Choć wkład specjalnych stref ekonomicznych w rozwój polskiego przemysłu jest bezsporny, ich dalszy los jest nadal niewiadomą.
Resorty finansów i gospodarki pracują nad zasadami funkcjonowania specjalnych stref ekonomicznych po 2020 r. Chodzi nie tylko o przedłużenie możliwości ich działania, lecz także o warunki, na jakich firmy w nich produkujące będą otrzymywały wsparcie publiczne. Jak stwierdził Janusz Piechociński, wiceminister gospodarki, podczas konferencji „Budowa przewag konkurencyjnych. Rola SSE”, rządowi chodzi o to, by w strefach działały i korzystały z pomocy wyłącznie firmy innowacyjne. W dodatku chciałby, aby większa była w nich reprezentacja przedsiębiorstw polskich i aby firmy działające w strefach nie niszczyły tych działających poza nimi.
Prace mogą potrwać wiele miesięcy, bo z jednej strony Ministerstwo Finansów próbuje ograniczyć straty budżetu z tytułu ulg podatkowych. Z drugiej dzięki takim zachętom w Polsce chce inwestować kapitał zagraniczny, rozwijają się także krajowe biznesy.
Do końca ubiegłego roku w 14 specjalnych strefach ekonomicznych w Polsce rozpoczęło działalność 1,5 tys. przedsiębiorstw. W sumie zatrudniały prawie 250 tys. osób i zainwestowały ponad 82 mld zł. Tylko w ubiegłym roku nakłady wyniosły w sumie 7,3 mld zł i były o ponad 800 mln zł wyższe niż rok wcześniej. W tym czasie zatrudnienie zwiększyło się o ponad 8 tys. etatów – wynika z raportu KPMG.
Reklama
Jak podkreślają eksperci, jest mało prawdopodobne, by administracja państwowa była tak wydajna w pozyskiwaniu inwestorów i tworzeniu miejsc pracy jak firmy, które zarządzają strefami. Te robią to, mając do dyspozycji ok. 600 pracowników. Administracja do uzyskania podobnego efektu musiałaby zatrudnić o wiele więcej osób. – Pracujący w strefach traktują swoje zadania personalnie, prześcigają się w pozyskiwaniu inwestorów, wydawaniu zezwoleń. Zyskuje na tym polska gospodarka – uważa Paweł Tynel z Ernst & Young.

Zachęta dla zagranicy

– Inwestycjami w strefach do niedawna bardzo zainteresowani byli zagraniczni przedsiębiorcy, ponieważ wiąże się to z przywilejami podatkowymi, co znacznie pomaga w uzyskaniu rentowności inwestycji. Teraz firmy z zagranicy do stref podchodzą z większą obawą. Wszystko przez to, że wciąż nie wiadomo, jak długo i na jakich zasadach będą działały SSE – tłumaczy Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. W ubiegłym roku 32 proc. z 56 projektów zrealizowanych przy udziale agencji ulokowało się w SSE.
Wartość zwolnień dla firm działających w SSE to 1,5 mld zł rocznie – szacuje E&Y. – Przywileje podatkowe to niejedyna korzyść. W strefach grupują się firmy o podobnym profilu działalności, np. wytwarzające różne produkty na rzecz jednej gałęzi przemysłu. W efekcie współpracujemy, dzięki czemu często łatwiej nam o kontrakty – mówi prezes firmy produkcyjnej z branży meblarskiej.
To tylko jedna z branż, które skorzystały na rozwoju stref. – Dzięki nim udało się przyciągnąć do Polski liczące się światowe koncerny. W tej chwili to właśnie w SSE działają największe, najbardziej liczące się w naszym kraju zakłady produkcyjne – podkreśla Paweł Tynel. Mowa np. o tych z sektora AGD i RTV, dzięki którym Polska wyrosła w Europie na potęgę pod względem produkcji telewizorów i sprzętu gospodarstwa domowego. To w SSE swoje działalności rozwijają Indesit Company Polska, LG, Philips i Zelmer.
Dużymi inwestorami w SSE są też koncerny z branży motoryzacyjnej. Mówi się nawet, że to właśnie dzięki nim ten przemysł udało się ściągnąć do Polski. Obecnie w SSE działają: Michelin Polska, Guardian Automotive Poland, AAM Poland, Fiat Powertrain Technologies Poland, General Motors Manufacturing Poland, Isuzu Motors Polska oraz Volkswagen Motor Polska. Szacuje się, że odpowiadają one za 25 proc. wydatków inwestycyjnych w SSE. Jednak w wyliczeniach nie uwzględniono mrowia firm, które działają na rzecz koncernów motoryzacyjnych.
Dzięki SSE Polska trafiła też do światowej czołówki pod względem ośrodków outsourcingowych. W Europie jest nawet numerem jeden. Obecnie usługi IT i działalność badawczo-rozwojowa są jednymi z procesów biznesowych najczęściej obsługiwanych przez centra usług zlokalizowane w Polsce. Rośnie również liczba centrów obsługujących najbardziej zaawansowane projekty, czyli knowledge process outsourcing (KPO).

