Władze Gibraltaru przygotowują dossier na temat utrudnień, których ofiarą padają jego obywatele ze strony Hiszpanii w związku z zaostrzeniem się sporu o zwierzchnictwo nad tym terytorium. Wicepremier rządu Joseph Garcia zapowiedział wczoraj, że sprawa może zostać przekazana do Trybunału Sprawiedliwości UE lub Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Od przeszło tygodnia przekraczający granicę Gibraltaru z Hiszpanią poddawani są drobiazgowym kontrolom ze strony hiszpańskich celników. W szczytowym momencie czas oczekiwania na przejściu wynosił 6 godzin – w palącym słońcu. Po tym jak w poniedziałek Komisja Europejska upomniała Madryt, że musi przestrzegać unijnych przepisów, kolejki się skróciły, ale sytuacja jest napięta. Brytyjski premier David Cameron oświadczył, że jest poważnie zaniepokojony.
Najnowsza faza 300-letniego sporu o zwierzchnictwo nad Gibraltarem zaczęła się pod koniec lipca. Drobiazgowe hiszpańskie kontrole były odpowiedzią na rozpoczęcie przez władze Gibraltaru – bez uprzedzenia – budowy sztucznej rafy w Zatoce Gibraltarskiej, będącej zdaniem Madrytu wodami terytorialnymi Hiszpanii. Madryt rozważa wprowadzenie opłaty granicznej (50 euro), zamknięcie przestrzeni powietrznej dla samolotów lecących na Gibraltar czy drobiazgową kontrolę podatkową nieruchomości posiadanych przez mieszkańców tego półwyspu na terenie Hiszpanii.
Reklama
Od lat spór o Gibraltar koncentruje się wokół praw do połowu ryb na wodach otaczających cypel, ale Hiszpania nigdy nie zrezygnowała z roszczeń do tego terytorium. Madryt utracił je podczas wojny w 1704 r., a w 1713 r. zrzekł się go. Wszystkie próby jego odzyskania – włącznie z zamknięciem granicy i kilkunastoletnią blokadą za czasów gen. Francisca Franco – jednak zakończyły się fiaskiem. Choć półwysep o powierzchni 6 km kw. nie ma już takiego strategicznego znaczenia jak kiedyś, Londyn stoi na stanowisku, że nie ma mowy o oddaniu suwerenności wbrew woli mieszkańców. Ta jest jednoznaczna – w referendach w 1967 i 2002 r. za utrzymaniem statusu terytorium zamorskiego Wielkiej Brytanii opowiedziało się odpowiednio ponad 99 i ponad 98 proc. głosujących.