W sondażu przeprowadzonym w tym tygodniu na zlecenie dziennika „Le Monde” aż 74 proc. badanych zauważyło, że wartości islamu i Republiki są nie do pogodzenia. Dla 80 proc. ankietowanych „muzułmanie starają się narzucić swój sposób myślenia innym”, ale co najbardziej niepokojące – połowa pytanych jest zdania, że wyznawcy islamu są we Francji „przynajmniej po części integrystami”.

Ze światem muzułmańskim Paryż ma do czynienia od dawna. Już 180 lat temu Algieria była francuską kolonią, a potem stała się integralną częścią kraju. Do niej dołączyły inne terytoria zamieszkane przez muzułmanów, jak Tunezja czy Maroko. Jeszcze w latach 60. i 70. ubiegłego wieku Francja sprowadzała z tych krajów imigrantów do pracy nieświadoma, jak trudno będzie ich zintegrować. To właśnie z tego powodu kraj ma dziś największą mniejszość muzułmańską w Europie (7 mln osób).

Teraz jednak do Francuzów dociera, że islam jest inną religią niż pozostałe. We francuskich gazetach eksperci wskazują, że nie ma problemu z włączeniem do społeczeństwa przybyszy z Azji, Europy Środkowej czy Czarnej Afryki. Wszyscy oni traktują religię jako rzecz prywatną, której celem nie jest budowa państwa teokratycznego. Dlatego podstawowe wartości Francji, jak równość praw kobiet i mężczyzn czy laickość, są przez nich akceptowane. Powtarzające się zamachy terrorystyczne na terenie Republiki, niebezpieczna ewolucja krajów, które przeszły przez arabską wiosnę, a teraz wojna w Mali przekonują francuskie społeczeństwo, że z islamem jest inaczej.

Przyznają to już nie tylko wyznawcy populistycznych haseł Frontu Narodowego, lecz także elita kraju, w tym wysokiej rangi dyplomaci, z którymi rozmawiałem. Do niedawna rozwiązaniem tego problemu miało być przeznaczenie większych środków na pomoc emigrantom, odnowienie opuszczonych przedmieść miast, poprawa poziomu szkolnictwa. Ale pieniędzy nie ma, a Francuzi są sceptyczni, czy to skuteczna metoda. Stąd coraz większe poparcie społeczne dla rozwiązania siłowego.

Reklama

Właśnie dlatego najbardziej popularnym politykiem w ekipie rządzącej jest dziś minister spraw wewnętrznych Manuel Valls, zwolennik równie twardej polityki, gdy idzie o bezpieczeństwo, jak za czasów prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego. Skonfliktowany niemal we wszystkim elektorat francuskiej lewicy i prawicy w tym punkcie jest całkowicie zgodny.