Specjaliści z branży energetycznej w jednym się zgadzają: zapotrzebowanie na energię będzie rosło i trzeba szukać nowych możliwości zaspokojenia popytu. Są jednak zwolennicy rozbudowy nowoczesnej energetyki zasilanej węglem, wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych i budowy elektrowni jądrowej. Dużo zależy od tego, z jakim segmentem energetyki są związani specjaliści wyrażający swoje opinie. Można się było o tym dobitnie przekonać podczas dyskusji zorganizowanej przez Ministerstwo Gospodarki w ramach kampanii informacyjnej „Poznaj atom”.
Prof. Władysław Mielczarski uważa, że z powodu olbrzymich kosztów budowa elektrowni jądrowej nie ma szans realizacji. A PGE nie ma wystarczającej zdolności kredytowej pozwalającej bankom na bezpieczne finansowanie takiej inwestycji.
– Rozwój kosztownej energetyki jądrowej nie jest w stanie zastąpić wytwarzania energii z węgla – uważa prof. Władysław Mielczarski.
Z taką opinią nie zgodził się prof. Andrzej Strupczewski z Narodowego Centrum Badań Jądrowych – patrzy na tę kwestię w długiej perspektywie i podkreśla, że kraje o dużym udziale atomu w produkcji energii mają najniższe jej ceny. I to również w polskich warunkach będzie istotnie wpływało na koszty funkcjonowania przemysłu i wydatki gospodarstw domowych.
Tomasz Podgajniak, wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej, uważa jednak, że atom to opcja bardzo obciążająca finansowo rynek energii. I podkreśla zalety odnawialnych źródeł energii (OZE), których rozwój wymaga angażowania niewielkich środków prywatnych.
Zwolennikiem rozwoju OZE jest także prof. Jan Popczyk, który uważa, że powinien następować harmonijny rozwój i współpraca źródeł odnawialnych: ogniw fotowoltaicznych i elektrowni wiatrowych, uzupełnianych przez małe biogazownie. Jego zdaniem taka opcja często nie wymaga znaczącej i drogiej rozbudowy sieci, na co z kolei zwracał uwagę Andrzej Strupczewski.
– Polski system energetyczny jest zbyt słaby, by mógł pomieścić tak duże, skoncentrowane źródło energii jak elektrownia jądrowa – stwierdził prof. Jan Popczyk.
Zdaniem Dariusza Marca z firmy doradczej KPMG, elektrownie atomowe w Polsce da się sfinansować, ale polskie instytucje finansowe nie wystarczą i konieczna będzie pomoc rynku europejskiego czy globalnego. Uważa on, że co prawda atom nie jest tani, ale stabilny, paliwo jest szeroko dostępne, a uciążliwość dla mieszkańców mała.
– W zakresie produkcji energii Polska jest węglową monokulturą i każda dywersyfikacja obniża związane z monokulturą ryzyko – uważa Dariusz Marzec.
Trudno zatem wyodrębnić jakąś jednolitą tendencję, która by przeważała w wyborze drogi rozwoju polskiej energetyki. Wydaje się, że jest zgoda co do jednego. Polska energetyka musi ustalić optymalny tzw. miks energetyczny zapewniający konieczną dywersyfikację źródeł energii.
– Energia jest potrzebna, żeby kraj się rozwijał. W 2050 r. powinniśmy mieć 30 tys. MW w elektrowniach węglowych i wodnych, 5 tys. MW mocy opartej o gaz, 8 tys. MW z OZE oraz ok. 7 tys. MW z atomu – uważa prof. Waldemar Kamrat.