Daniel Anka zajmuje się rozbiórkami. Jego firma zatrudniała swego czasu 450 osób i czyściła tereny pod nowe inwestycje. Aktualnie pracuje w niej zaledwie jedna dziesiąta niegdysiejszego personelu. Lepsze czasy dla branży rozbiórkowej są jednak blisko.

Sareb, instytucja która pozyskała od hiszpańskich banków prawa do niewykończonych nieruchomości, wstrzymała budowę 160 domów. Anonimowe źródła związane z rynkiem zapewniają, że część z nich pójdzie do rozbiórki. Daniel Anka, prezes Anka Demiliciones i wiceprezes Hiszpańskiego Związku Firm Rozbiórkowych, liczy na to, że już tego lata rozpoczną się przetargi na burzenie osiedli, które okazały się nierentowną inwestycją.

Hiszpania liczy kolejne straty po zakończonym boomie nieruchomości. Gwałtowny spadek cen na rynku nieruchomości zwiększył bezrobocie do 26 proc. i obciążył banki niespłacalnymi długami. Fernando Rodriguez de Acuna z firmy konsultingowej na rynku nieruchomości RR de Acuna&Asociados twierdzi, że Sareb może zdecydować się na rozbiórkę domów, bo bardziej się to opłaca niż wykończenie ich i próba sprzedaży.

>>> Czytaj też: Nieruchomości w Hiszpanii: Hiszpania ma 3,5 mln pustostanów

Reklama

„Pozytywny znak”

- Rozpoczęcie rozbiórek na większą skalę byłoby dobrym znakiem. To przyznanie, że sprzedaż tych nieruchomości nie jest w żadnym wypadku opłacalna – powiedział Rodriguez de Acuna. - Rozbiórka tych domów umożliwia spożytkowanie ziemi na inne cele – dodał.

Sareb to „bad bank” - instytucja założona przez Hiszpanię w celu przejęcia majątku szybko tracącego na wartości. Minister gospodarki, Luis de Guindos twierdzi, że jak dotąd Sareb dokonał 200 tys. przejęć. Objęto nimi 107 tys. nieruchomości, w tym 76 tys. pustostanów. Instytucja ma sprzedać te aktywa za 1,5 miliarda euro, jeszcze w tym roku. Anonimowy przedstawiciel Sareb przyznaje, że pierwsza grupa nieruchomości należąca do firmy została wystawiona na sprzedaż. Żadne decyzje o sprzedaży nie zostały jeszcze podjęte.

Wstrzymane projekty

Według informatorów Saren jest w posiadaniu niedokończonych projektów deweloperskich o wartości 680 milionów euro. W jednej czwartej z tych inwestycji prace zostały zupełnie wstrzymane.

Rozważanie rozbiórki świadczy o tym, że zdano sobie sprawę z nadmiernej podaży nieruchomości, mówi Rodriguez de Acuna. Według analiz RR de Acuna sprzedaż domów spadła z 736 tys. w 2007 roku do 259 tys. w 2012. Rynek nieruchomości jest w głębokim kryzysie. Istnieje wyraźna nadwyżka oddanych do użytku domów, a populacja maleje.

Rodriguez de Acuna szacuje, że ceny mogą spadać przez kolejne pięć lat, nawet do poziomu 50 procent poniżej wartości wyjściowej.

Nie wszyscy są takimi pesymistami. Największy hiszpański bank – Santander, uważa że ceny nieruchomości są już bliskie dna. Fitch Ratings ocenia, że najniższy poziom ceny osiągną najprędzej pod koniec przyszłego roku.

Jeśli Sareb zdecyduje się na rozbiórki, nie będzie pierwszą taką instytucją na świecie. NAMA, analogiczna do Sareb firma założona w Irlandii, zburzyła w zeszłym roku niedokończony blok w Longford w rejonie Midlands.

- Rozbiórka dotyczy jednego budynku, na który nie było popytu. Taka decyzja może się powtórzyć w pojedynczych przypadkach, ale zawsze po uprzednim rozważeniu alternatywnych rozwiązań – czytamy w oświadczeniu NAMA.

Silny przekaz

- Widok ekip rozbiórkowych, burzących budynki to mocny, psychologiczny przekaz dla Hiszpanów – mówi Jose Luis Ruiz Bartolome, autor „Adios Ladrillo Adios” - książki na temat upadku rynku nieruchomości. - Rozbiórka niedokończonych budynków to jedno, ale niszczenie gotowych do zamieszkania domów byłoby kontrowersyjną decyzją. Zwłaszcza w kraju wrażliwym na tym punkcie, gdzie rośnie liczba eksmisji spowodowanych niespłaconymi długami – dodaje.

Daniel Anka czeka na lepsze czasy na rynku rozbiórek. 40 proc. sprzętu, z którego korzystała jego firma do przygotowywania gruntów pod nowe budowle, stoi bezczynnie. Ciężkie maszyny, których nie opłacało się trzymać zostały sprzedane kupcom z Rumunii i Maroka.

ikona lupy />
Mieszkaniec Madrytu przechodzi przez ulicę na jednym z osiedli mieszkaniowych / Bloomberg / Denis Doyle