacji, w której za kilka lat musimy przetarg powtarzać" - powiedział Siemoniak.

"Biorąc pod uwagę, że oczywistym dla wszystkich warunkiem jest maksymalna polonizacja produkcji, uznaliśmy, że lepiej od razu zapowiedzieć przetarg na 70 maszyn" - dodał. Zapowiedział, że "stosowne formalne kroki będą podejmowane w ciągu najbliższych dni i tygodni". Do przetargu stanęły cztery firmy - amerykańska Sikorsky Aircraft, do której należą PZL Mielec, Eurocopter, oraz włosko-brytyjska AgustaWestland i należąca do niej PZL Świdnik, która jednak w tym przetargu występuje osobno.