Osiem armatohaubic typu Krab odebrali w piątek od producenta przedstawiciele Wojsk Lądowych podczas obchodów Święta Wojsk Rakietowych i Artylerii na poligonie w Toruniu.

W ciągu czterech lat armia otrzyma 24 Kraby warte 550 mln złotych.

"Krab to owoc wieloletnich wysiłków wojska, Huty Stalowa Wola oraz innych przedsiębiorstw i dziś możemy mieć satysfakcję, że rozpoczynamy wieloletni program wyposażania artylerii, tego rodzaju wojsk, który w wielu najlepszych armiach świata jest otoczony wielką atencją i szczególnym wsparciem. Mimo, że artyleria liczy sobie setki lat tradycji, to dziś jest to bardzo nowoczesna, cyfrowa broń, wymagająca bardzo wiele od żołnierzy" - podkreślił podczas uroczystości minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak.

Krab to samobieżna armatohaubica kalibru 155 mm, przeznaczona dla Wojsk Lądowych. Pierwszych osiem dział przekazanych w piątek do testów w Toruniu, tworzy tak zwany moduł ogniowy, w którego skład wchodzą także wozy dowodzenia i logistyki.

Jak podkreślają przedstawiciele wojska, nowa broń ma większy zasięg niż dotychczas posiadana i pozwala korzystać z amunicji precyzyjnej, zgodnej ze standardami NATO. Amunicja naprowadzana laserowo i przez GPS pozwala trafiać w cel z dokładnością do kilku metrów i niszczyć go punktowo, a nie przez pokrycie ogniem całego obszaru.

Reklama

"Od dziś możemy przystąpić do badań eksploatacyjno-wojskowych, które potrwają półtora roku. Ich celem jest sprawdzenie jak funkcjonują te działa i usunięcie ewentualnych niedomagań, jak żołnierze są zadowoleni z ich ergonomii, a także czy inżynierowie przewidzieli wszystkie nasze potrzeby. Przejście na kaliber amunicji stosowany w NATO pozwoli na przejście do zwalczania celów w sposób punktowy, a to z kolei ma proste przełożenie na koszty, które będą znacznie niższe; jest to prawdziwa rewolucja dla armii" - mówił gen. bryg. Jarosław Wierzcholski, szef wojsk rakietowych i artylerii Wojsk Lądowych.

Szczególne uznanie generała wzbudził komputerowy system kierowania ogniem. "Znam systemy amerykańskie i śmiało mogę powiedzieć, że ten jest z nimi porównywalny" - ocenił.

Na toruńskim poligonie pokazano w piątek jak armatohaubice zajmują stanowiska ogniowe i przygotowują się do oddania strzału. Pokazu ogniowego nie przygotowano, gdyż wojskowa obsługa zapoznaje się ze sprzętem dopiero od dwóch miesięcy, a to zbyt krótki okres, aby dobrze opanować prowadzenie ognia.

Krab może strzelać na odległość 40 km, podczas gdy dotychczas używane armatohaubice Dana mają zasięg 18 km. Dzięki temu w razie konfliktu można odsunąć własną artylerię na bezpieczniejszą odległość.

"Porównywalnym działem w NATO dysponują obecnie tylko Niemcy i Turcja, która zakupiła sprzęt z Korei, a to stawia naszą armię w pierwszym szeregu pod tym względem. Porównując do angielskiego działa, które było podstawą do konstrukcji uzbrojenia Kraba, można powiedzieć, że nasi inżynierowie osiągnęli bardzo wiele i jesteśmy już lepsi od Anglików" - ocenił ppłk Dariusz Rybak, wyznaczony na dowódcę przekazanego w piątek armii modułu ogniowego.

Szef MON podkreślił, że w programie budowy armatohaubic Krab przeważający udział ma krajowy przemysł, gdyż ponad 80 procent tego systemu to polska myśl techniczna. Pierwszy dywizjonowy moduł ogniowy trafił do 11. Mazurskiego Pułku Artylerii im. Józefa Bema w Węgorzewie. Tworzy go osiem Krabów, w tym prototypy zmodernizowane do wersji seryjnej, trzy wozy dowódcze i dowódczo-sztabowe i dowodzenia, wóz amunicyjny oraz wóz remontów uzbrojenia i elektroniki.

Dotychczas w obsłudze nowego sprzętu przeszkoliło się ponad 80 żołnierzy. Do końca 2015 Huta Stalowa Wola dostarczy jeszcze 16 Krabów, osiem wozów dowodzenia i pięć wozów amunicyjnych, a w 2016 r. dywizjonowy moduł ogniowy ma być w pełni kompletny i liczyć łącznie 24 działa. Wartość umowy na zakup sprzętu dla całego dywizjonu to 550 mln zł.

>>> Czytaj też: Huta Stalowa Wola to przykład, że można się podnieść z kolan