W tym roku resort zapewne nie powtórzy wyniku z 2011 r., kiedy to sprzedał na rynku 11 mld euro. To spowodowało zmniejszenie nadpłynności sektora bankowego z grubo ponad 100 mld zł w połowie roku 2011 do 89,3 mld zł na początku tego roku. Zmiana strategii MF powoduje, że znów oscyluje ona wokół 100 mld zł, na koniec września przekraczała 105 mld zł.
Dlaczego tak się dzieje? Gdy wymiana następuje poprzez NBP, bank centralny w zamian za euro dostarcza złote, których wcześniej nie było w obiegu. Za pośrednictwem MF trafiają one na rynek, bo resort przekazuje je na rachunki bankowe beneficjentów unijnych środków. To dlatego bank centralny spodziewa się, że nadpłynności w bankach będzie jeszcze więcej w przyszłym roku. Wartość napływu środków unijnych szacowana jest na 84 mld zł.
Zwiększenie nadpłynności w bankach może mieć co najmniej dwa skutki. Pierwszy to wysokie koszty jej sterylizacji – czyli ściągania jej z rynku przez NBP poprzez emisje bonów pieniężnych. W ubiegłym roku – przy średniej nadpłynności ok. 96 mld zł i średniej stopie referencyjnej rzędu 4,25 proc. – kosztowało go to ponad 4 mld zł.
Drugi skutek – im większa nadpłynność krajowych banków, tym większe zabezpieczenie dla MF na wypadek zaburzeń płynności budżetu. Gdyby doszło do jakiejś rynkowej katastrofy, resortowi łatwiej będzie np. sprzedawać krótkoterminowe bony skarbowe niż długoterminowe obligacje. Wolne środki banki z reguły lokują właśnie na krótki termin.
Reklama
Analitycy, z którymi rozmawialiśmy, wątpią natomiast, czy wzrost nadpłynności przełoży się na spadek rynkowych stóp procentowych. W normalnych warunkach tak powinno być – nadmiar gotówki mógłby trafiać na rynek międzybankowy, co powodowałoby spadek stawek.
– Stawki spadną, ale będzie to skutek niższych stóp NBP – mówi Grzegorz Maliszewski, głowny ekonomista Banku Millennium. Według niego rynek międzybankowy nadal działa w ograniczonym zakresie – jeśli już dochodzi do transakcji, to na jeden dzień. To dlatego, że banki nie mają do siebie zaufania.
– I dlatego fakt, że niektóre banki mają dużą płynność, nie przekłada się na ich skłonność do udzielania pożyczek na rynku międzybankowym – wyjaśnia Grzegorz Maliszewski.