Pożądani inwestorzy

Strefy szczególnie upodobali sobie przedsiębiorcy z sześciu krajów: Polski, Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Holandii, Japonii i Włoch. Właśnie oni wydali 75 proc. kapitału zainwestowanego w SSE.
Chętnie decydują się więc na to przedsiębiorstwa z krajów o wysokim stopniu zaawansowania technologicznego oraz innowacyjności. W rankingu 1500 najbardziej innowacyjnych firm na świecie w 2012 r. („2012 EU Industrial R&D Investment Scoreboard”, „R&D and Government Incentives. See what we see”) trzy pierwsze miejsca zajmują w kolejności firmy z Japonii (Toyota Motors), USA (Microsoft) i Niemiec (Volkswagen). W pierwszej dwudziestce jest 6 firm ze Stanów Zjednoczonych, 5 z Japonii i 3 z Niemiec.
Nic dziwnego, że inwestorzy z tych rynków są najbardziej pożądani. Jak podkreślają eksperci, wprowadzają oni do Polski nowe technologie, co pozwala podpatrywać interesujące rozwiązania i szkolić umiejętności. – Z kolei firmy zagraniczne przenoszą swoją działalność do Polski ze względu na optymalizację kosztową, czyli tańszą siłę roboczą, ulgi podatkowe, a także możliwość skorzystania z funduszy unijnych, które pokrywają część inwestycji – tłumaczy Michał Turczyk, menedżer Deloitte. Jednak, jak podkreśla, bez zachęt podatkowych utrzymanie inwestorów zagranicznych w Polsce może być bardzo trudne, bo nasi pracownicy nie są już tak tani jak przed laty.

Bilans zysków i strat

Tymczasem los SSE nie jest pewny. Zgodnie z obowiązującym prawem mają istnieć do 2020 r. Choć Ministerstwo Gospodarki jest za tym, by zachęty podatkowe obowiązywały dłużej, nawet do 2026 r., resort finansów podchodzi sceptycznie do tego pomysłu, przede wszystkim dlatego, że – jak podkreśla – ta zachęta jest bardzo kosztowna dla budżetu. Maciej Grabowski, wiceminister finansów, przekonuje, że zwolnienia podatkowe firm w SSE kosztowały budżet państwa od 1998 r. ok 10 mld zł.
Eksperci uważają, że za i przeciw trzeba jeszcze raz dokładnie przeanalizować i policzyć. Ich zdaniem likwidacja ulg podatkowych dla firm działających w strefach wcale nie musi oznaczać większego wpływu do budżetu. Szczególnie jeśli znaczna część działających w SSE przeniesie produkcję z Polski do krajów, które przywileje utrzymają, a reszta zrezygnuje z inwestowania i zacznie zwalniać pracowników. Może to oznaczać likwidację tysięcy miejsc pracy, które są zagwarantowane tak długo, jak długo firma działa w strefie.
Zgodnie z prawem przedsiębiorstwo wchodzące do SSE musi bowiem zadeklarować, ile i w jakim okresie stworzy miejsc pracy, i utrzymywać ten stan. Jeśli np. z powodu kryzysu inwestor nie może utrzymać zatrudnienia, musi opuścić strefę i tym samym zrezygnować z ulg. Przykładem może być Sharp, który wyszedł z Pomorskiej SSE na początku tego roku. Spadek zamówień wymusił zwolnienia i firma nie mogła zatrudniać deklarowanej liczby pracowników. Do końca 2013 r. miała utrzymać zatrudnienie na poziomie 3 tys. osób. Tymczasem już w 2012 r. wynosiło ono ok. 1 tys. Niedawno wniosek na wyjście z Pomorskiej SSE złożyła w Ministerstwie Gospodarki Sumika, która także ma też problem z utrzymaniem zatrudnienia na deklarowanym poziomie.

