W Rzymie mnożą się apele o rozwiązanie problemu inwazji autokarów z turystami, które podjeżdżają pod najważniejsze zabytki i blokują okolice Watykanu. Dotychczasowe próby opanowania chaosu nie przyniosły rezultatu.

Do centrum Wiecznego Miasta wjeżdżają codziennie setki autobusów turystycznych z całych Włoch i zagranicy, nad napływem których nie panują żadne służby.

Kierowcy nie stosują się do zaleceń, by zostawiać pojazdy na specjalnie przeznaczonych dla nich parkingach i podwożą zwiedzających oraz pielgrzymów pod same zabytki i w bezpośrednie sąsiedztwo Watykanu. Niekiedy stoją godzinami z włączonymi silnikami, by mogła pracować klimatyzacja bądź zimą ogrzewanie. Rezultatem są korki, blokady ulic i zatrucie środowiska oraz tworzenie poważnego zagrożenia dla zdrowia ludzi - alarmują rzymscy radni, komitety mieszkańców, ekolodzy, media.

Poza tym, zauważa się, autokary niszczą jezdnie i zasłaniają zabytki.

Władze włoskiej stolicy, podkreśla piątkowa prasa, są od miesięcy bezradne wobec wciąż narastającego problemu i nie potrafią skutecznie uregulować zasad wjazdu autobusów do miasta. Policja i służby miejskie nie reagują.

Reklama

Całkowicie skrytykowano podjętą niedawno decyzję o zakazie postoju na prowadzącej do Watykanu alei via della Conciliazione. Cały ruch autobusów, także piętrowych kolosów, poprowadzono bowiem małą wąską sąsiednią uliczką, pełną mieszkalnych kamienic. Mieszkańcy są oburzeni i natychmiast wystosowali list protestacyjny do zarządu miasta. Wcześniej organizowali pikiety.

Jako krytyczną ocenia się sytuację w historycznym centrum, zwłaszcza w rejonie Koloseum.

Dziennik "Corriere della Sera" zwraca uwagę na to, że o powadze problemu świadczy to, że był on jednym z tematów wielkiej narady o stanie kultury, jaka odbyła się w czwartek w Rzymie. Najostrzej przeciwko dewastowaniu miasta przez pojazdy wypowiedział się na tym forum były premier Włoch Giuliano Amato.

"Niszczenie dóbr historyczno-artystycznych to nie tylko rezultat ich zaniedbywania, ale także wystawianie ich na ryzyko inwazji" - mówił Amato.

Dodał następnie: "Coś takiego nie ma miejsca w żadnym innym mieście w Europie".

Giuliano Amato podkreślił, że nie działo się to nawet w roku 2000 podczas licznych masowych uroczystości Wielkiego Jubileuszu z udziałem pielgrzymów z całego świata.