1. Demografia

W Waszyngtonie nie dyskutuje się w tej chwili nad tym, jak wyrzucić nielegalnych imigrantów z kraju, lecz nad tym, jak zapewnić im legalny pobyt i drogę do amerykańskiego obywatelstwa. Mówi się również o tym, jak zachęcić wysoko wykwalifikowanych i wyedukowanych ludzi do przeprowadzania się do USA. Tylko kilka krajów, jak na przykład Kanada czy Australia, jest tak otwartych jak USA. Imigranci są na ogół młodsi niż średnia wieku społeczeństwa i płodzą więcej potomstwa. W szczególności Latynosi. Współczynnik dzietności, a więc ilość urodzonych dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku rozrodczym ma w USA wartość 2,06. Przyjmuje się, że aby zapewnić zastępowalność pokoleń ten współczynnik powinien wynosić 2,1. Wiele krajów europejskich, a nawet Kanada czy Australia nie osiągają tego współczynnika. Japonia ma najniższy współczynnik dzietności (1,39), a absolutny brak imigracji potęguje ten fakt. Współczynnik Chin to 1,55 i wynika on z polityki rządu zezwalającej na posiadanie jednego dziecka na parę. Władze planują zrewidowanie tej reguły.

Imigranci na ogół znajdują pracę. Są zatrudnieni zarówno w zawodach wymagających wysokich kwalifikacji, jak i w tych, których lokalna społeczność unika. Społeczeństwa większości dużych państw starzeją się. Odsetek ludzi zdolnych do pracy w wieku 15-64 w społeczeństwie maleje. Dlatego też imigranci są potrzebni aby spowolnić tę tendencję. Szacuje się, że osoby w wieku produkcyjnym będą stanowiły w 2040 roku 60,3 proc. społeczeństwa USA. To najwyższy wynik pośród rozwiniętych krajów. Szacuje się, że w Chinach ten współczynnik spadnie z 72,4 proc. w 2010 roku do 63,1 proc. w 2040 roku. Jest to również efekt polityki rządu.

2. Więcej pracowników

Reklama

Przez ostatnie dwie dekady wiele osób przedwcześnie opuściło rynek pracy między innymi z powodu recesji. Nawet dwa miliony z nich nigdy nie wróciło do pracy. Ich kwalifikacje były przestarzałe, a niektórzy z nich woleli pozostać na utrzymaniu państwa. Mimo to, gdy zakończy się faza delewarowania, PKB powinno rosnąć rocznie o solidne 3,5 proc. Produktywność będzie wzrastać o 2,5 proc. rocznie, a to wpłynie na wzrost zatrudnienia o 1 proc. rocznie. To 1,44 mln nowych pracowników każdego roku. Według Bureau of LaborStatistics, ilość ludzi zdolnych do pracy będzie rosła o 2,2 mln rocznie. Jeśli założymy, że nowi pracownicy będą posiadać wymagane kwalifikacje, to 1,4 miliona nowych twarzy na rynku pracy powinno idealnie zaspokoić zapotrzebowanie na pracowników.

>>> Polecamy również: USA: młodzi Amerykanie są najbardziej zadłużonym pokoleniem w historii

3. Duch przedsiębiorczości

Kolejnym wielkim atutem USA jest duch przedsiębiorczości. Alexis de Tocqueville zaobserwował to zjawisko już w 1830 roku. Mimo wielu opinii o podupadaniu gospodarczego wigoru w kraju, USA wciąż pozostawia inne kraje daleko w tyle. Ten atut ma swoje korzenie w systemie edukacji. Mimo wielu wad, zachęca on do podejmowania wyzwań i kwestionowania doktryn. Obcokrajowcy, którzy studiują w amerykańskich college’ach i uniwersytetach są nierzadko zszokowani gdy zachęca się ich do kwestionowania poglądów profesorów.
Japonia zniechęca do indywidualizmu. Jak mawia popularne przysłowie „gwóźdź który wystaje musi zostać wbity”. Chiński system edukacyjny opiera się na wkuwaniu na pamięć, bez zadawania zbędnych pytań. Trudno wyobrazić sobie rozwój Chin, których siła robocza jest w pełni zatrudniona i w pełni dostosowana do zachodnich technologii. Gospodarka Chin jest bardzo silnie ograniczona biurokracją i niewydajnymi państwowymi spółkami, które zatrudniają jedną czwartą siły roboczej i w takim samym stopniu składają się na PKB.

