Rosja wciąż należy do dziesiątki krajów najbardziej dyskryminowanych w światowym handlu. Po dwóch miesiącach członkostwa w WTO wobec towarów z Rosji nadal stosowane są 73 bariery – napisało w raporcie rosyjskie ministerstwo rozwoju gospodarczego.
Rosyjska produkcja dyskryminowana jest przez 18 państw, a najwięcej ograniczeń obowiązuje w USA, na Ukrainie i w krajach Unii Europejskiej. Ponad połowa ograniczeń handlowych wymierzona jest w metale czarne (żelazo czy ołów) i nawozy mineralne. Wynika to ze sporej konkurencyjności przemysłu metalurgicznego w Rosji, gdzie z powodu tańszej energii koszty produkcji są znacznie niższe niż na Ukrainie czy w USA.
– Połowa zainicjowanych przez Brukselę i Waszyngton śledztw antydumpingowych skierowana jest przeciwko rosyjskim metalurgom – mówi Aleksander Knobel, ekonomista z moskiewskiego Instytutu im. Gajdara.
Cła ochronne w tym przypadku sięgają nawet 25 proc. W efekcie z powodu gospodarczego nacjonalizmu niektórych krajów rosyjscy metalurdzy tracą od 2,5 do 4 mld dolarów rocznie. Podczas gdy Rosja uważa się za ofiarę, Bruksela twierdzi, że to Moskwa jest winna. Jak wynika z przyjętej w zeszłym tygodniu rezolucji Parlamentu Europejskiego, Rosjanie niechętnie spełniają wymogi WTO i szukają kruczków prawnych do ich ominięcia. Wśród nieuczciwych praktyk PE wymienia tegoroczny zakaz importu bydła i świń. Rosja uzasadniła go występowaniem w kilku państwach UE wirusa Schmallenberga u krów.
Zdaniem UE Moskwa wyraźnie też faworyzuje lokalnych producentów przy rozstrzyganiu publicznych przetargów. Wątpliwości wzbudzają także obowiązujące od 1 września opłaty recyklingowe od pojazdów. Wraz z ich wprowadzeniem import samochodów spadł w ubiegłym miesiącu aż o 40 proc. Bruksela twierdzi, że pod pozorem dbania o środowisko Rosja zwyczajnie przywraca cła importowe, tyle że pod inną nazwą (tym bardziej że auta krajowe zostały zwolnione z opłat). Jak na razie cła na sprowadzane z zagranicy pojazdy obniżono z ok. 30 proc. do poniżej 25 proc. Za siedem lat cła mają spaść do 15 proc.
– Obecność w WTO nie oznacza automatycznego zniesienia barier handlowych. Dowodem są Chiny, USA i UE, które nieustannie toczą wojny handlowe.
Państwowy protekcjonizm w międzynarodowym handlu rośnie w miarę pogłębiania się kryzysu gospodarczego – mówi DGP Ilja Raczenkow, analityk rosyjskiej agencji Investcafe. Jak podaje organizacja Global Trade Alert, w ciągu ostatnich dwóch lat liczba barier handlowych na świecie wzrosła o 36 proc. W obronie swojej produkcji kraje coraz chętniej sięgają po bariery pozataryfowe. – Dostęp na rynek równie skutecznie utrudniają np. dodatkowe wymagania fitosanitarne czy prawo wewnętrzne, a WTO ma ograniczone możliwości przciwdziałania im – mówi nam Raczenkow.