Jest ona przywódczynią socjaldemokratycznej partii Siumut, która zwyciężyła we wczorajszych wyborach do parlamentu Grenlandii, uzyskując niemal 43 procent głosów. W opinii obserwatorów, w ten sposób największa wyspa świata rozpoczyna bardzo trudną drogę ku niepodległości.

Grenlandia jest oficjalnie zależnym terytorium Danii, które jednak w sprawach wewnętrznych posiada dużą autonomię. Reprezentuje ją 31-osobowy parlament oraz rząd, na którego czele stanie wkrótce - jako pierwsza kobieta w historii - Aleqa Hammond. Lecz kraj o powierzchni ponad 2 milionów kilometrów kwadratowych, zamieszkany przez 57 tysięcy mieszkańców jest zależny finansowo od Kopenhagi. Niemal połowę jego budżetu stanowi doroczna dotacja w wysokości 3,5 miliarda duńskich koron.

Pod ziemią, wodą i pod grenlandzkimi lodowcami kryją się ogromne bogactwa naturalne. Ropa, gaz, uran, złoto - to tylko niektóre z nich. Ale na Grenlandii nie ma dróg. Towary do osad położonych głównie nad morskim brzegiem przewozi się statkami i łodziami, helikopterami, śnieżnymi skuterami lub psimi zaprzęgami.

>>> Czytaj również: Złoża na Grenlandii: Chińczycy są zainteresowani inwestycjami

Reklama

Dlatego Grenlandia musi liczyć na zagraniczne kapitały i inwestycje, związane z napływem cudzoziemskich wykwalifikowanych pracowników. Ucząc się i pobierając opłaty za eksploatację własnych bogactw Grenlandczycy będą mogli budować strukturę swojego państwa. Dopiero wówczas może się spełnić marzenie o niepodległej Grenlandii.