3. Elastyczność pracy

Związki zawodowe w USA przechodzą do historii, szczególnie w sektorze prywatnym, ale również w spółkach państwowych. Częściowo z tego powodu dolna granica amerykańskich pensji jest elastyczna. Badania wskazują, że spośród grupy, która nie była zatrudniona przez sześć miesięcy, jedna trzecia osób wraca do pracy za niższą pensję niż przed przerwą. W Europie ciężko o przypadki redukcji pensji, natomiast w Japonii regułą jest dożywotnie zatrudnienie. Chiny próbują zmienić nastawienie z silnego uzależnienia od eksportu na większe oparcie gospodarki na rynku wewnętrznym. W rezultacie w tym roku podwyższono pensje o 25 proc. w celu zwiększenia siły nabywczej konsumentów. Wyższe pensje negatywnie wpłyną na globalną konkurencyjność Chin, a produkcja przeniesie się do tańszych krajów, takich jak Wietnam, Bangladesz, czy Pakistan.
Przykładem może być tu branża motoryzacyjna. Po tym jak recesja doprowadziła General Motors i Chrysler Group do bankructwa, producenci samochodów w USA zapłacili nowym pracownikom 14 USD za godzinę. To połowa stawki którą otrzymują doświadczeni pracownicy. Średnia stawka za godzinę pracy przy produkcji samochodów to w USA 38 USD. W Niemczech 66 USD, a Japonii 37 USD. Od 2007 roku ta stawka wzrosła w USA o 3 USD, w Japonii o 12 USD a w Niemczech o 14 USD. W rezultacie zamówienia na samochody z USA rosną.

4. Zmniejszające się zapotrzebowanie na zagraniczne inwestycje

Deficyt na rachunku bieżącym bilansu płatniczego pokazuje, jak amerykańskie inwestycje przerosły oszczędności konsumentów, firm i rządu. Przy ogromnym deficycie budżetowym i niskich oszczędnościach konsumentów, deficyt na rachunku bieżącym jest dość spory i wynosi około 400 mld USD rocznie. Ten deficyt jest finansowany ze sprzedaży zagranicznym inwestorom obligacji skarbowych, akcji i nieruchomości.

Nie podzielam obaw ludzi, którzy uważają, że Chiny i inne kraje pozbędą się swoich gigantycznych pakietów obligacji skarbowych i innych denominowanych w dolarach obligacji. Jeśli zaczęliby je sprzedawać, wartość obligacji, które pozostałyby w ich posiadaniu, spadłaby drastycznie, powodując gigantyczny wzrost stóp procentowych i globalną recesję. Chiny i inne oparte na eksporcie gospodarki byłyby w takiej sytuacji największymi przegranymi.

>>> Czytaj też: Rezerwy w dolarach mogą zatopić Chiny i Japonię

Wypadki jednak się zdarzają. Status USA poprawi się, jeśli deficyty w bilansie handlowym i rachunku bieżącym zmniejszą się. To może się udać, jeśli spełni się przewidywany przeze mnie wzrost oszczędności gospodarstw domowych o ponad 10 proc. Amerykanie nie mają wyboru, muszą więcej oszczędzać. Nie wierzą już w to, że portfel inwestycyjny może zastąpić gotówkowe oszczędności, gdy trzeba opłacić dzieciom szkołę, lub sfinansować sobie wcześniejszą emeryturę.

5. Wpływ na import

Wraz ze wzrostem oszczędności wzrost wydatków będzie zwalniał. Dokładnie odwrotnie od sytuacji, gdy odsetek oszczędzanych pieniędzy spadł z 12 proc. w latach 80 do aktualnego 1 proc. To doprowadziło do zwiększenia wydatków na konsumpcję i pobudziło krajową gospodarkę. To samo zjawisko pomogło gospodarkom opartym na eksporcie w Azji i gdziekolwiek indziej. Na każdy jednoprocentowy wzrost wydatków konsumenckich przypadał wzrost importu w USA o 2,8 proc. Dzięki zwiększeniu oszczędności wydatki przestaną rosnąć, a w tym także import. To z kolei uszczupli eksport takich gospodarek jak Chiny.
Zmniejszy się również bieżący bilans USA, a pieniądze zamiast wędrować w zagraniczne ręce, zostaną przeznaczone na amerykańskie inwestycje. Oszczędności amerykańskich konsumentów sfinansują deficyt.

