Przypadek Argentyny jest wyjątkowo rażący.

Na początku 2007 r. Guillermo Moreno, minister handlu wewnętrznego Argentyny, udał się z wizytą do państwowego urzędu statystycznego INDEC (Instituto Nacional de Estadística y Censos). Oświadczył tam jego władzom, że rząd nie życzy sobie, by oficjalny wskaźnik znacząco wzrósł. Od tego momentu wskaźnik podawany przez INDEC zaczął być dwu, trzykrotnie mniejszy, niż te podawane przez niezależne instytuty. Na przykład według niezależnego portalu pricestats.com faktyczna inflacja w Argentynie w 2012 r. to 25 proc., choć rząd podaje, że wynosi ona 13 proc.

Ceny dyktują agenci

W jaki sposób oficjalny urząd statystyczny może nagle zacząć raportować dane, które tak istotnie różnią się od wcześniej publikowanych? Graciela Bevacqua, statystyk odpowiedzialna do niedawna za wskaźnik inflacji w INDEC (zanim Moreno doprowadził do jej zwolnienia) podała, że minister próbował zmusić ją, by ignorowała to, co we wskaźniku inflacji pojawiało się po przecinku – zamiast 1,9 proc. miesięcznej inflacji miała podawać 1 proc. Niby niewiele, ale przy miesięcznej inflacji 1 proc., roczna inflacja wyniesie 12 proc. Przy miesięcznej inflacji 1,9 proc. w skali roku będzie już 25,3 proc.

Reklama

Na stronie Brazilian Buble jeden z autorów podaje inny ciekawy sposób, w jaki rząd Argentyny wpływa na statystyki inflacji (informacja pochodzi od argentyńskiego ekonomisty, który zastrzegł sobie anonimowość). Kilka dni przed wizytą pracowników urzędu statystycznego u właścicieli sklepów pojawiają się agenci rządowi. Grożą sklepikarzom, że jak podadzą prawdziwe ceny, to rząd nałoży na nich wyższe podatki, albo zamknie im interes. A następnie dyktują im, jakie ceny mają zgłosić statystykom.

Argentyński rząd nie poprzestaje na manipulacji danymi. Do tej pory rząd ukarał co najmniej dziesięć niezależnych firm (m.in. Econviews, abeceb.com, Gabriel Rubinstein, M&S Consultores, FIEL, Orlando Ferreres y Asociados i Finsoport) za podawanie wskaźników inflacji wyższych niż rządowe. A kara nie jest symboliczna. To grzywna w wysokości 500 tys. peso, czyli 125 tys. dol. (ok. 400 tys. zł).

Dodatkowo firmy są straszone, że ich szefowie otrzymają zarzuty karne. Co ciekawe, wśród ukaranych jest Graciela Bevacqua, która po zwolnieniu z INDEC razem ze studentami Universidad de Buenos Aires zaczęła obliczać własny wskaźnik inflacji.

Podstawą do ukarania jest prawo zakazujące rozpowszechniania informacji mogących wprowadzić „zamieszanie na rynku”.

Czytaj cały artykuł na: