Polska gospodarka najbardziej ucierpi na realizacji pakietu energetyczno-klimatycznego Unii Europejskiej - przekonywali eksperci zgromadzeni w środę w Katowicach na konferencji Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej na rzecz zawieszenia pakietu.

Konferencję zorganizowała Solidarna Polska, która zaproponowała skorzystanie z Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej (EIO) w celu zawieszenia pakietu. Ma on w pełni wejść w życie w państwach UE w 2013 r. Zakłada 20-proc. redukcję emisji gazów cieplarnianych, zwiększenie efektywności wykorzystania energii o 20 proc. oraz zwiększenie wykorzystania energii ze źródeł odnawialnych do 20 proc. - cele te mają być osiągnięte do roku 2020. Polska ma prawo do bezpłatnych uprawnień do emisji CO2, które jednak stopniowo będą redukowane i od 2020 r. również polskie elektrownie będą musiały kupować wszystkie uprawnienia do emisji na aukcjach.

Zgromadzeni w Katowicach eksperci podkreślali, że wprowadzenie pakietu będzie niezwykle kosztowne, spowoduje duży wzrost cen energii i ograniczy konkurencyjność europejskiej gospodarki. Jednocześnie zyski, jeśli chodzi o ochronę środowiska, nie będą globalnie tak odczuwalne. Obostrzenia nie obejmą bowiem tak znaczących emitentów, jak Chiny czy Stany Zjednoczone.

"Cały przemysł na świecie generuje tylko 16 proc. dwutlenku węgla, jaki mamy w atmosferze, a cały przemysł europejski tylko 4 proc. Jeżeli my teraz podejmiemy gigantyczne wysiłki kosztujące miliardy złotych i udałoby nam się to zredukować w Europie do 2020 r., to jest to równowartość tego, co Chiny - nie oglądając się na żaden system - emitują w ciągu 2 tygodni" - powiedział PAP podczas konferencji prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.

Jak przypomniał, koszty wprowadzenia pakietu dla gospodarki zależą przede wszystkim od tego, jak będą się kształtować ceny pozwoleń na emisję CO2. W tej chwili one są niskie, na poziomie 7-8 euro za tonę, mogą jednak wzrosnąć nawet do 40 euro za tonę. "To byłoby bardzo bolesne, ponieważ ceny energii wzrosłyby w Polsce o 80 proc. do 2020 r." - zaznaczył.

Reklama

Zdaniem wicepremiera i ministra gospodarki w rządzie Jerzego Buzka Janusza Steinhoffa, Europa powinna się zastanowić nad osłabieniem tempa wprowadzenia niektórych zasad wynikających z pakietu energetyczno-klimatycznego. "Przyjęcie przez Europę tak restrykcyjnych norm, szczególnie emisji CO2, jest wyjątkowo kosztowne. Jako Polak i Europejczyk gotów jestem zapłacić wysoką cenę za redukcję CO2, natomiast to nie będzie miało żadnego pozytywnego rezultatu, ponieważ inne kraje - Chiny, Stany Zjednoczone, Indie - za nami nie poszły" - powiedział PAP.

"Może być tak, że jedynym efektem wprowadzenia pakietu klimatyczno-energetycznego będzie alokacja emisji, a nie jej redukcja. W efekcie nastąpi zdecydowane ograniczenie konkurencyjności europejskiej gospodarki, szczególnie zaś polskiej. (...) Dobrze jest być w czołówce, jeśli ma się za plecami peleton. Natomiast jeśli peleton - a takie odnoszę czasem wrażenie - zaczyna poruszać się w odwrotnym kierunku - to pytanie, czy powinniśmy być dalej czołówką" - powiedział Janusz Steinhoff.

Zdaniem organizatorów konferencji, najdotkliwiej konsekwencje pakietu odczuje Polska, której energetyka w ponad 90 proc. oparta jest na węglu kamiennym i brunatnym. Według inicjatorów EIO, wprowadzenie zasad pakietu w Polsce może oznaczać likwidację nawet 500 tys. miejsc pracy, głównie w przemyśle energochłonnym.

Europejską Inicjatywę Obywatelską na Rzecz Zawieszenia Pakietu Energetyczno - Klimatycznego UE popierają przedstawiciele różnych partii politycznych i związków zawodowych. Są one reprezentowane w komitecie organizacyjnym EIO, na czele którego stoi Ludwik Dorn. Latem tego roku inicjatywa została zarejestrowana w KE. Obecnie trwa zbieranie podpisów z poparciem dla niej.

Dorn przypomniał w środę, że konieczne jest zebranie minimum miliona podpisów w minimum 7 krajach Unii do 1 listopada przyszłego roku. "To jest element nacisku na władze Unii, na Komisję Europejską. Sądzę, że i polityczny, i gospodarczy klimat dla tej inicjatywy staje się z miesiąca na miesiąc coraz lepszy" - ocenił.