W porządku. Tylko co z sektorem prywatnym, gdzie na przykład przedsiębiorcy handlujący lekami, jedzeniem, czy dostarczający usługi internetowe, są dla hakerów stosunkowo łatwym celem? – pyta Gwen Ackerman z Bloomberga.

„W skomasowanych cyberatakach na Izrael – i nie chodzi tylko o inicjatywy kilku dzieciaków czy Anonymousa, ale też o ataki wspierane przez inne państwa – możemy wypaść słabo, jeśli nic nie zrobimy z wystawionymi na łatwy cel prywatnymi cyberlukami” – powiedział Gabi Siboni, dyrektor ds. militarnych i strategicznych w Instytucie Studiów Bezpieczeństwa Narodowego w Tel Avivie.

>>> Czytaj też: Chińska armia: to nie my stoimy za atakami hakerskimi

W tym tygodniu Instytut jest gospodarzem konferencji na temat bezpieczeństwa cybernetycznego, podczas której wystąpił Siboni. Swoje prelekcje szykują także Yaakov Perry, izraelski minister nauki i technologii oraz Eviatar Matania, szef National Cyber Bureau.

Reklama

„Dlaczego potencjalny napastnik miałby atakować tak zwaną kluczową infrastrukturę, na przykład Israel Electric Corp, wiedząc, że ma do pokonania szereg przeszkód” – pyta Siboni. „Będzie wolał raczej zająć się niechronioną infrastrukturą. Wyrządzi mniejsze szkody, ale tak czy inaczej zaszkodzi Izraelowi” – dodał.

" A wyobraźmy sobie, że hakerzy atakują prywatne media. Co się stanie, jeśli nikt nie będzie widział, o co chodzi?" - pyta Siboni.

>>> Czytaj też: NATO - strażnik świata i cyberprzestrzeni