"Jest mało prawdopodobne, że przed końcem roku Kongresowi uda się uchwalić ustawę, która rozwiązałaby problem klifu fiskalnego. Oczekujmy, że negocjacje będą kontynuowane na początku przyszłego roku. Konieczne może być bezpośrednie zagrożenie przekroczenia amerykańskiego limitu zadłużenia, które może pojawić się w lutym lub najpóźniej w marcu, aby zmusić amerykańskich polityków do porozumienia" - napisali ekonomiści Nomury.

"Efekty wyższych podatków i ograniczenia wydatków budżetowych, które wejdą w życie w styczniu nie będą prawdopodobnie odczuwalne od razu. Im dłużej zmiany te będą utrzymywane, tym większy będzie jednak ich negatywny wpływ na gospodarkę" - dodali.

W czwartek Republikańskiemu przewodniczący Izby Reprezentantów Kongresu USA John Boehner nie udało się doprowadzić do głosowania nad projektem ustawy ws. podwyżki podatków dla najbogatszych, ponieważ okazało się, że nie uzyska on własnej partii. Ultrakonserwatyści z ruchu Tea Party odrzucają wszelki kompromis z prezydentem Barackiem Obamą w sporze o redukcję deficytu budżetowego. Ostatecznie kongresmani rozjechali się więc do domów na Boże Narodzenie.

Reklama

Forsowana przez Boehnera ustawa podatkowa, przewidująca utrzymanie dotychczasowych ulg podatkowych dla wszystkich z wyjątkiem najbogatszych, których dochody przekraczają milion dolarów rocznie, miała być elementem tzw. planu B, mającego wywrzeć na prezydenta Baracka Obamę presję w sprawie tzw. klifu fiskalnego.

Biały Dom zapowiedział jednak, że zawetuje taki wariant, gdyż zbyt uprzywilejowuje on najbogatszych Amerykanów. Obama jest gotów zaakceptować kompromis w postaci zredukowania tego progu dochodowego do 400 tys. dolarów, choć wcześniej prezydent domagał się, by był on jeszcze niższy.