Padają pierwsze daty przystąpienia Polski, abstrahujące jednak od warunków jakie należałoby spełnić aby w ogóle o tym myśleć. A wcześniej konieczne są rozliczne przygotowania.

- Proces ten należałoby uruchomić po wyborach 2015 roku, by nowy układ władzy mógł podjąć odpowiednią decyzję – tak zadeklarował prezydent Bronisław Komorowski w kilku publicznych wystąpieniach.

Prezydent podkreślił, że należy oddzielić proces spełnienia kryteriów konwergencji od samego podjęcia decyzji o wejściu do euro. Zatem najpierw spełnijmy warunki członkostwa, a potem niech nowy rząd zadecyduje czy w ogóle zwracamy się formalnie o przyjęcie wspólne waluty.

Reklama

Nie będzie to proces natychmiastowy. Od podjęcia decyzji do pojawienia się nowych banknotów w naszych portfelach upłyną co najmniej trzy lata. Mówimy zatem najwcześniej o jesieni 2018 roku i to pod warunkiem, że nowy rząd po pierwsze będzie chciał wejścia do euro, po drugie rozpocznie konsultacje w tej sprawie już w pierwszych dniach urzędowania. Każde opóźnienie przesuwałoby nas w kierunku 1 stycznia 2019 roku, 1 maja 2019 roku, czyli 15. rocznicy naszego przystąpienia do Unii Europejskiej, albo wręcz 1 stycznia 2020 roku.

Kalendarz ten to konsekwencja licznych wymogów formalnych, jakie musi spełnić kraj, chcący przyjąć wspólną walutę. Nieformalne konsultacje o przystąpieniu do „poczekalni” przed członkostwem w strefie euro jakim jest ERM II będą dopiero pierwszym etapem. ERM II to mechanizm kursów walutowych (European Exchange Rate Mechanism), potocznie zwany wężem walutowym. Polega on na utrzymywaniu przez okres dwóch lat kursów samodzielnych jeszcze walut w ściśle określonym paśmie wahań wartości. Negocjacje poprzedzające trwają około sześciu miesięcy i mają na początku charakter głównie polityczny. Chodzi o wybranie odpowiedniego momentu na formalne rozpoczęcie procedur i uruchomienie procesu zastanawiania się nad proponowanym kursem wymiany – w tym wypadku złotego na euro.

>>> Czytaj cały artykuł.