Na jakim etapie znajdują się obecnie ukraińsko-rosyjskie stosunki energetyczne?
Są trudne, jak nigdy dotąd. Ze względu na pewne korzystne dla Ukrainy trendy w dywersyfikacji dostaw surowców oraz trwające rozmowy w sprawie dojścia do rynkowej ceny gazu z Rosji. Obecnej ceny bowiem nijak nie można nazwać rynkową, jest od niej znacznie wyższa. W wyniku niekorzystnej umowy ze stycznia 2009 r. (zawartej przez rząd Julii Tymoszenko – red.) – nie mówię tu o polityce, a o faktach – przepłacamy rocznie w stosunku do normalnej ceny rynkowej jakieś 6 mld dol. Dlatego rząd Ukrainy poszedł m.in. na rewers gazu. Od Europy będziemy kupować rosyjski gaz po 390 dol., chociaż Gazpromowi płacimy na granicy z Rosją znacznie więcej. To oczywisty absurd.
Reklama
Żeby zmienić tę sytuację, trzeba by zawrzeć z Rosją nową umowę gazową.
Robimy wszystko, by do tego doprowadzić. Oczywiście nie możemy jednostronnie zerwać tej umowy, co część polityków postuluje – co by było wtedy z naszą gospodarką? Bardzo poważnym argumentem, który można wykorzystać w rozmowach z Rosją, jest trend dotyczący gazu łupkowego. Ukraina dysponuje nawet większymi rezerwami gazu niż Polska. W grę wchodzi 1,3 bln m sześc. Dla Ukrainy byłoby to nie tylko wybawienie, ale i bodziec dla rozwoju gospodarczego. W USA gaz ten, nawet uwzględniając dużo wyższe płace robotników, kosztuje 70–90 dol. za 1 tys. m sześc. Przez te kilka lat wydobycia cena spadła o 85 proc. A my płacimy Rosji 400 dol., i to z uwzględnieniem 100-dolarowej zniżki wywalczonej dzięki porozumieniom charkowskim dotyczącym Floty Czarnomorskiej (chodzi o przedłużenie prawa do stacjonowania Rosjan na Krymie – red.).
Kiedy może się rozpocząć eksploatacja gazu z łupków?
Zgodnie z podpisaną umową z Shellem dotyczącą złoża juziwskiego jeszcze w tym roku. Wkrótce można oczekiwać podpisania podobnej umowy z Chevronem dotyczącej złoża ołeskiego. Notabene tuż po zawarciu tego pierwszego kontraktu Rosjanie wystawili nam rachunek na 7 mld dol., wynikający z tej nieszczęsnej umowy z 2009 r. za gaz, którego nie odebraliśmy, zgodnie z zasadą „bierz lub płać”. To zresztą kolejny absurd umowy, bo gdybyśmy ten gaz odebrali, nie moglibyśmy go reeksportować. Wracając do łupków, mam nadzieję, że nieco uśmierzą one podobne apetyty. Realnie biorąc rozpoczęcie eksploatacji w znaczących rozmiarach planujemy w okolicach przełomu 2013/2014 r. Dwa złoża mogą dawać 15 mld m sześc. gazu rocznie. Obecnie objętość gazu wydobywanego na Ukrainie metodami tradycyjnymi sięga 20 mld m sześc. W 2025 r. możemy w sumie wydobywać 45 mld m sześc. gazu z różnych źródeł, co pokryłoby 90 proc. naszego zapotrzebowania. A po kolejnej dekadzie nawet 70 mld, co otworzy nam perspektywy dla eksportu. Bez łupków nigdy nie uniezależnimy się od Rosji, samo LNG sprowadzane przez planowany pod Odessą gazoport nam nie wystarczy. Z kolei nasze łupki zmienią bilans energetyczny w całej Eurazji, z korzyścią dla Europy. Rozumie pan teraz stanowisko Gazpromu i jego antyłupkowych lobbistów.
Jest jeszcze kwestia modernizacji gazowego systemu transportowego poprzez utworzenie trójstronnego konsorcjum unijno-ukraińsko-rosyjskiego. Nie boi się pan, że ze strony unijnej członkiem takiego konsorcjum zostanie spółka przychylna Gazpromowi i w ostatecznym rozrachunku Rosjanie podporządkują sobie waszą sieć?
Konsorcjum to wariant optymalny, choć nieidealny. Jest dostawca, jest tranzyt, jest odbiorca. Tylko przy wkładzie wszystkich zainteresowanych stron można mówić o realnej modernizacji. Konstrukcja z udziałem trzech stron daje pewne gwarancje równowagi. Nie wierzę bowiem, by Unia Europejska dopuściła do konsorcjum niesprawdzoną firmę. A i wpływy Gazpromu, np. w Niemczech, nie są już tak silne, jak dawniej.
Na ostatnim szczycie UE – Ukraina mówiło się o możliwościach częściowego sfinansowania tej modernizacji ze środków Europejskiego Banku Inwestycyjnego. To realne?
O możliwościach i perspektywach słyszę już od dawna. Póki co pod tym względem Europa nie wyszła poza stadium mówienia o możliwościach.
ikona lupy />
Ołeh Zarubinski, deputowany ukraińskiej Partii Regionów fot. materiały prasowe / Dziennik Gazeta Prawna