Bakterie odporne na antybiotyki, czyli superbugs, to rosnący problem zdrowotny na świecie. Tylko w Stanach Zjednoczonych zakaża się nimi od 5–10 proc. pacjentów szpitali. Umiera z tego powodu 90 tys. osób rocznie, czyli więcej niż na chorobę Alzheimera, cukrzycę, grypę czy AIDS. Jeszcze 20 lat temu liczba zgonów spowodowanych przez bakterie wynosiła 13,5 tys. Jednak wraz z upływem czasu bakterie uodparniały się na coraz to silniejsze antybiotyki, a nowych lekarstw nie przybywało wystarczająco szybko. Między 1983 a 1987 r. amerykański urząd rejestracji leków Food and Drug Administration dopuścił do użytku 16 nowych antybiotyków. W latach 2008–2011 już tylko dwa.

>>> Czytaj też: Zachęcić firmy do produkcji nowych antybiotyków

Firmom farmaceutycznym nie opłaca się inwestować w nowe leki, wymaga to bowiem olbrzymich nakładów z niepewnym zwrotem. Dlatego rządzący nie ograniczają się do grantów. W ubiegłym roku Kongres uchwalił prawo wydłużające wyłączność na produkcję skutecznych medykamentów o pięć lat. Dodatkowo trwa debata nad skróceniem okresu badań klinicznych. Zgodnie z nowym pomysłem nowy antybiotyk podawany byłby pacjentom zakażonym odpornymi bakteriami już po wstępnych testach na małej grupie ludzi. Stanowczo skróciłoby to wprowadzanie leku na rynek.