Od stycznia do kwietnia przyszłego roku resort finansów musi wykupić obligacje krajowe o wartości 51 mld zł oraz papiery zagraniczne za 1,75 mld euro, 1 mld dolarów oraz 625 mln franków. Razem to ok. 63 mld zł, licząc według obecnych kursów.
Wykup papierów o takiej wartości nie stanowiłby problemu, gdyby MF mogło zebrać pieniądze na spłatę z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Zwykle w ostatnich latach resort, wykorzystując dobrą sytuację na rynku, sprzedawał więcej obligacji, niż wynikało to z bieżących potrzeb, i w ten sposób gromadził gotówkę na wykup albo wcześniej dokonywał zamiany zapadających obligacji na nowe, o dłuższym terminie wykupu. Na przykład już na początku tego roku resort miał sfinansowaną jedną czwartą całorocznych potrzeb pożyczkowych (ok. 26 proc. ze 145 mld zł brutto), co dało mu komfortową sytuację na rynku: mógł ograniczać podaż, co skończyło się dużym spadkiem rentowności obligacji.
Początek przyszłego roku może być inny. Analitycy BZ WBK sądzą, że nie uda się powtórzyć wyniku z początku 2013 r. Jeśli resort coś zaoszczędzi, to głównie dzięki środkom przechodzącym z tego roku, których wielkość BZ WBK szacuje na 10 mld zł. Zdaniem ekspertów resort będzie miał kłopoty głównie z prefinansowaniem zagranicznej części potrzeb pożyczkowych. Piotr Marczak, dyrektor departamentu długu publicznego w MF, poinformował wczoraj, że to z posiadanych nadwyżek walut, dodatkowych kredytów zaciągniętych za granicą i emisji zagranicznych obligacji przeprowadzonych pod koniec roku resort zamierza sfinansować wzrost tegorocznych potrzeb pożyczkowych (powiększą się one o 16 mld zł). To oznacza, że skoro resort będzie pożyczał na bieżące potrzeby, będzie mu trudniej zbierać dodatkowo pieniądze na przyszłoroczny wykup.
Niełatwo będzie także na rynku krajowym. Większość obligacji, które będzie trzeba wykupić na początku roku, jest w rękach inwestorów zagranicznych (ok. 28,4 mld zł). A ci mogą się okazać kapryśni. – Wiele zależy od tego, co zrobi Fed – mówi Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. – Jeśli rzeczywiście zacznie ograniczać dodruk dolara, zagraniczny kapitał może zacząć wycofywać się z polskiego rynku obligacji – dodaje. A to oznacza kłopoty z rolowaniem części długu.
Reklama
Zagranica jest bardzo wrażliwa na informacje z Rezerwy Federalnej. W czerwcu, gdy pojawił się pierwszy sygnał o zbliżającym się końcu druku dolara, inwestorzy zagraniczni wycofali z polskiego rynku długu 5,3 mld zł. – Jeśli kumulacja podaży obligacji miałaby nastąpić na początku roku, to w połączeniu z pogorszeniem nastrojów na rynku wzrost rentowności mógłby być naprawdę duży – dodaje Maliszewski.
Według Dariusza Winka, głównego ekonomisty BGŻ, MF i tak nie uniknie wzrostu rentowności, co oznacza większe koszty refinansowania długu w przyszłym roku. Resort planuje zmiany w systemie emerytalnym, tymczasem do tej pory to OFE zapewniały istotną część popytu na obligacje. – Trudno powiedzieć, kto będzie chciał kupować obligacje długoterminowe, krajowe banki nie będą tym raczej zainteresowane. Brak OFE oznacza więc też większą zmienność na rynku. A to też oznacza wyższą rentowność, choć stopy procentowe w NBP nadal będą rekordowo niskie – ocenia Winek.

>>> Polecamy: Tak się wyprowadza kolejowe pieniądze

Koniec wakacji w długu

Jeśli sytuacja rynkowa będzie korzystna, to w najbliższą środę zostanie zorganizowany przetarg obligacji – ogłosiło wczoraj Ministerstwo Finansów. To może być sygnał, że resort nie zamierza tracić czasu i wraca na rynek. Wcześniej zapowiadał, że raczej nie będzie organizował aukcji w czasie wakacji ze względu na małą aktywność inwestorów, i w lipcu rzeczywiście nie sprzedawał nowych papierów. Dzięki sierpniowej aukcji ministerstwo mogłoby zyskać większe pole manewru przy ewentualnym prefinansowaniu potrzeb pożyczkowych w kolejnych miesiącach. MF już zgromadziło pokaźną poduszkę płynnościową – ok. 48 mld zł na koniec lipca. Ale już wiadomo, że trudno mu będzie utrzymać jej poziom do końca roku. Część zostanie wykorzystana na sfinansowanie tegorocznych potrzeb, które wzrosną przez nowelizację budżetu do ok. 161 mld zł brutto.

>>> Czytaj również: Bitner: Zniesienie progu oszczędnościowego, czyli zadłużeniowy szantaż