Inne rozwiązania

Na pewno po zniesieniu SSE utrzymanie konkurencji Polski na arenie europejskiej będzie trudne. Szczególnie że inne kraje w regionie, jak Czechy, Węgry czy Słowacja, tworzą podobne strefy ekonomiczne, aby zachęcić kapitał zewnętrzny do inwestowania. – W najbliższym czasie na pewno trzeba dokładnie przeanalizować rynek. Uważam też, że w kolejnych latach działanie stref mogłoby ulec modyfikacji – mówi Paweł Tynel. – Należy wprowadzić większe zróżnicowanie, np. pod względem długości wydawanych zezwoleń w zależności od lokalizacji inwestycji. Miałoby to na celu skłonienie firm do tego, by więcej inwestowały w Polsce wschodniej – wyjaśnia. Inny pomysł to wprowadzenie większych ulg i udogodnień dla firm, na których polskiej gospodarce szczególnie zależy. Jednak do tego rząd musiałby jasno określić, rozwój jakich gałęzi jest priorytetem i w związku z tym w jakich sektorach firmy będą mogły liczyć na szczególne przywileje.
Innym rozwiązaniem proponowanym przez analityków jest utrzymanie stref ekonomicznych tylko w tych regionach, do których dotychczas nie sposób było ściągnąć kapitału. Wreszcie pomysłów nie brakuje też wśród urzędników resortu finansów. Ci z kolei rozważają np. wprowadzenie obniżenia podatku CIT dla wszystkich firm. Ale dotyczyłoby to nie tylko tych działających w strefach. I mogłoby nie wystarczyć, by przyciągnąć i utrzymać inwestorów.

Czym są specjalne strefy ekonomiczne

Początkowo SSE zostały utworzone na 20 lat. Nowelizacja ustawy o strefach z 30 maja 2008 r. wydłużyła termin ich funkcjonowania do końca 2020 r.

Zachętą dla inwestorów do lokowania kapitału w SSE jest możliwość ze skorzystania z pomocy publicznej. Jest ona przyznawana zarówno w formie zwolnienia od podatku dochodowego, jak i zwolnienia z podatku od nieruchomości, które zalicza się do pomocy regionalnej. Zwolnienie to wprowadza rada gminy w formie uchwały.

Zwolnienie z podatku dochodowego oznacza z kolei, że od dnia uzyskania zezwolenia na działalność w strefie do wyczerpania pomocy regionalnej lub końca okresu działalności SSE przedsiębiorcy nie płacą podatku od dochodów uzyskanych z tytułu działalności w strefie.

Wielkość pomocy ograniczona jest przez wysokość kosztów kwalifikujących się do objęcia pomocą oraz maksymalną wysokością pomocy publicznej obliczonej dla określonego obszaru Polski. Podstawą ustalenia kosztów kwalifikujących się do objęcia pomocą są koszty nowej inwestycji lub wartość dwuletnich kosztów pracy nowo zatrudnionych pracowników.

Możliwość korzystania ze zwolnienia podatkowego kończy się wraz z upływem terminu funkcjonowania stref. Tymczasem dochód z działalności prowadzonej w SSE uprawniający z korzystania ze zwolnienia podatkowego pojawia się zwykle po 18–24 miesiącach od dnia uzyskania zwolnienia. Oznacza to, że inwestor otrzymujący zezwolenie w 2015 r. pierwszy dochód zwolniony osiągnie w 2017 r. i będzie miał zaledwie 3 lata na skorzystanie ze zwolnienia podatkowego. Może się w takim razie okazać, że w ciągu najbliższych 3–4 lat zwolnienie podatkowe przestanie być elementem, który będzie brany pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o lokalizacji inwestycji w SSE. Dla inwestorów zagranicznych z kolei może to być argument do wycofania się z lokowania kapitału w Polsce w ogóle.

Dlatego termin, do którego będą istniały strefy, ma coraz większe znaczenie dla przedsiębiorców podejmujących decyzje o lokalizacji nowej inwestycji.