Po socjalizmie nastała transformacja ustrojowa i gospodarcza, która trwa do dziś. Jeszcze się nie dokonała, bo państwo ciągle ma udziały w wielu firmach, dominuje w szkolnictwie i ochronie zdrowia. Ale powoli, w sposób niezauważalny dla przeciętnego obywatela dokonuje się kolejna zmiana ustrojowa. Zmiana, której wpływ na życie przeciętnego Polaka będzie większy niż upadek socjalizmu, tylko bardziej rozłożony w czasie. Nadchodzi zmiana ustroju z transformacji na gerontokrację.
Gerontokracja, czyli inaczej rządy seniorów lub starszych, to ustrój, w którym o najważniejszych sprawach w państwie decydują starsi. W Polsce na skutek nieodwracalnych zmian demograficznych około 2020 r. dojdzie do zmiany ustroju na gerontokrację, gdy bardzo liczne pokolenie wyżu powojennego przejdzie na emerytury i zacznie domagać się przywilejów, takich jak wzrost wydatków na leczenie, darmowe świadczenia czy podwyżki najniższych emerytur. Okres gerontokracji potrwa kilka dekad i będzie wiązał się z radykalnym ubytkiem liczby ludności w Polsce. W centralnym scenariuszu ONZ w 2060 r. może ubyć około 5 mln Polaków, bo gerontokracja nie jest ustrojem, który sprzyja wysokiej liczbie urodzeń. W czarnym scenariuszu ONZ w 2100 r. Polaków może być tylko 16 mln.
Wejście polskiej gospodarki w okres gerontokracji będzie potężnym szokiem, który może doprowadzić do stopniowego spadku poziomu życia. Możemy to zaobserwować już teraz, ponieważ jest w Polsce sektor, który jako pierwszy doświadcza efektów gerontokracji, dekadę przed innymi. To sektor szkolnictwa wyższego. Zjawiska, które zachodzą obecnie w polskim szkolnictwie wyższym, będą zachodziły w całej gospodarce, tylko na skalę dziesięciokrotnie większą.
Na skutek małej liczby urodzeń w okresie transformacji obecne pokolenia nastolatków są mało liczne. Dlatego silnie spada liczba studentów – klientów sektora szkolnictwa wyższego. Trend potrwa 10–15 lat, w tym okresie ubędzie około 30–40 proc. tradycyjnych studentów i według różnych prognoz doprowadzi to do upadku ponad połowy uczelni wyższych w Polsce. Spadek ludności Polski będzie procentowo podobny, ale rozłożony na wiele dekad, więc intensywność zjawisk nie będzie tak silna jak w szkolnictwie wyższym, ale będą one równie nieuchronne.
Reklama
Spójrzmy zatem na procesy zachodzące w szkolnictwie wyższym i na to, jaki wpływ mają one na całą gospodarkę. Słabe uczelnie masowo upadają i albo są przejmowane przez silniejsze, albo zostawiają studentów na lodzie. Inni realizują strategię fuzji i przejęć, budując w ten sposób swój udział w rynku. Jednocześnie sektor uczelni publicznych, który też poczuł zmiany demograficzne, podjął działania obronne. Obniżył standardy dla kandydatów na studia i poziom studiów, przyjął więcej studentów, przyspieszając w ten sposób falę bankructw prywatnych uczelni.
Podobne zjawiska będą miały miejsce, gdy gerontokracja zagości w całej gospodarce. Spadek liczby ludności doprowadzi do fali bankructw w całej gospodarce. Sektor publiczny będzie się bronił, starając się wykorzystać istniejące regulacje w celu utrzymania zatrudnienia. Będzie to dotyczyło w szczególności 450 tys. urzędników. Nastąpi fala fuzji i przejęć, silniejsi będą masowo przejmowali słabszych. Firmy będą się ratować, szukając popytu za granicą. Za dwie dekady nastąpi eksplozja polskiego eksportu do Azji i Afryki, czyli tam, gdzie będzie zdecydowanie rosła liczba ludności. Ale jednocześnie do coraz liczniejszych pustostanów, których ceny będą ułamkiem obecnych, zaczną masowo sprowadzać się imigranci. Być może będzie to świadomy proces, podobny do tego, jaki panuje obecnie na niektórych polskich uczelniach dokonujących ekspansji międzynarodowej. A być może będzie to proces chaotyczny, prowadzący do niepokojów społecznych. Obserwujmy zmiany w szkolnictwie wyższym, tak będzie w całej gospodarce za dwie dekady.
Wraz z rządami seniorów nadejdzie fala bankructw. Rozkwitnie eksport do Azji. U nas zamieszkają imigranci.