6. Silny dolar

Mocna waluta to kolejny atut USA na arenie międzynarodowej w dłuższym okresie. To odzwierciedlenie gospodarczej, politycznej i finansowej siły oraz tego, że dolar jest wciąż najczęściej używaną walutą przy tworzeniu rezerw i transakcji. Od starożytności dominująca na świecie waluta spełniała sześć warunków. Dolar przez jeszcze wiele lat będzie spełniał pięć lub sześć z nich.

1. Gwałtowny wzrost gospodarczy i wzrost PKB per capita napędzany wzrostem produktywności. Aktywność przedsiębiorców i światowa dominacja w sektorze nowych technologii wskazuje na to, że USA będzie pod względem produktywności liderem.

2. Ogromna gospodarka, prawdopodobnie największa na świecie. Przy takiej otwartości na imigrację i wzroście produktywności Ameryka powinna utrzymać prymat w tej materii.

3. Głębokie i szerokie rynki finansowe. Pieniądze przepływają tam gdzie dużo się dzieje, szczególnie w dzisiejszych czasach gdy można je przelewać w ułamku sekundy. Rynek finansowy w USA wciąż zawstydza wszystkie konkurencyjne rynki w oczach inwestorów.

4. Wolny rynek i otwarta gospodarka. Zagraniczni inwestorzy są zainteresowani daną walutą jeśli mogą nią inwestować w kraju o niewielkiej ilości restrykcji. USA są w istocie otwarte, a to warunek konieczny jeśli Chiny i Japonia chcą kontynuować zakup obligacji skarbu USA. Otwarte i wolne rynki przetrwały w USA, ale w Europie ugięły się pod ciężarem długów publicznych. Chiny prawdopodobnie będą dalej twardo trzymały rynki i walutę pod kontrolą, a to synonim klątwy odstraszającej od tworzenia rezerw w takiej walucie.

5. Brak zamienników. Dominująca na świecie waluta nie ma realnych konkurentów. Chiny skrupulatnie kontrolujące swoją gospodarkę i rynki na długo wyeliminowały juana jako rywala dla dolara. Opierająca swoją gospodarkę na eksporcie i skupiająca się na problemach wewnętrznych Japonia nie chce, aby jen stał się dominującą walutą. Recesja i kryzys wyeliminowały euro jako kandydata na wiele lat.

6. Niezawodność waluty. Kapitał szybko biega i jego wrodzona ostrożność każe mu uciekać gdy brakuje niezawodności. Niezawodność dolara została nadwyrężona przez jego ogólny spadek kursu od 1985 roku, ale wciąż pozostaje na wysokim poziomie. Niezawodność to jedyny z sześciu kryteriów, w którym można podważyć przewagę dolara.
Dzięki wielkim rozmiarom gospodarki, obiecującemu wzrostowi produktywności, głębokiemu i wolnemu rynkowi, dolar powinien pozostać niezagrożonym zwycięzcą w tym konkursie. Kwestia niezawodności prawdopodobnie pozostanie nieistotna, ponieważ przez wiele lat nie będzie dla dolara realnej alternatywy.

7. Energetyczna niezależność

USA jest na najlepszej drodze aby osiągnąć energetyczną samowystarczalność. Ku osłupieniu zagorzałych wielbicieli odwiertów ropy, technologia szczelinowania hydraulicznego odblokowała całe masy złóż gazu ziemnego i ropy naftowej. Piaski bitumiczne w Kanadzie, inne niekonwencjonalne źródła energii oraz coraz większa wydajność silników samochodowych może sprawić, że USA będą względnie wolne od zagranicznych dostawców ropy już w 2020 roku. Tani gaz ziemny zwiększa konkurencyjność amerykańskich producentów, zwłaszcza materiałów petrochemicznych i azotowych nawozów. Zwiększona produkcja gazu i ropy daje USA komfort radzenia sobie z Iranem i innymi problematycznymi miejscami bez ryzyka wywołania dużych skoków cen ropy.

Gary Shilling jest felietonistą Bloomberga. Powyższy tekst jest fragmentem jego książki “The Age of Deleveraging: Investment Strategies for a Decade of SlowGrowth and Deflation”.