Oprocentowanie polskich 10-letnich papierów dłużnych wzrosło wczoraj o 11 pkt bazowych, do 3,59 proc. – najwyżej od 11 kwietnia. To efekt wczorajszego komentarza Marka Belki, prezesa polskiego banku centralnego, który dał do zrozumienia, że nie należy się spodziewać dalszego luzowania na polskim rynku. Rentowność polskich obligacji poszybowała w górę do poziomu 208 pkt bazowych ponad noty porównywalnych niemieckich bundów denominowanych w euro – to największa różnica między polskimi i benchmarkowymi, niemieckimi papierami o podobnym terminie zapadalności od pięciu tygodni.

- Koszty pożyczania są teraz bliskie poziomu, który większość regulatorów uznałaby za adekwatny – powiedział wczoraj Marek Belka, tuż po tym, jak bank centralny obniżył główną stopę NBP do rekordowych 2,75 proc.

>>> Czytaj też: Koniec dobrej passy polskich obligacji. Inwestorzy sprzedają papiery skarbowe

- Rynek jest najwyraźniej rozczarowany słowami Belki – powiedział Bloombergowi w rozmowie telefonicznej Marek Budzicki z PKO Bank Polski SA. - Inwestorzy oczekiwali serii trzech cięć z rzędu: w czerwcu, lipcu i wrześniu. Tymczasem to wcale nie jest pewne – dodał.

Reklama

Banki centralne w całej wschodniej Europie luzują politykę monetarną, aby rozruszać słabnący wzrost gospodarczy. Węgry obniżyły swoją główną stopę procentową do rekordowych 4,5 proc, w maju, podczas gdy czescy regulatorzy zastanawiają się nad sprzedażą korony, aby poprawić wyniki eksportu – po tym, jak obniżyli koszty pożyczania do 0,05 proc.

>>> Czytaj też: Rekordowo niskie stopy procentowe: co dalej?