Stabilizacja, miejsca pracy i wzrost gospodarczy – to mają być priorytety rozpoczętej właśnie irlandzkiej prezydencji w Unii. Taki wybór nie dziwi, bo Irlandia bardzo odczuła kryzys zadłużeniowy. Choć w żadnych dokumentach nie zostało to wymienione, można się też spodziewać, że Dublin będzie torpedował pomysły harmonizacji podatków, czemu Polska też się sprzeciwia.
Siłą rzeczy kluczową sprawą w ciągu najbliższego półrocza musi być też to, czego nie udało się załatwić podczas przewodnictwa cypryjskiego. Założenia unii bankowej uzgodniono dopiero podczas szczytu grudniowego, ale teraz pozostaje sprawa wcielenia ich w życie, zaś negocjacje na temat unijnej perspektywy finansowej na lata 2014–2020 praktycznie leżą. W tej ostatniej kwestii Irlandczycy ostrożnie mówią o zarysie porozumienia na początku roku, tak żeby można było je podpisać przed jego końcem.
Także na początku roku Dublin chce przedstawić pomysły na walkę z bezrobociem, szczególnie wśród młodzieży. W całej Unii bez pracy jest obecnie 26 mln osób, a stopa bezrobocia przekracza 10 proc. W kwestii wychodzenia z kryzysu Irlandia ma spore doświadczenie – była drugim krajem Wspólnoty, który musiał skorzystać z pomocy finansowej UE i MFW, aby uniknąć bankructwa. W grudniu 2013 r. ma zaś być pierwszym, który z sukcesem wyjdzie spod finansowej kroplówki i znów zacznie się samodzielnie finansować. – To będzie ważny rok dla Irlandii, ale także ważny dla Unii. Pokaże, że kraj, który przestrzega reguł, może się podnieść – mówił przy okazji prezentacji założeń irlandzkiej prezydencji premier Enda Kenny.
Irlandia najgorszy etap kryzysu ma już za sobą. Choć dług publiczny dopiero w tym roku osiągnie swój szczyt, w odróżnieniu od większości pozostałych krajów strefy euro zakończyła rok 2012 ze wzrostem gospodarczym (0,9 proc. PKB). Spada też bezrobocie. Co więcej, Irlandia wychodzi na prostą dzięki konsekwentnie przeprowadzanym oszczędnościom, a nie programom stymulowania wzrostu. Po drugie udało jej się zachować konkurencyjność gospodarki.
Reklama
Dwa lata temu, gdy negocjowano warunki wartej 85 mld euro pomocy, Francja, a w mniejszym stopniu także Niemcy naciskały, by ceną za to było podniesienie przez Irlandię stawek podatku od przedsiębiorstw. Rząd w Dublinie nie uległ. Można mieć zatem pewność, że podczas prezydencji Dublin będzie hamował wszystkie pomysły harmonizowania podatków w całej Unii, o czym ostatnio znów wspomina Paryż.
Wbrew coraz częstszym w Unii tendencjom protekcjonistycznym Irlandia chciałaby także doprowadzić do sfinalizowania negocjowanych obecnie przez Brukselę umów o wolnym handlu – ze Stanami Zjednoczonymi, Kanadą oraz Singapurem. Szczególnie ta pierwsza jest ważna – wicepremier i minister spraw zagranicznych oraz handlu Eamon Gilmore szacuje, że jej zawarcie oznaczałoby zwiększenie unijnego PKB o 2 proc.