W zeszłym roku Narodowe Centrum Badań i Rozwoju podpisało 47 umów na realizację projektów obronnych na łączną kwotę 613 mln zł. Problem w tym, że pieniądze nie zawsze wydawane są dobrze.

Nie wychodziły nam zwłaszcza duże projekty. System obrony przeciwlotniczej Loara okazał się zbyt drogi jak na możliwości naszej armii. Platformę bojową Anders wojsko uznało za niedopasowaną do swoich potrzeb. W 2005 r. zarzucono prowadzony od 30 lat program budowy samolotu szkoleniowego Iryda. – Z Irydą koszt szkolenia pilotów F16 byłby niższy. Więcej godzin wylataliby na tańszej maszynie szkoleniowej zamiast na drogim myśliwcu – mówi Dominik Kimla, analityk z firmy doradczej Frost & Sullivan.

>>> Czytaj również: Wielka konsolidacja zbrojeniówki wokół Grupy Bumar

Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy był brak konsekwentnie realizowanego wieloletniego planu. – Często bywało tak, że wraz ze zmianą ministra obrony zmieniały się plany modernizacyjne armii, co pociąga za sobą brak spójnej polityki względem przemysłu zbrojeniowego – mówi Kimla.

Reklama

W 2011 r. nastąpiła zmiana modelu finansowania badań obronnych. Obecnie środki na ten cel rozdaje NCBiR związane Krajowym Programem Badań – dokumentem przyjętym przez Radę Ministrów w 2011 r. Finansowane są tylko takie projekty, na które wcześniej zgłoszą zapotrzebowanie armia lub służby. Oceniane są m.in. pod kątem tego, czy dane rozwiązanie nie jest już dostępne taniej za granicą. Wieloetapowy proces zatwierdzania środków ma być gwarancją tego, że realizowane projekty nie trafią na półkę, tylko przerodzą się w konkretny produkt.

W przypadku mniejszych projektów efekty są bowiem lepsze. Na przykład są już chętni na realizowany pod auspicjami AGH system umożliwiający identyfikację głosową osób dzwoniących pod numer alarmowy, także dofinansowany przez NCBiR. – Jeśli system w bazie danych dysponuje już 20-sekundową próbką głosu dzwoniącego, to w ciągu kilku sekund będzie w stanie podać operatorowi, kim jest osoba dzwoniąca i jakie jest tego prawdopodobieństwo – mówi prof. Mariusz Ziółko z AGH. Jeśli próbki brakuje, system będzie starał się określić wiek, płeć, cechy osobnicze, stan emocjonalny, a także przynależność do grupy społecznej na podstawie analizy słownictwa. Będzie w stanie także rozpoznać, czy rozmowa odbywa się w domu, czy na ulicy.

Badania obronne NCBiR zaczął finansować w 2011 r., więc pierwsze efekty nowego systemu poznamy w 2015 r. Będą wtedy gotowe raporty na temat realizacji grantów (zazwyczaj 3-letnich), przygotowywane 2 lata po ich zakończeniu. Poprzedni model finansowania miał także wiele sukcesów, jak np. stworzony na Akademii Obrony Narodowej w latach 2003–2005 symulator operacyjno-taktyczny działań sił powietrznych Gambler. – Potrafi on odzwierciedlić działania dowolnych obiektów w przestrzeni powietrznej. Można więc np. rozgrywać przy jego pomocy zarówno bitwy powietrzne z II wojny światowej, jak i działania statków powietrznych przyszłości, które jeszcze nie istnieją – chwali urządzenie prof. Andrzej Glen, prorektor ds. naukowych Akademii Obrony Narodowej. Koszt? Jedna dwunasta ceny rozwiązań zachodnich. Na urządzenie skusiło się siedem jednostek wojskowych w Polsce i jedna uczelnia wojskowa.

Nie sposób nie wspomnieć o przenośnym systemie do wykrywania zagrożeń Lidar, który podczas Euro 2012 strzegł z Pałacu Kultury okolic Stadionu Narodowego. A także skanera do badania ubytków w pancerzu, który był stosowany na misjach zagranicznych. W najbliższych latach MON przeznaczy na zakupy 140 mld zł. Dobrze byłoby, gdyby większość tych pieniędzy została wydana z sensem w kraju.

>>> Czytaj także: Chiny: budżet wojskowy rośnie w tempie dwucyfrowym